Notatki na marginesach (5)

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: piątek, 01 wrzesień 2017 Drukuj E-mail

Bartosz Suwiński

Bystrzyca Kłodzka. Ogród. Ale nie byle jaki. Czego tu nie ma. Najbardziej wychylone ku granicom ogrodu są krzaki malin i jeżyn. Fasola strączkowa wschodzi w sąsiedztwie buraków czerwonych i białych. W ich nogach rośnie bazylia, na skraju skórzana szałwia, w dali kasztan jadalny. Jeszcze dalej czereśnia. Ale wracajmy między grządki. Cukinie, również te dyniowate, ogórki, ziemniaki, pomidory koktajlowe, prawie przy ziemi, gęsto obrodziły na cienkich gałązkach. W środku szklarnia, w której kwitną pomidory, niemalże czarne, papryki i podłużne, gładkie ogórki. Obok stoi śliwka z mnóstwem przejrzałych i gnijących owoców na ziemi. Tymianek, pnie się szczaw i szpinak, kapusta i roszponka. Po bokach lubczyk, cebula, oset. Mięta, melisa, oregano, różaneczniki. Ale to dopiero początek. Krzaki cytryn i figi. Kaktusy. Drzewa: brzoza, wierzba, morela. Winogrona. Kwiaty: lilie, róże, rododendron, lawenda, oleander, piwonia, hortensje, pelargonia. Tulipanowiec, pigwa, tuje. Świerki srebrzyste i lipa. Wiśnia i orzech. I jeszcze inne widzenia: wrzos, awokado, begonie, fuksje, liść laurowy. Życie, życie i życie. W różnych formach, pod innymi postaciami, pulsujące w korzeniach, w zamkniętych obiegach kolców i liści, w pyłkach nasion, w szypułkach, łodygach, pędach i owocach. Poezja istnienia, wydana wiatrom, deszczom, słońcu, obrotom ziemi, pogodzie. Pomysłom Mefistofelesa, czarnego jak węgiel, nowofundlanda. W siłę rośnie przekonanie, które pożyczam od Wallace’a Stevensa: „ Zapach / Ziemi przenika głębiej niż wszystkie słowa” (przeł. J. Gutorow). I najważniejsze. Wschodzi Siedem kwiatów:

Pierwszy kwiat posadziłem
Na pamiątkę
Głodnego dzieciństwa.

Drugi kwiat posiałem
By pamiętał
O pierwszym policzku.

Trzeci mi mówi
O nieszczęściach
Moich.

Czwarty, ten z rosą,
O nieszczęściach
Cudzych.

O czymże mówi
Piąty, szósty,
Siódmy?

A przechodzący
W Ogródku
Przystają

Wąchają płatki,
Mówią: piękne
Kwiaty.

Poeta ogrodu, czuły wobec kosmosu rabatek, mnogości form życia, przypadków istnienia. Szczególną predestynacją darzył kwiaty. Niezapominajki, stokrotki. Pisał o dębach i ich nasionach. Sprzyjał ziemi, jej płody stanowiły dla niego przykład pierworództwa. Zachwycała go skala różnorodności słów, którymi można by opisywać dary ziemi. Fascynowało go uniwersum myśli, wielość doświadczeń i nieskończone możliwości i warianty ich zapisu. Jak nikt inny, zdał sprawę, że skończona i niewielka liczba liter, jest w stanie opisać wiele. Ale on chciał nazwać i skatalogować wszystko. Stale rozbijał fundamenty języka, Jego wiersze są jak dzikie korzenie nieustannie wykonujące podziemną pracę. Te wersy chcą przebić beton powierzchni, by go spulchnić, porysować powierzchnię, tak, żeby jej bruzdy choć trochę przypominały zaorane pole. Poeta szaleniec. Jeżeli ktoś w XX wieku wierzył w kamień filozoficzny, to z pewnością On. Jego kamień zdaje się był zakopany w ogrodzie, stąd poeta nie ustawał w pracy, kopał głębiej i głębiej. W wierszu Łowy zapisywał:

Chce kwitnąć milczeniem
ubiegać płatki przeczuciem ich kształtu
jak wielką górę ubiega
czyste powietrze

Wiedział, że od pewnego punktu już nie zawróci. Interesowały go już nie tylko rdzenie słów, ale ich alchemiczne związki, które powołały do życia ich znaczenia. Cenił Norwida i Przybosia. Ciepło pisał o Miłobędzkiej. Norwidowi miał za złe, że nigdy nie zająknął się choćby jedną linijką o muzyce, wyłączając oczywiście fortepian i Chopina. Pochłaniał litery z gargantuicznym apetytem. Można powiedzieć, że Miłosz cierpiał na niezaspokojony apetyt na życie, on zaś stale miał apetyt na więcej. Tak jakby wszelką intelektualną pracę wykonywał na zapas, na potem. Spieszył się by zdążyć. Ale gdzie? Jak umierała jego żona, Maryla, zamykał się przed nią w toalecie i pisał, tak by nie wiedziała, że nawet jej odejście nie jest bardziej istotne niż nadrzędny cel jego życia, czyli zmieszczenie życia w słowach. Płacił za to cenę najwyższą. Jego poetycka wizja była maksymalistyczna, nie zadowalały go półśrodki. Zawsze grał o wszystko, stawką jego poezji było życie. Życie Tymoteusza Karpowicza. I jego historia: „obudź się obudź się pośrodku jakiego – / kolwiek roku jakiegokolwiek stulecia bo to nieważne jakiego by – / le stanąć choć raz jeden pośrodku wiatru i choć raz jeden osłonić / oczy liściem od nadmiaru światła”.

(wrzesień 2017)

Bartosz Suwiński



Przeczytaj też w dziale ‘eseje i szkice’  wcześniejsze odcinki „Notatek na marginesach” B. Suwińskiego, impresję „Pory poezji. Sześć notatek z lektury Miłobędzkiej”, wiersze autora w dziale 'poezja', a także w 'porcie literackim' recenzje jego tomików: Bliki (2013), Odpust (2013), Uroczysko (2014), Wyraj (2017) oraz książki eseistycznej Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej (2017)