Gry i zabawy, ***(Magdalena pamięta...), Przegląd zagadnień funeralnych

Kategoria: poezja Opublikowano: czwartek, 21 styczeń 2010


Kornelia Piela

 

GRY I ZABAWY

Snujemy historie. Tak małe dziewczynki grają z nami w kulki.
Dajemy się ogrywać zamiast zawczasu kupić dodatkowy komplet,
a potem zagrać jak z kimś godnym nawet całkowitej klęski.
Może to nie kulki, tylko marienbadki, może to gry noir.

Tylko kto jest wtedy tym mężczyzną w cieniu, co zawsze wygrywa?
Pytanie wprowadza wątek kryminalny, dalej, laleczko, będzie tylko lepiej.
Dajemy im nitki, udajemy, że można nas po nich prowadzić.
Zatykamy uszy. W drodze zapominamy, gdzie kiedyś był kłębek.

Prowadź mnie tak, prowadź piosenko wprost do zakończenia,
które, raz zaczęte, toczy się do dołka, lecz nigdy nie trafia.
Zdanie, gdy się przyśni, pamięta się długo. Chcielibyśmy wiedzieć,
czy Szeherezada w ogóle sypiała. Jeśli tak, to z kim.

 


***

Magdalena pamięta, jak ustalali miejsce spotkania na wypadek
wojen, powodzi i huraganów. Na wypadek końca świata.
Na wszelki wypadek. Nie mieli ślubu, nie dał jej pierścionka.
Osobno chodzili do wróżki i ginekologa. To miało być nieopodal rzeki.

A jeżeli rzeki nie będzie? Musimy być silni, kochana.
Przecież urodziny masz w maju, mówił przy innych
okazjach i już jej kwiatów nie znosił. Potem znowu się starał,
a ona też jakimś innym śpiewała szlagiery miłosne.

Panowie, słuchajcie mnie proszę, zbliża się bowiem dzień sądu.
Magdzie nocami śnią się wojny, ale opowiada kolejnym
mężczyznom, że oni. Nie dodaje, że w dwóch sytuacjach.

Miłość parzysta i brudna z głodu kradnie ziemniaki.
Miłość nieparzysta wojskowa strzela do kradnącego.
Nie dodaje, że rzecz się dzieje nieopodal rzeki.

 


PRZEGLĄD ZAGADNIEŃ FUNERALNYCH

Teraz ustąp, usuń się, uśnij. Skoro coś ma trwać i tak
nie ustanie, po co jeszcze dokładać jakiś swój napiwek?
Potem, jak dziś rano, stoisz całkiem sam przed automatem z kawą
i myślisz, że może właśnie jeden mały kubek mógłby coś zmienić
(skoro coś ma trwać i tak nie ustanie), lecz nie znajdujesz drobnych.
Szukasz po kieszeniach. Stare paragony, kilkudniowe zwitki
z dawno przekroczonym terminem przydatności. I przychodzą ci na myśl
te wszystkie kelnerki, stare primadonny utyte i w bardzo kiepskim makijażu,
i te wszystkie skarby, co im zostawiłeś, lekkomyślnie kładąc na stole
kilka większych monet lub mówiąc prawie jak królewicz ależ reszty nie trzeba.
Więc nie będzie reszty. Lecz czemu ich nie ma dziś rano i wczoraj
w południe i nocą i czemu znów trzeba ze sobą zasypiać, budzić się,
codziennie pić kawę, nie myśleć o jutrze, nie pamiętać wczoraj.


Latarnia Morska 4 (8) 2007 / 1 (9) 2008