Korespondent wojenny, Krajobraz po bitwie

Kategoria: poezja Opublikowano: piątek, 29 styczeń 2010 Drukuj E-mail


Jerzy Utkin

 

KORESPONDENT WOJENNY

depesza za depeszą panowie w fotelach
czytają o kolejnych strategicznych celach

korespondent wojenny pod ogniem moździerzy
nie ma złudzeń najmniejszych nikomu nie wierzy

za dużo chyba widział by w spokoju ducha
generałów ministrów kłamstw kolejnych słuchać

o misjach pokojowych braterskiej pomocy
ciągną długie transporty pod osłoną nocy

miast żywności i leków kwitnie handel bronią
zabiegi dyplomatów ten proceder chronią

brudny biznes najlepszy zysk w czystej postaci
choć na chleb nie ma forsy za czołgi się płaci

głowice nuklearne lub zwykłe maczety
wciąż pod nóż idą starcy dzieci i kobiety

za dużo chyba widział by wrócić do domu
w pyle drogi skurczony nie powie nikomu

 



KRAJOBRAZ PO BITWIE

rdzewiejąca trawa łasi się do słońca
w oczy słońcu patrzą oczy niewidzące

oczy szkliste zimne martwą mgłą zasnute
wypływają z twarzy potrąconej butem

chciwe usta ziemi pochłaniają wszystko
żrące ścierwo czerwie i pobojowisko

rosa zwilża wargi czule jak kobieta
pozostawia pustki lodowaty letarg

dogasają gwiazdy ciemno jak cholera
czy to razem z nimi ranny Bóg umiera

wrony czarną chmarą krążą nad padliną
tych co już zginęli albo wkrótce zginą

szwadron w butnej szarży szable na pancerze
gąsienice czołgów jak bezmyślne zwierzę

miażdżą kwiat u czaka chłopcy malowani
leżą stratowani wraz z końmi ułani

szał natarcia studzą salwy samopałów
na rzeź gnanych polem wciąż nowych oddziałów

pod ogniem regiment kładzie się pokotem
paszcze dział na strzępy rwą szarą piechotę

chrzęszczą pod nogami łuski po pociskach
przestrzelony kirys i pogięta miska

połamane drzewce i w strzępach proporce
dzieje narodowe mierzy ktoś na korce

handlarz kram otwiera na nim moc starzyzny
przodków naszych kości i w pamięci blizny

opuszczają skrzydła orły na sztandarach
Bóg Honor Ojczyzna dawno już na marach

tu wszystko na sprzedaż kapłani mamony
licząc zysków krocie zacierają szpony

milczą złote rogi dzwony martwą ciszą
nie biją na trwogę nieme się kołyszą

sumienie w zaniku niepotrzebna duma
głód sensu zagłusza bilans saldo suma

zgraja groszorobów wytrwałych ciułaczy
bożek złoty cielec więcej dla nich znaczy

niż spojrzenie w oczy szczery uścisk dłoni
sprzedadzą każdego lecz to właśnie oni

dyktują warunki narzucają prawa
byś podobny do nich z każdym dniem się stawał

najważniejsza kwestia ropa węgiel złoto
kopalnie diamentów ludzkie życie w błoto

zawsze są gotowi wdeptać bez wahania
w majestacie prawa które ich osłania

błądzą cienie chłopców którzy krew przelali
pośród pól bitewnych by spokojnie spali

królowie magnaci w puchowych piernatach
ci władcy ich życia i panowie świata

gdy w grę wchodzą zyski nie ma sentymentów
jedni krew z żył toczą by stopa procentów

wzrastała bez końca a drudzy spokojnie
zbijali kapitał na krwią wrzącej wojnie


Latarnia Morska 4/2006