„To nie może być prawda” Hanny Dikty

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: sobota, 31 marzec 2018 Drukuj E-mail

Leszek Żuliński

MIŁOŚĆ TO LABIRYNT

Cytuję krótką notę z witryny Hanny Dikty: Urodzona w 1977 roku w Tarnowskich Górach. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Śląskim, a także studia podyplomowe z historii na Uniwersytecie Opolskim. Laureatka kilkudziesięciu konkursów poetyckich. Publikuje w ogólnopolskiej prasie literackiej, m.in. w „Odrze”, „Toposie”, „Migotaniach” i „Arkadii”. Debiutowała książką poetycką Stop-klatka (był to rok 2012, tomik ukazał się nakładem gnieźnieńskich „Zeszytów Poetyckich”).
Dziś można powiedzieć, że to był niezły start na pewno zwiastujący niezłą poetkę. Ale czasami bierzemy ostry zakręt na drodze – i jedziemy w drugą stronę. Otóż Dikta stała się prozatorką. Ten jej triumfalny bieg przez konkursy poetyckie oraz debiutancki tomik pt. Stop-klatka jednoznacznie wskazywały, że mamy nową poetkę, a tu nagle po niewielu latach milczenia, w poznańskim wydawnictwie Zysk i S-ka ukazała się debiutancka powieść Hani pt. We troje. Był to rok 2016. A więc między debiutanckim tomikiem a debiutancką powieścią upłynęło kilka lat. Dikta się „przeformatowała”.

I oto mamy drugą powieść Hani pt. To nie może być prawda; znowu wydaną przez Zysk, czemu się nie dziwię, bo ta mająca wzięcie oficyna specjalizuje się w „czytadłach obyczajowych” (proszę słowa „czytadło” nie bagatelizować; dobre „czytadło” to dobra książka).
To drugie prozatorskie dziełko Hani plasuje się w kategorii „czytadeł”, a więc książek „do poduszki”, czy diabli wiedzą, jak je nazwać. Typowa proza obyczajowa, która chyba bardziej przyciąga czytelniczki niż czytelników. Są jednak – jak wiadomo – czytadła i „czytadła”.

Nieznana mi Krystyna Meszka na skrzydełku książki pisze: Już dawno żadna książka nie zaskoczyła mnie tak bardzo jak „To nie może być prawda”. Hanna Dikta zaserwowała nam umiejętnie skonstruowany dramat psychologiczny o meandrach ludzkich uczuć, głęboko schowanej tajemnicy oraz błędach przeszłości, które kładą się długim cieniem na teraźniejszości i przyszłości. Bez taniego efekciarstwa i naiwnego banału pokazuje, jak wysoką cenę można zapłacić za krótką chwilę zapomnienia. Przygotujcie się na emocjonalny rollercoaster ku przestrodze…”.

Ja dawno tego typu książki nie czytałem. Proza to byli dla mnie Andrzejewski, Brandys, Brycht, Gombrowicz, Hłasko, Mrożek, Myśliwski, Tyrmand itp. Ich też czytywało się do poduszki, choć powieść Hani bardziej na taką okazję się nadaje (sedno w tym, że fabuła wciąga i trudno zasnąć). Po pierwsze: duża kultura literacka. Po drugie: znakomita znajomość życia i psychologii. Po trzecie: romans, ale daleki od tych „dla kucharek”.

Aura książki? Czysta przyziemność! Wszystko zaczyna się od tego, że licealne dzieciaki jadą na wycieczkę, więc możecie sobie wyobrazić te klimaty. Które zresztą szybko znikają, bo potem nauczycielka Małgorzata staje się główną bohaterką. Hm… powieściową bohaterką własnego życia. A życie? Życie to miłość. A miłość? Miłość to labirynt.

Cala ta fabuła toczy się w skrupulatnych realiach codzienności. Dikta ma „zmysł szczegółu”. Jej bohaterka, Małgorzata, szamoce się emocjonalnie, ale nie buja w obłokach. Podczas lektury widzimy, jak trudne są jej wybory i oceny. Jakie szamotaniny niepewności ja dopadają. Ta powieść jest absolutnie realistyczna, ale może jeszcze bardziej psychologiczna. Miłość, przyjaźń i śmierć hulają w tej fabule. Anna Kwaśniewska pisze: Gdy tornado przeszłości próbuje zmienić uporządkowane życie w zgliszcza, niełatwo znaleźć sobie miejsce. Bohaterka powieści przekonuje się, że czasem trzeba przekroczyć siebie, by zrozumieć, co jest najbardziej istotne. To książka o strachu, ale też o odwadze do jego pokonania.

Była to dla mnie lektura egzotyczna. Siedzę po uszy głównie w poezji, czasami wracam do klasyków, a tu nagle taki behavior obyczajowy i psychologiczny. W sporej mierze można tę powieść zakwalifikować do gatunku zwanego romansem, ale jej realizm i psychologiczna wiarygodność czyni fabułę czymś ważniejszym.

U finału książki, pełnej meandrów, wyborów, wahań i niepewności, pojawia się szansa na stabilność. Przeszłość bohaterka książki wreszcie chciała zostawić za sobą. Mogła to zrobić tylko w jeden sposób. Musiała mu wybaczyć. Jemu i sobie. Sobie chyba nawet bardziej. Dlaczego wydawało jej się, że wreszcie jest to możliwe? Resztę doczytajcie sobie sami.

Uwaga na koniec: zazwyczaj podziwiamy wyobraźnię poetów. Rzadziej prozaików. A w tej książce aż się kłębi od zdarzeń i wydarzeń. Fabuła wiruje jak karuzela. Hania Dikta ma wyobraźnię imponującą. Z życia wziętą? Dlatego „to się czyta”!

Hanna Dikta „To nie może być prawda”, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2018, str. 272

Leszek Żuliński

 

Przeczytaj też opowiadania i wiersze H. Dikty na naszym portalu – odpowiednio w działach „proza” i „poezja”, a także recenzje jej debiutanckiego zbioru wierszy Stop-klatka (2012) – autorstwa Wandy Skalskiej oraz powieści We troje (2016) pióra L. Żulińskiego