Janusz Drzewucki „Środek ciężkości. Szkice o współczesnej liryce polskiej”, Instytut Mikołowski, Mikołów 2016, str. 362

Kategoria: port literacki Utworzono: wtorek, 14 luty 2017 Opublikowano: wtorek, 14 luty 2017 Drukuj E-mail


Leszek Żuliński

ŻYCIOCZYTANIE JANUSZA DRZEWUCKIEGO

Janusza Drzewuckiego chyba przedstawiać nie muszę. Przypomnę tylko: od lat jest znanym poetą i krytykiem literackim. I od lat prowadzi dział poezji w miesięczniku „Twórczość” istniejącym – to ewenement – od 1945 roku.

Najnowsza książka Drzewuckiego to wybór jego recenzji z ostatnich dwudziestu lat – solidny i opasły. Poniekąd jest to kontynuacja dwóch poprzednich książek tego krytyka: Smaki słowa (1999) i Charakter pisma (2015). W sumie, gdyby posłużyć się słowem „tryptyk”, jest to znakomity obraz krytyki towarzyszącej naszej poezji od tylu lat, że panorama ocen tworzy jeden wielki esej o tym, co działo się za życia naszego – Janusza i mojego – pokolenia.

Policzyłem: w tej trzeciej z kolei książce autor w sumie przypomina nam 45 tomików spośród innych, które recenzował. Autorzy znani: m.in. Brakoniecki, Dehnel, Grześczak, Hoffman, Jerzyna, Kaliszewski, Karasek, Karpowicz, Kass, Kawiński, Kronhold, Międzyrzecki, Mikołajewski, Szuber, Śliwiak… No a przecież jest tego trzy razy więcej. Nie znajdziecie tu nazwisk takiego kalibru jak np. Grochowiak, Herbert, Różewicz – i dobrze, bo o nich wiemy już wszystko. Drzewucki recenzował bieżące książki, a i spośród nich musiał i chciał wybrać najbardziej go interesujące.

O poszczególnych recenzjach nie będę tu pisał, bo byśmy się pogubili w lesie ocen i komentarzy. Za to kilka słów o dwóch innych cymesach: wstępie i zakończeniu. Tu Drzewucki zgłasza nam „egzegezę” swojej „krytycznoliterackiej filozofii”. Czytałem to z zapartym tchem. Bo wiesz, Januszu – tu zwracam się do autora – że jakbym sam czytał siebie, choć nigdy czegoś takiego nie napisałem. Ale ten wstęp "Kilka zdań o sobie zamiast wstępu" to jakbym od lat nosił w sam sobie.

Oto kilka zasad krytycznoliterackich wyborów i busoli… Pierwsza zasada: Pierwszą decyzją krytycznoliteracką jest dla mnie wybór dzieła, o którym chcę pisać… Nie wnikam w szczegóły, bo by mi miejsca nie starczyło, ale Drzewucki komunikuje: przebieram w książkach, nie recenzuję „jak leci”. Szukam oryginalności, odkładam na bok książki, które mnie nie porywają i pozostawiają obojętnym.

Druga zasada: Obca jest mi w krytyce programowość. Drzewuckiego interesuje go „literatura dla literatury”. Co to znaczy? Ano tyle, ze „ideowość” książki jest dla niego wtórna; jej walor przesądza oryginalność i talent. A jeśli coś wart jest światooobraz, to taki, w którym czytelnik się odnajduje.

Następnie Drzewucki zastrzega się, że nie jest krytykiem akademickim. Komentuje poetów, którzy piszą nie „stadnie”, lecz takich, którzy od siebie się odróżniają, ale równocześnie ucapiają „chwile swojego czasu”. Ładne zdanie: Fascynuje mnie środek ciężkości poezji każdego poety z osobna. Stąd ten „środek ciężkości” awansował na tytuł tej książki.

A teraz cytuję arcyważną deklarację Drzewuckiego: Wierzę, że polska poezja współczesna – jaka jest głównym przedmiotem moich zainteresowań – nieustannie się staje, zmienia się, przekształca, podlega przemianom. Hierarchia tej poezji również stale się kształtuje. Nie ma co udawać, że karty zostały już przetasowane i rozdane. Wierzę, że polska poezja współczesna jest większa niż nam się wydaje. Moim obowiązkiem – jako krytyka literackiego – jest czytać ją i pisać o niej na własny rachunek, czyli na własną odpowiedzialność. Przy okazji pilnuję siebie i tego, kim jestem, czym się zajmuję, aby – w dobie gospodarki rynkowej – nie pomylić krytyki literackiej z marketingiem, promocją i reklamą.

Ech, Janusz, niech Cię diabli wezmą… Zazdroszczę, że to ja wcześniej nie wpadłem na taka deklarację.

Jak zaznaczyłem na początku, nie będę tu komentował poszczególnych recenzji, bo z tego korca maku bym nie wyszedł, więc przeskakuję na koniec książki. Tu duża ciekawostka: w 2015 roku szczeciński „eleWator” rozpisał ankietę na temat bieżącej krytyki. Zaproszeni do ankiety autorzy musieli odpowiedzieć na cztery pytania. I Drzewucki odpowiada…

Po pierwsze, mówi, że spośród współczesnych krytyków literackich najbardziej odpowiadają mu koncepcje i działania René Girarda i Henryka Berezy: Krytyk powinien być mediatorem między pisarzem a czytelnikiem, ale także między czytelnikiem a pisarzem, lecz nie tylko: powinien być również mediatorem między czytelnikiem a wydawcą. Życioczytanie to klucz dobrego krytyka.

Po drugie: Drzewucki debiutowa jako krytyk w 1985 roku. Opowiada z grubsza ten okres, który obserwował przez 30 lat. I – zdanie to podzielam – ubolewa, że my, krytycy, coraz bardziej wsiąkamy w niszę. Żurnalistyka oraz klaka wypychają dawny, zacny etos krytyki. Reklama, promocja, handel wzięły sprawy w swoje ręce. Marketing dźwignią książki. Tylko jakiej i w jakiej intencji? Idąc na skróty: Drzewucki wygarnął, że my, krytycy, wchodzimy w rolę „chłopca na posyłki”. A ja pytam: co będzie dalej?

Po trzecie: Drzewucki poddaje krytyce krytykę akademicką, naukową. Tak, mamy na niwie krytycznoliterackiej dwa osobne światy. Podzielam to zdanie i tylko nadzieja w tym, że my, „normalni, przaśni recenzenci” jednak bardziej będziemy opiniodawczy niż nasi uczeni docenci.

Po czwarte, przytaczam fragment cytatu Drzewuckiego z Henryka Berezy: Prawdziwa literatura była, jest i pozostanie do końca sztuką rękodzieła, nie będzie miało do niej dostępu nic z ersatzu i sztucznego tworzywa, będzie to zawsze sztuka poszukiwań, odkryć, błądzeń i nieustannego ryzyka, dla pseudoliteratury zaczyna się dopiero prawdziwy wiek złoty, z namiastki i ersatzu będzie się ją produkować maszynowo, seryjnie i absolutnie cynicznie…

Brawo Bereza!, brawo Drzewucki!

Janusz Drzewucki „Środek ciężkości. Szkice o współczesnej liryce polskiej”, Instytut Mikołowski, Mikołów 2016, str. 362

Leszek Żuliński

 

Przeczytaj też w tym dziale niżej recenzje publikacji J. Drzewuckiego Stan skupienia. Książki o prozie (2014) oraz tomiku poetyckiego Rzeki Portugalii (2016)