Marek Wiśniewski "Niepotrzebne skreślić", Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2011, str. 54

Kategoria: port literacki Utworzono: środa, 30 listopad 2011 Opublikowano: środa, 30 listopad 2011 Drukuj E-mail

Marek Wiśniewski - (rocznik 1961) ur. w Szczecinie, mieszka w Policach. Poeta, autor wystaw "wierszy graficznych" m. in. w Warszawie, Świnoujściu i Szczecinie. Jako dziennikarz i krytyk teatralny przez szereg lat współpracował z Przeglądem Teatrów Małych Form "Kontrapunkt". Laureat kilkunastu ogólnopolskich i regionalnych konkursów literackich (Kraków, Wrocław, Szczecin, Koszalin, Zamość). W roku ubiegłym, nakładem FORMY, debiutował zbiorem wierszy Teoria wszystkiego. Teraz, w tym samym wydawnictwie, opublikował (w serii "Tablice", z posłowiem Piotra Michałowskiego) tom drugi - pod tytułem Niepotrzebne skreślić.

Niewielki objętościowo tomik drugi M. Wiśniewskiego, bo liczący czterdzieści na ogół krótkich utworów, może zaintrygować. Czym? Przede wszytkim ostentacyjnym dystansem do świata i siebie, a też dyscypliną warsztatową. Ów dystans do rzeczywistości i "uklepanych" kodów kulturowych był już dobrze widoczny w debiutanckim tomie Teoria wszystkiego. Również biegłość warsztatowa. Poeta wyraźnie ceni sobie zwartość, kondensację strof. Lubuje się także w zabawach językowych, w grach słownych - co widać choćby w samych tytułach niektórych utworów ("klocki ego", "taniec na róże", "naturalne spoczęcie"). Szczęściem owe gierki słowne nie są tu demonstrowane dla samych gierek, bo kryją ciekawe rozwinięcia i przesłania.

W posłowiu P. Michałowskiego ("To, co zostaje po wykreśleniach"), gdzie krytyk próbuje opisać poezjowanie M. Wiśniewskiego, znalazłam interesujące spostrzeżenie: Życie wpisuje się w dwa schematy: mniejszy egzystencjalny i większy eschatologiczny; a zatem - jednostkowy i powszechny, między którymi brak pośredniego: historii. Obydwa są oczywiste w swym początku i końcu, a ich wypełnieniem jest równie przewidywalny scenariusz codzienności, podlegający rytmowi kalendarza i zegara, rutynie harmonogramu i fizjologii.
Tropy egzystencjalne ewokują tu rzeczami oswojonymi, niejako "gwarantującymi" przypisanie do ziemi na sposoby powszechnie wypracowane i akceptowane w naszej kulturze. Jednak dla poety nie jest to takie oczywiste, a nawet jeśli bywa - warte jest postrzegania nieufnego, z dozą krytycyzmu. Podobną nieufność objawia M. Wiśniewski wobec trybów orientacyjnych, gdy idzie o sprawy ostateczne. Powiada na przykład w utworze "kolej rzeczy": coraz mniej nas/ coraz więcej przedmiotów/ na koniec/ nasyceni i zamożni/ skryjemy się przed światem/ schowamy sprasowani/ w szklane domy/ samochody/ mikrofalówki/ (...) a usłużne przedmioty/ wchłoną nas/ jak ameby. Potrącając o kwestie religii i wiary ("wypręż się"): wypręż się!/ musisz przecież/ dać radę/ dzielnie odpowiedzieć/ na miłość/ wszystkich bogów świata! By w innym wierszu ("supernowa") zauważyć: wszechświat jest nieskończenie/ wyrozumiały i z całym swoim poczuciem/ humoru puszcza to wszystko mi// mochodem.

Kolejnym wątkiem, istotnym w mikrokosmosie wierszy M. Wiśniewskiego, jest kwestia tożsamości, podjęta już w utworze otwierającym tom (moje ja/ poziomo/ i w pionie// (...) do wzniesienia/ poskładania// z kawałków czegoś/ w jedną całość/ nic). Wątek ten ewoluuje w tle, powracając na rozmaite sposoby. W pewnym momencie akcentując kontekst bliźnich (utwór "inni"): coraz więcej/ we mnie innych/ inni się starzeją/ chorują/ niedołężnieją/ (...) to inni dziwaczeją/ dziecinnieją/ brzydną i tyją/ coraz więcej we mnie/ innych/ niech inni/ modlą się/ chorują cierpią/ i odchodzą/ wciąż inni/ coraz więcej we mnie/ innych/ we mnie// i w innych.
To nie nie schizofrenia, a współodczuwanie, współbyt - po wejściu na wyższy poziom samozrozumienia. Z tajonym lękiem przed tożsamością zbiorową?

Poetycka wędrówka M. Wiśniewskiego, meandrująca doczesnymi ścieżkami (ech, te obezwładniające gadżety cywilizacyjne: telefon komórkowy, komputer, etc.), nie obywa się także bez odwołań, nawiązań i polemik z twórcami uznanymi, których dokonania znacząco wpłynęły na kształt literatury. Spotkamy tu, wymienionych z nazwiska - Zbigniewa Herberta, Czesława Miłosza, Milana Kunderę. Owe nawiązania, niejako markując dyskurs (bo zwykle są to skróty myślowe), stanowią cechę charakterystyczną poezji "kulturowej". Zaś poza wszystkim - punkt wyjścia dla rozważań własnych. Nierzadko opartych na ironii, wręcz sardonicznym uśmiechu.
A osobno rozbawił mnie też przypis personalny w utworze "wiersz odarty z liryki", gdzie autor, przywołując nazwisko niżej podpisanej, cytuje fragment recenzji sprzed półtora roku (To poezja całkowicie odarta z liryki), w której przybliżałam czytelnikom debiutancki zbiór Teoria wszystkiego. Uwaga ta, co zauważy czytelnik, stała się impulsem dla kolejnych strof tomu Niepotrzebne skreślić.

Stosunek do twórczości, nacechowany wcześniej wspominanym dystansem, bodaj najlepiej oddaje utwór "pochwała robótek ręcznych", gdzie czytamy: literatura jest łatwiejsza/ niezobowiązujące przenośnie/ nieudane rymy/ banał i nuda// trudniejsza/ jest stolarka// najtrudniejsze/ roboty na drutach/ wystarczy drobna pomyłka/ w dwóch lewych/ lub prawych/ i potem/ trzeba to wszystko/ spruć.

Wszelako powyższe uwagi przeszywa podskórny niepokój. Nie tyle o kondycję akurat tych wierszy, gdyż sycą nieźle, co o los poezjowania M. Wiśniewskiego w przyszłości. Bowiem choć dworowanie (językowe, kulturowe, mentalne) ma w sobie (jeśli zręcznie podane) moc, na dłuższą metę nie spełni roli istotnej siły sprawczej. Po prostu w pewnym momencie może zacząć nużyć.

Wanda Skalska


Przeczytaj też w "porcie literackim" naszego portalu (maj 2010) krótkie omówienie debiutanckiego zbioru M. Wiśniewskiego Teoria wszystkiego.