Zmutowani

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: środa, 27 wrzesień 2017 Drukuj E-mail

Anatol Ulman

Od wieku prawie (wkrótce stuknie mi setka) szukam odpowiedzi na pytanie dla mnie podstawowe: skąd bierze się ścierwo? To ścierwo, co wypełza z otchłani szaletu i lokuje się na trybunie, by głosić, że godni ludzie są łajnem, a ono, ścierwo, cnotą i miłością. To, co lęgnie się w stajni i utytłane wychodzi między ludzi jako ogier wiejski, przybierając stopień generalissimusa strażników ognia, i opowiada, że naśladowanie złachmanionych moralnie rodziców przez dzieci jest wsiowym prawem, świętą tradycją nepotyzmu i korupcji. To ścierwo, które motłoch czerpie beczkami ze skondensowanych ścieków oraz odchodów cywilizacji, wnosi na telewizyjne salony kultury i radośnie wylewa, by wezbranymi rynsztokami poprzez media wpływało matołom do wydrążonych umysłów. To, co zamienia świątynie w chlewy. Które powoduje, że bezwstydna dziwka, ordynarna niby nieokrzesany producent gnoju, bezczelna i grubiańska złajdaczona pracownica portowego zamtuza (udał mi się nadzwyczajnie ten portret damy z progu XXI wieku!) staje się powszechnie wielbioną idolką wielkich stad pustych dziewuch i chamskich, miejskich parobasów.

Założyłem, że, zgodnie z wiedzą o wszystkich genialnych wynalazkach, odpowiedź na moje nadwrażliwe pytanie musi być haniebnie prosta, choć oczywiście niezauważalna. Przykładem Archimedes taplający się w niebezpiecznej wannie wasermana, by wyprodukować okrzyk eureka!, albo Newton w sadzie z robaczywymi jabłkami, co spadają na siwy łeb pomagając wykryć powszechną grawitację, itp. Potrzebny zatem w takich chwilach jedynie moment oświecenia, tzw. satori).

Rozwiązanie śmierdzącej tajemnicy, skąd bierze się ścierwo, było oczywiście pod ręką. Należało tylko przypatrzyć się rozpowszechnionym jak zaraza dżumy grom komputerowym. W większości z nich występują mianowicie mutanci. Co to jest mutant? Jest to istota, głównie człowiek, przemieniony w mechaniczne gówno. Muskularny, opancerzony, wyposażony w ręczne laserowe działo przeciwlotnicze. Służący do zabijania, najlepiej masowego, głównie ludzi. Żeby dzieciaki, posługując się pauerem (mocą) tego łoriora czyli wojownika, przyzwyczajały się do mordu i w chwili depresji spowodowanej nudą mogły z broni automatycznej kosić na śmierć, np. kolegów i brzydkich nauczycieli szkolnych. Oczywiście wcale nie uważam, że morderca z gier komputerowych to ścierwo. Wprost przeciwnie, jest to bohater (ang. hero) tym większy, im liczbowo więcej pozbawia innych życia, w służbie ojczyzny albo podobnej sprawiedliwości, zwłaszcza cennej wychowawczo rozrywki. W przypadku omawianego problemu mam na myśli sam proces mutacji, ową powszechna teraz przemianę człowieka w łajno.

Co zaś wystarcza, że istota teoretycznie ludzka staje się ścierwem? Co jest koniecznym warunkiem wyjściowym przemiany? Otóż wystarcza że owa bezpodmiotowość jest absolutnym zerem, istotą bez właściwości zupełnie nie skłonną do na przykład ciężkiej pracy czy wytrwałej nauki. W wypadku dziewczyn musi posiadać znaczne cycki (ludowo dydy, stąd najbardziej popularna idolka Dyda) oraz pociąg do obnażania swego elementu płciowego. Gdy chodzi o mężczyzn, w tym chłopaków z młodzieżówki, potrzebne jest zwyczajne, ludzkie powonienie informujące posiadacza nosa, która partia najbardziej śmierdzi, by do niej natychmiast wstąpić i jak waleczna hiena bronić głoszonych przez jej führera ideałów. Są to wystarczające warunki, by całkowicie zmutować na ścierwo. I publicznie dowodzić swymi działaniami, że istocie człowiekopodobnej zbędny jest jakikolwiek talent, wychowanie, poczucie godności, honoru, przyzwoitości, empatii czy inne tak zwane kiedyś zasady.

Mutanci stanowią smakowite ścierwo dla tabloidów wzbogacających się na karmieniu publiczności tym zgniłym mięsem, najczęściej w postaci atrakcyjnych, barwnych chrupek dla oczu i uszu. Nosi to obecnie nazwę obowiązku upowszechniania kultury wysokiej.

Podczas niedawnego wykładania tej humanistycznej teorii ścierwa otrzymałem był od naiwnego dzieciaka pytanie, czy zmutowani nie ogarnęli czasem wszelkich dziedzin, w tym ptaków latających? Dzieciakowi podejrzany wydał się bowiem dzięcioł. Zamiast, jak rzesze podobnych, zbierać robaczki, pożerać gąsienice, pochłaniać nasionka ostów czy wydziobywać otwory w ociekających sokiem krwawych czereśniach, ten, jak psychopata, dla zdobycia jadła kuje otwory w twardych drzewach doznając tysięcy wstrząśnień mózgu na minutę pracy. Więc niechybnie zmutowany?

Nie, wyjaśniłem twardo. Ciężko pracujące na swój byt zwierzęta nigdy nie stają się ścierwem! Zaszczyt ten przynależy czasem tylko różnym ludziom.


Anatol Ulman

 


Przeczytaj też na naszym portalu fragment powieści A. Ulmana Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm - w dziale "proza", felietony (dział "felietony"), a w "porcie literackim" omówienia jego książek: Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm (2008), Drzazgi. Powabność bytu (2008), Cigi de Montbazon i robalium Platona (2012), zbioru wierszy Miąższ (2010) oraz felietonów wybranych Oścień w mózgu (2011).