Kalina Kowalska "Za mną przede mną", nakład prywatny, Lublin 2011, str. 88

Kategoria: port literacki Utworzono: wtorek, 26 kwiecień 2011 Opublikowano: wtorek, 26 kwiecień 2011 Drukuj E-mail

Kalina Kowalska (pseudonim) - rocznik 1966, ukończyła teologię na KUL oraz studia podyplomowe z zakresu nauk społecznych i HR. Pracuje w Świdniku jako nauczycielka w szkole średniej. Publikowała wiersze w antologiach Ogrodowe pejzaże (2009) i Ogrodowe portrety 2010). W r. 2006, ukazał się jej tomik Układanka, wznowiony rok później. Były to jednak, jak podkreśla, "wystąpienia literackie" inicjowane przez innych. Dopiero obecny zbiór uznaje za właściwy debiut. Ciekawa sprawa. Ktoś bez porozumienia z autorką wydał jej tomik?* A taka przygoda K. Kowalskiej rzeczywiście się zdarzyła**. Mam sporną publikację na swojej półce. Swego czasu nadeszła z Krakowa...

Tymczasem zostawmy z boku niezwyczajną historię przeddebiutu debiutantki, skupiając się na tomie Za mną przede mną. Jak zawsze na początku kartkuję książkę i dokładnie oglądam ze wszystkich stron. Bo ważny jest też, obok utworów, także kształt edytorski publikacji. I muszę powiedzieć, że byłam pod wrażeniem. Zbiór wydany jest starannie - wszystkie elementy składowe (okładki, paginacja, strona redakcyjna, spis treści i in.) są na swoim miejscu. Akcentuję to, gdyż rzecz wydano prywatnym nakładem autorki, a zwykle w tego typu publikacjach dominuje amatorszczyzna. Książki bywają składane byle jak, często bez korekty, z błędami typograficznymi wołającymi o pomstę do nieba.
Zbiór Za mną przede mną zawiera też, co warto podkreślić, kilkanaście fotografii Bożeny Bielskiej. Wysmakowane artystycznie, czarnobiałe zdjęcia przeplatają wiersze, "wtapiając się" w ich wymowę, nie tracąc swojej autonomii. To jakby drugie skrzypce w tle, pewna wizualizacja strof.

Tom, liczący trochę ponad pół setki utworów, dzielony jest na sześć części. Obramowują je dwa elementy dodatkowe: wstęp odautorski oraz posłowie "W obliczu egzaltacji kretyńsko uśmiecham się dziś" pióra (to jest klawiatury) Jacka Sojana. Odautorski wstęp w debiutanckim tomie? Zjeżą się niektórzy. Ale spokojnie. Siedzi jak w siodle, rozbrajając nadto szczerością wypowiedzi. Zwraca się K. Kowalska do czytelnika:
Zacznę od tego, że nie czuję się poetką, bo tak, jak wypowiadanie na głos myśli, nie czyni filozofem, tak napisanie wiersza, czy nawet wielu wierszy, nie czyni poetą. Poeta żyje z poezji lub żyje poezją albo też przeżywa poezję (być może wszystko to naraz). Ja nie. Pisuję wiersze od czasu do czasu, dawkując je sobie dość ostrożnie.
Poezja jest dla mnie jedną z wielu form komunikacji, która niekiedy kompletnie mnie przystaje do "wymogów chwili", a czasem na odwrót - staje się językiem danej chwili, czymś w rodzaju pantonimy słów. Wiersz jest zawsze przedstawieniem.
Swoimi wierszami nie staram się otwierać czytelnikowi wrót do mojego wewnętrznego świata. (...)
A jak zatem w kontekście tych słów wyglądają same wiersze Kaliny Kowalskiej, w końcu najważniejsze dla książki, dla odbiorcy? Odpowiedź będzie jednoznaczna: dobrze, a momentami bardzo dobrze. Tak, mówię to z ulgą i z pełną odpowiedzialnością. Mamy tu do czynienia ze strofami co prawda na ogół powściągliwymi w obrazowaniu, za to mocnymi odwagą mówienia "niepoprawnego" oraz niepotocznego. Frazy w tych utworach budowane są konsekwentnie, z podskórną myślą o sile niebanalności kontaktów z tym, co nas otacza, nie pomijając rozterek własnych. Autorka ma pełną świadomość tego, co mówi, co chce powiedzieć. Znajdujemy tego ślady w całym tomiku. Jak notuje w utworze "przed narodzeniem/1" (nawiązującego do Trudnego lasu Tymoteusza Karpowicza, poetyckiego guru autorki, chyba nie tylko jej) - nie ma przypadkowych metafor. Fakt, nie ma przypadkowych metofor w poezji, nie ma przypadkowych wersów.
Spójrzmy na przykład na "wiersz dla dzieci". Na problematykę tego utworu, ale też na sposób poetyckiej artykulacji.

drewno kiedyś było drzewem
blizna raną - dotknij teraz
jest jak ornament

 i nikt nie pyta co przedstawia
piękno nie potrzebuje uzasadnień

podobnie świat który sam jest
dowodem na twoje ręce - wyciągnij
to co masz wystarczy żeby zacząć

W strofach K. Kowalskiej, przy zauważalnej dynamice obserwacji świata, pociąga prostota wyrażania myśli i refleksji. Jak w końcówce tytułowego wiersza "za mną przede mną": za mną/ przede mną/ wielki głód.
Natomiast w posłowiu Jacka Sojana znajdziemy sumującą opinię. Paradoksem tworzenia wyrastającego z konkretnej egzystencji, konkretnego życia jest kreowanie idei przeciwnej doświadczeniu. Życie opisane tutaj nie wabi, nie zachwyca.
Wyrasta jakby z bezradności, bardzo bliskiej rezygnacji i negacji, zwłaszcza w kwestiach wyrażania tego, co składowe doświadczenia, a jest ono tyleż bogate co bolesne. No i niespodzianka, jaką jest zawsze akt twórczy - mamy zbiór utworów stanowiących nową jakość artystyczną. Zbudowaną ze słów - wbrew słowom
.
Chyba krytyk nieco przeholował z "nową jakością artystyczną", lecz bez wątpienia spotka nas w tym tomie świeża jakość artystyczna - z mową w zasadzie bezpretensjonalną.

Teraz powiem coś, co rzadko mam okazję powiedzieć. Ten tomik służyć może za wzór podwójny. Z jednej strony dla "poetów profesjonalnych" (bo cóż znaczyć może i znaczy pojęcie "poeta profesjonalny"?) jako przykład autorskiej skromności (wobec zademonstrowanych utworów), z drugiej zaś dla wydawców, zwłaszcza peryferyjnych, którzy za często ogłaszane książki traktują niczym ledwie "jakiś kolejny tam" edytorski produkt, mało warty inwencji.

Gdyby ktoś zapałał chęcią bliższego poznania utworów autorki ukrywającej się pod pseudonimem Kalina Kowalska, polecam internetową stronę twórczyni: www.kalinawiersze.yoyo.pl - gdzie poznać można m. in. jej autentyczne nazwisko.

Wanda Skalska


*
11 dni po opublikowaniu niniejszego omówienia, dokładnie 6 maja, nadeszło sprostowanie od Bogdana Zdanowicza, wydawcy Układanki. A oto jego treść:
Pierwsza edycja Układanki była wydana "bez wiedzy i zgody autorki" w
nakładzie 30 egz. - jako prezent okolicznościowy; rok później ukazało
się wydanie drugie, uzupełnione o kilkanaście wierszy i poprawione
przez autorkę oraz przez nią sfinansowane (nakład 100 egz.); oba nie
posiadały nr ISBN (drugie - na wyraźne życzenie autorki).
Mam nadzieję, że to wyjaśnia sprawę.

**
9 maja swoje sprostowanie nadesłała Kalina Kowalska:
Faktu ponownego wydania Układanki nigdy nie ukrywałam, zamieściłam opis jej "dziejów" na własnej stronie internetowej.
Drugie wydanie zbiorku, z którego próbowałam uratować co się da w kwestii zarówno wyglądu jak i treści (sensu publikacji), dodając wiersze poświęcone zmarłemu ojcu i prosząc o wydrukowanie za własne pieniądze 70 egzemplarzy, traktuję wyłącznie jako wydanie pamiątkowe (okolicznościowe), które trafiło w ręce przyjaciół i znajomych). Oba wydania
Układanki nie są przeze mnie uznawane za debiuty literackie, a formalnie, z powodu braku ISBN, również jako debiut traktowane być nie mogą.

Jednocześnie informujemy obie strony, to jest Autorkę i Wydawcę Układanki, że ewentualne dalsze sprostowania do sprostowań już nie będą u nas publikowane -
redakcja LM