Niedowiara

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: poniedziałek, 28 sierpień 2017 Drukuj E-mail

Magdalena Tarasiuk

Od jakiegoś czasu budzę się z pytaniem, kto dziś? Mam nawet hipotetyczną listę, kogo mogę stracić, to tylko kwestia kolejności. Każde odejście jednak to szok i rozpacz. I niedowiara. Żałoba, którą trudno przeżyć. Czy to objaw schyłkowości własnej, zmierzania do kresu? Strach przed własną śmiercią, przed jej nieuchronnością, jedyną sytuacją, na którą nie mamy wpływu, nad którą nie panujemy?

Tak naprawdę boimy się, będę jednak mówić za siebie, a więc bardziej boję się umierania i wszystkiego, co z tym związane, niż śmierci. Trudno bać się czegoś, co nieuniknione i niesprawdzalne, przeraża raczej ten brak wpływu na jakość.
Nie przywiązuję wielkiej wagi do jakości, dopóki mogę mieć na nią wpływ, dopóki jest ona jakimś wyborem. W przypadku umierania można jedynie ją zakończyć we własnym zakresie, dopóki można.

Do niedawna w swojej pysze sądziłam, że będę w stanie wpłynąć na moment własnej śmierci, będę potrafiła przerwać cierpienie jedną decyzją, jednak od jakiegoś czasu dobija mnie pewność, że ze strachu przed niemożnością spotkania w zaświatach z najbliższymi, bliskimi nieznajomymi, nie zrobię tego. Bo jeśli się mylę w kwestii „zaświatów”, w kwestii „nagrody i kary”?

Tracę poczucie bezpieczeństwa, estetyczne status quo. Nie znoszę tego, mój organizm tego nie znosi, niedomaga, buntuje się. Nie potrafię sięgnąć do dystansu, do ironii, które nie były moją najlepszą stroną, ale jednak były. Wpadam w popłoch.

Odejście rodziców w przeciągu ostatnich dwóch lat postawiło mnie w roli mentora – seniora. A więc teraz ja, tylko ja mogę być autorytetem dla siebie w dziedzinie starzenia się, odchodzenia, chciałabym powiedzieć godnego odchodzenia. Tak myślę, że w kwestii godności tej dziedziny nie potrafię jej sprostać. Nie potrafiłam tego, uczestnicząc, towarzysząc w odchodzeniu najbliższych.

Dewastujące jest poczucie zaniechania. I nie pomaga, nie przekonuje tłumaczenie przyjaciół: „zaświaty (niebo) to miłość, wybaczenie i spokój – masz już wybaczone, oni tam nie są małostkowi.” Może i nie są, ale to ja czuję się winna swojemu brakowi empatii, zmęczeniu, lenistwu, braku przewidywania. Mogłam więcej bez wątpienia.

Wolałam Tomasza Sianeckiego od Grzegorza Miecugowa jako prowadzącego Szkło Kontaktowe.
Panie Grzegorzu, dziękuję, że potrafię się do tego przyznać. Nauczył mnie Pan również tego.

(Grzegorz Miecugow – 1955 – 2017)

Magalena Tarasiuk

 

Przeczytaj też inne teksty M. Tarasiuk w działach „proza”, „felietony”, „eseje i szkice”, a także w „porcie literackim” recenzje jej książek Tara (2011) autorstwa Wandy Skalskiej oraz I nie mów do mnie Dżordżyk (2014) pióra Jolanty Szwarc