„Nie myśl o mnie źle” Michała Kozłowskiego

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: poniedziałek, 09 październik 2017

Jolanta Szwarc

MYŚLĘ O TOBIE NIEŹLE,

bo po co komuś sprawiać przykrość, szczególnie gdy nie bardzo wiadomo komu. Patrzę na okładkę książki. Michał Kozłowski „Nie myśl o mnie źle” - czarno na białym i pod spodem domy – czarno-białe zdjęcie kolorowego obrazu Tomasza Budzyńskiego. Ten wokalista, malarz i poeta dał na okładkę fotografię swojego obrazu Michałowi Kozłowskiemu – poecie, autorowi tekstów piosenek i przez pięć lat wokaliście rockowemu, który z czasem stwierdził, że lepiej pisać piosenki niż je śpiewać i porzucił wokal.
„Nie myśl o mnie źle”. Dlaczego mam źle myśleć o autorze? Nie znam go. Już bardziej mogę spojrzeć oceniająco na autora wewnętrznego, stwórcę lirycznego „ja”, które przechodzi z wiersza do wiersza, zostawiając w nich ślady DNA autora zewnętrznego.

Prawdziwy Michał Kozłowski wymyślił podszyty lękiem tytuł i wybrał przygnębiający, dołujący obraz domów.

Powiedziałabym – wymarłe miasto. Puste okna, żadnej zieleni, co będę się wyszczególniać – martwota. Na czwartej stronie okładki zdjęcie Izy Grzebieniak. Na schodach przysiadł zadowolony autor, jeszcze dziewięć stopni i wyjdzie na prostą z domami, drzewami, balkonami i kwiatami. No proszę, jeszcze nie to, na co lubię patrzeć, ale jest lepiej niż na pierwszej stronie.

Tomik otwiera wiersz „Mam nadzieję, że to tylko ty”, czyli ktoś, kogo „ja” zna i nie boi się. Nie boi się, że wyjdzie na jaw prawda, że żona usłyszy, że nie jest człowiekiem, za jakiego się podawał i będzie miała podstawę do unieważnienia małżeństwa. Przecież „ja” wyraźnie mówi: od początku udawałem klasę. Udawana kulturka, zewnętrzna politurka, a wewnątrz? To proste. Cierpię na chorobę kierowców, / na autodestrukcję. O Boże, czy on jeszcze siada za kierownicą, jest przecież zagrożeniem na drodze. Rozkłada się jego ciało i duch, a mówią, że duch w narodzie nie ginie.

Błagam, / jak długo możesz, nie podejmuj tej decyzji. Do kogo skierowało „ja” te słowa? Kto zapukał, kto przyszedł do chorego „ja”? Żona, która może wnieść o unieważnienie małżeństwa? Ja, która otworzyłam tomik i nie sądzę, bo nie chcę być sądzona? Jeszcze do tego wyznanie – Jest dwudziesta szósta rocznica mojej komunii. / Strzeżonego plan b strzeże. / Tak, jak mnie uczyłeś, ojcze. Który? Tu znalazłam się między niebem i ziemią. Wokół zaczęły krążyć sprawy boskie i ludzkie. Mieszać się. Nic nie wiem, a ja lubię jak tak znaczy tak, a nie znaczy nie.

Właściwie wszystkie wiersze zawarte w tym tomiku są niedomknięte. Autor swoje myśli szyfruje, ale rozszyfrować je dokładnie jest trudno. Dlatego nie bardzo wiadomo, w którą strunę serca uderza sens. Ale cóż, jakie czasy, taka poezja, a tomik, nad którym się teraz zastanawiam, to drugi zbiór wierszy laureata konkursu „Warto 2015” organizowanego przez „Gazetę Wyborczą”. Wtedy jury, w którym zasiadał Karol Maliszewski nagrodziło po raz drugi tomik „Gadane”.

Karol Maliszewski jest dla mnie wielką postacią polskiej poezji, uważam go wręcz za wyrocznię. On czyta tak jak ja. – Zwierzył się w wywiadzie udzielonym Dorocie Oczak autor, absolwent polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim. – Ale ważniejsze okazały się studia podyplomowe w Studium Literacko-Artystycznym na Uniwersytecie Jagiellońskim, które jest nazwane pierwszą w Polsce szkołą pisarzy. Nie powiem, że tam nauczyli mnie pisać. W okresie, kiedy tam studiowałem, paradoksalnie nie pisałem dużo. Ale dzięki nim ukazał się tomik „Gadane”. Został wydany jako nagroda w konkursie im. Macieja Słomczyńskiego. Niełatwo jest wydać w Polsce tom wierszy, choć publikuje się ogromną liczbę książek. Kto to czyta?
Czytałam. Czytałam przed chwilą, co autor powiedział.
Niewiele osób interesuje się w Polsce poezją. Szacuje się, że tylko około tysiąca osób czyta książki z wierszami.
Może oczekiwania czytelników i autorów są rozbieżne?

Autor Michał Kozłowski mówi dalej w wywiadzie:
Teksty (do muzyki) powinny się podobać. Poezja nie musi. Piszę dla jednego człowieka, którego nie znam. /…/ Tak. Mam w głowie takiego idealnego odbiorcę, który oczywiście jest podobny do mnie. /…/ Podobnie odczuwa ten świat. Musi go boleć. I musi lubić literaturę.
Słownik Języka Polskiego PWN podaje, że podobać się, to 1. „wydawać się komu miłym, interesującym”, 2. „zasłużyć na czyje uznanie, akceptację”, a więc poezja czyjaś musi mi się podobać, inaczej będzie ciężkostrawna. A poza tym ani ja autora nie znam, ani on mnie. Ja jestem w lepszej sytuacji, mogę popatrzeć na zdjęcie. Jestem zdecydowanie różna i to nie tylko ze względu na płeć. Dostałam do ręki wiersze i moją rolą jest zrozumienie i omówienie ich.

Czy czuję się obrażona zdjęciami chudych modelek? Absolutnie nie. Czy one są ślicznotkami i mieszają w głowach lubiącym obrazki panom? Mogą mieszać. Na szczęście podmiot liryczny myśli o następnym skrzyżowaniu i o tym, gdzie trzeba wysadzić pasażerkę. Podmiot wyraźnie lubi bezpieczną jazdę.
Wrocławianin, jest tam trochę jak u siebie, tak przynajmniej powiedział Dorocie Oczak.
Tak, bo moją prawdziwą ojczyzną jest niebo. Jestem świadomy przemijania życia. Czuję wyraźnie, że to, co mnie spotyka, nie jest wieczne. Skończy się. Kilka razy w życiu doświadczyłem obecności Boga.

Ale po co się spieszyć? Lepiej żyć ostrożnie i po bożemu wypełniać obowiązki katolika. I nie dziwić się tak jak w wierszu „Skandal”. Gdy idę do kolejnej spowiedzi, / dostaję za wszystko jedno „Ojcze nasz”. Dlaczego od razu skandal? Ksiądz nie musi mieć szerokiego wachlarza pokut, ważne by kara była wykonalna. I przeskok – Na placu zabaw koreańskie dzieci. Skąd się tam wzięły? Czy to te przygarnięte bezbronne ofiary walczącej ze sobą Korei, czy dzieci koreańskich pracowników obecnych w Polsce? Mogę być dumna że wtedy, w latach pięćdziesiątych okazaliśmy serce. Podmiot liryczny spokojnie zauważa – Czuję, że nareszcie żyję. / Po powrocie przestawiasz / źle odłożone sandały. Nie / pomyliłem się. Jednak nie można oddzielić spraw boskich od ludzkich. Z jednej strony spowiedź i zdziwienie, że taka niska pokuta. Z drugiej pomogliśmy, ale i pomożemy gdyby co, koreańskim dzieciom. Było wzniośle, to dla odmiany trzeba się pochylić nad sandałami.

Chyba źle mówię. Odczuwam inaczej świat, bo mój świat jest inny. A teraz mam chwilę, że nie boli i nie musi. Wyciągam z worka „świat”, to co może się podobać. Worek z literaturą traktuję podobnie. Jeśli coś wzbudza moje mniejsze zainteresowanie, tłumaczę sobie, że warto się zmusić i poprzyglądać, żeby dojść do wniosku, że świat nie jest taki zły i dostarcza wielu radości czasami nie dostrzeganych w pędzie. Zgodnie z zaleceniem z wiersza „Pozytywne myślenie” śpiewałam w łazience – Życie jest trudne / i wymaga wielu wyrzeczeń, ale nic się nie zmieniło.
Nie jestem zachłanna. Z życiem trzeba iść na ugodę. Dajesz - dziękuję, poproszę o jeszcze, zabierasz – takie twoje zbójeckie prawo. Tylko bądź uczciwe. Żadnych zakładów jak o Hioba.

Przytoczę jedną z chwil radości, którą poeta próbuje podtruć.
„Szczęśliwa”
Karmimy kwa kwa w parku. / Ma moje oczy i swój / dwuletni język. Gdy pójdzie / w świat, chcę tylko wiedzieć, / czy będzie umiała mu wszystko wybaczyć?
A tatuś umie wybaczyć? Jak tatuś umie, to pewnie córeczkę ze swoimi oczami nauczy. Nauczy wybaczać i kochać miłością niesprzedajną.
Tytuł wiersza „Pomyśl o nas” mógłby stać się jedenastym przykazaniem. Przestrzeganie go - wiem, że to utopia – mogłoby przyczynić się do naprawienia świata, ale przecież to już jest w przysłowiu – nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe – albo w przykazaniu – byście się wzajemnie miłowali, ale nie ma tam mowy pieniądzach. I tego nie musi poeta przypominać, a skonstruowany przez niego podmiot liryczny nie musi jak księgowy przeliczać – sto pięćdziesiąt złotych / za godzinę. Czasami / dochodzą do tego koszty hotelu. / Czas rzucić palenie. / Może się uskłada.

No nie. Nie uchodzi, ale „Nie myśl o mnie źle”. Dlaczego? Bo ukrywasz się. Przecież sam wszedłeś na czwarte piętro monitorowanego osiedla Belvedere Park we Wrocławiu. Wszędzie cię znajdą. Masz żądania – chciałbym biegać w deszczu / i chwalić Pana.
Ha! Żyć w zgodzie z naturą i Bogiem na tym osiedlu. Spokojnie. Nikt cię nie szuka. Zatrzymaj swoje kobiety i siedź, albo najlepiej jedź do Karpacza i w końcu spełnij obietnicę, zanieś ją tam, do kawiarni, na rękach. Jeśli masz domek w Karpaczu, to z tego domku, a jak nie, to z Wrocławia. Będzie nowy wiersz. Trochę się spocisz, bohaterze.

Czy jestem idealną czytelniczką wierszy Michała Kozłowskiego? Nie wiem. Na pewno nie jestem jego kserokopią. Różnimy się, ale różnić się można pięknie. Gadane mam, każdy wiersz z tomiku mogę ogadać, ale zostawię to innym czytelnikom. Może znajdzie się ten jeden, to ksero autora? Co to toczka w toczkę.
Chciałam jeszcze tylko dodać, że najbardziej podobał mi się wiersz „13 listopada 2015”. Tytułowa data, to w Polsce desygnowanie przez prezydenta Andrzeja Dudę pani Beaty Szydło na premiera, a na świecie, we Francji 137 zabitych i 300 rannych w zamachach terrorystycznych. Wiersz przytoczę w całości.
A kiedy przyjdą podpalić mój dom,
wyjdę z pilotem i w piżamce,
ale tym razem nie będzie przebacz.

Idę po pilota, żeby mąż go nie wziął, bo kto ma pilota, ten ma władzę i świat na ekranie. Oczywiście, jaki sobie wybierze.

Michał Kozłowski: „Nie myśl o mnie źle”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2017, str. 40.

Jolanta Szwarc