„Wyraj” Bartosza Suwińskiego

Kategoria: port literacki Opublikowano: sobota, 26 sierpień 2017 Leszek Żuliński

Leszek Żuliński

POETYCKA MISJA?

Bartosza Suwińskiego nie trzeba chyba przedstawiać. Posiada już swój dorobek poetycki (debiut 2010; w sumie cztery tomiki) i w tym roku wydaną monografię, poświęconą Krystynie Miłobędzkiej. Jak na 32-latka jest to zapewne dorobek zacny, tym bardziej, że poziom tych książek warty lektury.
Recenzowałem w 2014 roku tomik Suwińskiego pt. Uroczysko. Pierwsza konstatacja brzmiała: Suwiński stoi poza modami językowymi. Druga: Suwiński jest jakimś dalekim, ale i bliskim pobratymcem przedwojennych autentystów. Trzecia: świat technicyzacji, industrializacji, aglomeracji tu nie istnieje, co zresztą wynika już z dwóch poprzednich moich spostrzeżeń.
W tym nowym tomiku poeta pozostaje sobą. To znaczy: kontynuuje swoją przyjaźń z Naturą. To jego świat! W jakiejś mierze ta fascynacja Suwińskiego jest piękna i szlachetna. W końcu tak już jesteśmy zagromalizowani, uprzemysłowieni, scyborgizowani, zelektronizowani (itp., itd.), że zaleje nas potop Nowej Cywilizacji. Przedwojenna fascynacja pod hasłem Miasto – Masa – Maszyna przerosła niedawne oczekiwania. I tego typu niepokojące przemiany narzuciły – domniemuję – Suwińskiemu jego „poetycką misję”.

Tomik nosi tytuł: Wyraj. Na wszelki wypadek zajrzałem do Wikipedii i przytaczam w całości sens tego słowa: Wyraj,Raj, Irij – według wierzeń słowiańskich bajeczna kraina, do której na zimę odlatują ptaki i z której przychodzi wiosna, a także (w folklorze) z której przybywają bociany niosące dzieci. Początkowo Słowianie wierzyli tylko w jeden Wyraj, utożsamiany z Rodem, położony daleko za morzem, na końcu Drogi Mlecznej. Wyobrażano go sobie jako ogród za żelazną bramą broniącą wstępu żyjącym, położony w koronie drzewa kosmicznego. Z kolei na gałęziach drzewa miały gniazdować ptaki, utożsamiane zazwyczaj z duszami ludzkimi. Według przekazów folklorystycznych bram Wyraju strzegł Weles, czasem przedstawiany w postaci zoomorficznej jako Złoty Kur lub Raróg dzierżący w szponach klucze do zaświatów. Odlatujące do Wyraju i powracające zeń na wiosnę ptaki Słowianie utożsamiali z ludzkimi duszami. Według przekazów ludowych wraz z dymem stosu pogrzebowego dusza ludzka w postaci ornitomorficznej ulatuje do Wyraju, gdzie jednak nie pozostaje wiecznie, powracając za jakiś czas w łono brzemiennej kobiety, przynoszona przez bociana lub lelka, w czym można dopatrywać się śladów wierzeń w reinkarnację.

Przepraszam za ten przydługi cytat, ale – jak widać – kult Natury ma swoją wielowiekową tradycję, wręcz mitologiczną. Czy jednak nazbyt nie zwietrzałą? Cywilizacja zrobiła swoje i – chcemy tego czy nie – nie będziemy już hasać po łąkach ani pławić się w ruczajach. Idea Suwińskiego jest piękna, jednak idealistyczna. W naszej literaturze po międzywojennych poetach-autentystach niewiele przetrwało do dnia dzisiejszego. Tamta formacja przeszła do historii; dziś zajmują się nią głównie poloniści. Potem mieliśmy już tylko pojedynczych piewców w rodzaju Ożoga, Nowaka czy Harasymowicza. Teraz mamy Suwińskiego.
Ale to już zupełnie inna dykcja. Bartosz Suwiński pisze „przyrodnicze epigramaty” o charakterze czysto impresyjnym. Przytaczam trzy – dla przykładu: 1. Widzenie: Na rzece rozchodzą się fałdy. / Kaczka płynie pod wiatr. Lotki zbite / jak grunt. Cień odbija się w wodzie. 2. Okiść: Na gałęzi przysiadła pliszka. / Pośród łanów skryte zające i maki. / Łopian na brzegu łąki, / w jego liściach zbłąkany trzmiel / z naderwanym skrzydłem / próbuje wzbić się do lotu. 3.Ruń: Nietoperz chwyta owady, / rzeka sunie w dół. // Żyto stoi nieruchomo jak zacięta wskazówka. / Liście młodej kukurydzy zwarte i suche, / choć wilgoć naciera z każdej strony.
I tak brzmi niemal cały tomik. Jest tu kilka bardziej rozwiniętych wierszy, ożywiających całość, ale dominuje timbr, jaki wyżej zacytowałem.
Powtarzam: taki tomik to ewenement. Znamy przecież ten zgiełk w poezji dnia dzisiejszego i trzeba przyznać Suwińskiemu, że podjął odważną decyzję outsider twa lirycznego.
Ale chyba wpadł w pułapkę. Nie twierdze, że te wiersze są złe, lecz ich impresyjność to – moim zdaniem – za mało jak na ambicje współczesnej poezji. Jeden z tekstów nosi tytuł Migawki; są to trzywersowe obrazki „z natury”. I jeśli czytam np. Woda spłynie w kałuże, przez które / będzie skakać dziecko / i zmoczy gumiaki lub: Stonka na ziemniakach / dziurawi liście, grudy piasku / roznieciły kurzawę to nie jestem pewny, czy nie tracę czasu na tego typu konstatacje.

Doceniam Suwińskiego, lecz sądzę, że znam masę lepszych i ważniejszych wierszy. Tu brakuje mi wplątania jakiejś refleksji egzystencjalnej, czegoś, co niosłoby sensy, nie tylko impresje i obrazki. Sam „landszaft” to za mało. W tym opisywaniu Natury poeta prawdopodobnie widzi swoją misję, ale niemal wszystko urywa na poziomie obrazków.
Paweł Tański prowadzi ten cykl w Wydawnictwie FORMA. Jak zwykle skomentował nowy tomik Suwińskiego na plecach okładki. Sądzę, że tym razem przesadnie. Choć zastrzegam się: te wiersze mogą trafić we wrażliwość niektórych czytelników. Mnie, mieszczucha, do końca nie zadowoliły.

Bartosz Suwiński „Wyraj”, Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2017, str. 44

Leszek Żuliński

 

Przeczytaj też u nas comiesięczne „Notatki na marginesach” B. Suwińskiego, impresję „Pory poezji. Sześć notatek z lektury Miłobędzkiej”, wiersze autora w dziale 'poezja', a także w 'porcie literackim' recenzje jego tomików: Bliki (2013), Odpust (2013), Uroczysko (2014) oraz książki eseistycznej Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej (2017)