Spojrzenie z Marsa

Kategoria: felietony Utworzono: niedziela, 27 grudzień 2015 Opublikowano: niedziela, 27 grudzień 2015


Marian L. Bednarek

W relacji przestrzeń - kamienie, gdy ego zmniejsza się do malutkiego ziarenka materii, które tylko milczeć może w największym wypadku, czyli prawie że nie być, świetlna otulina jedyną jego matką jest. Takie właśnie ego zobaczyłem na Marsie. Przyznać jednak muszę, że słowo “matka” jest tu jakieś nie matkowate bo to jakby matka niematek to światło zza widnokręgu. Ale  jednak światło. Milczenie małych kamyczków i ziarenek – oto co język może wyrazić, tylko tyle. Żadnego zaczepienia w naturze, żadnego Genesis, żadnego początku.

Gdzież na tej pustyni iskierka ego? Jedyną iskierką to te fotki “Curiosity” i kawałki jego sprzętu. A gdyby tak tam zamieszkać?, pomyślałem nie myśląc. Ale kim my właściwe jesteśmy? My istoty żyjące na tej pustyni bezmiaru, między tymi galaktykami?, uzależnieni od szukania sensu życia, bo szukanie to nasze jedyne zajęcie, alfa i omega istnienia, początek jego i koniec jak powiedział nasz Bóg, bo nie wiem czy Mars ma Boga.

Kultura żywego kamienia – to jedyna prawdziwa kategoria żywej istoty na planecie Ziemia. Gdy z tego tematu przeskoczyłem nagle na listę Najważniejszych wydarzeń na planecie Ziemia 2012, zobaczyłem Księżną Kate w ciąży, więc złapałem się za brzuch i urodziłem 1000 wiecznych piór radości. Po prostu facet urodził pióra, a wszystkie mówiły ( a może pisały?) “tata” i “mama”. A gdy znowu spojrzałem na fotkę Marsa a potem na temat “Zaskakująca porażka Pawlaka”, odbiło mi się blachą starej konserwy i przydrożnym słupem betonowym z lat 60, który od dawna pożegnał się z przepływem energii i teraz tylko straszy tymi ślepkami betonowymi. Doprawdy kamienie Marsa mają zdolność przemieniania Ziemskich szpitali psychiatrycznych w pasieki pszczół, w ule. Nie wiem jak to wytłumaczyć, jak opatentować na dłużej?, żeby to wylazło z głowy i się urzeczywistniło. No ale  kontynuując, pan wicepremier Pawlak na pewno zostanie w przyszłości matką królową pszczół. Myślę że to bardzo pozytywna diagnoza.

Wracam na Marsa. Obiektywy Łazika, lasery i “paluszki” w pełnej aktywności grzebią w ziemi. To znaczy w  jakiejś marsówce,  bo nie wiem jak tą jego glebę nazwać. Gramolą się, gmerają w rudawych pyłach i kamieniach. Znów odlot na Ziemię, a tam nowe wydarzenie “Przewrót w PZPN” (Boniek został prezesem). No to dopiero odpał. Jakbym się napił paliwa statku kosmicznego, zmieszanego z kwasem z kiszonej kapusty. A potem jak po naciśnięciu guzika startu, beczką przyszłości wyleciałem w powietrze i znowu się gapię co stalowe kończyny Łazika wynalazły? Czerwony laser uderza o skały “puk, puk, puk, puk”, jest tam kto? Nic. Może kiedyś zagnieździ się tutaj Coś? Na razie wszystko jest ukryte. Znów patrzę na Ziemię, a tam “Kolejowa katastrofa pod Szczekocinami”.

Przez chwilę zwątpiłem w sens trzymania pióra w dłoni. A pióro zawsze było dla mnie drogowskazem, wentylem bezpieczeństwa. Bo można wywalić przecież  wszystko na kartkę, wylądować na niej ręką jak samolot na białym lotnisku, z brawami na pokładzie, jak dobrze pójdzie. Jeśli człowiek ma gdzie lądować, to jest to już pół sukcesu, myślę. Prawdziwy sukces to dobre lądowanie – chyba to nowy paradygmat najbliższej przyszłości. No ale znowu spojrzałem na listę najważniejszych wydarzeń na planecie Ziemia 2012. A tam co? “Proces i skazanie Andersa Breivika”, szaleńca z Norwegii. Strzelanie, w ostateczności, zamienia ludzi w pył. Ale życie planety to także uśmiech ty psychopato, pomyślałem. Zostaw ich. Niech się opalają na tej wyspie i pieprzą się, bo to ich młodość...

Widzę że nie wiesz po co są kamienie. Zacznij od kamieni. Rozmawiaj z kamieniami. One ponoć znają prawdy boskie, jeśli już chwytasz się za robienie porządku. Ja bym go skazał na 30 lat rozmowy z kamieniami w jakichś kamieniołomach. Żeby jednak wzbogacić jego język, zaopatrzyłbym go w najlepsze narzędzia rzeźbiarza, najlepszy sprzęt. Niech rzeźbi. Niech przemienia materię na język formy. Tak bym zakończył tę sprawę. Po odsiedzeniu wyroku ( jeśli by oczywiście przeżył)  zorganizowałbym mu wystawę. Może pokraczną, mniej lub bardziej udaną, ale byłby to jego 30 letni dorobek. Rzeźby byłego świra Andersa Breivika. A tytuł wystawy by brzmiał “Odpowiedź Kamienia”. Tak by wyglądał mój wpierdziel, mój wyrok Najwyższy Sądzie.

Znowu patrzę na Marsa, ale na inną fotkę. Tym razem złotawe skaliste góry i złotawy piach. Kamiory podobne do ziemskich. Srebrnawy sześciokołowy Łazik “Curiosity” jak nabzdyczona laska pozuje do zdjęć. Szpanerski gest jakby dłoni poszukującej, rzuca przed siebie, podobny do naszego, słoneczny cień. Metalowe oka i różne czujniki szukają rozgrzebanego, jeszcze ciepłego łóżka. Ale na łóżko jeszcze za wcześnie, oj za wcześnie, nadal dla nas tylko pustka, muldy, piach, pył Krateru Gala, kamienie. A u nas na Ziemi umiera Szymborska, w pełnym rozkwicie planety, a nawet w pewnym przesycie, gdyż życie straciło dla niektórych wartość , jak zauważyłem.

A Mars wprost  przeciwnie, czeka na piewcę  swej planety, na swojego pierwszego poetę, na swój pragenesis. Czy to znowu po przeprowadzkach będziemy my? Czy ktoś inny?

(28.XII.2012)

Marian L. Bednarek

 

 

Przeczytaj też niżej inne felietony M. L. Bednarka, utwory w dziale “proza”, a także recenzje jego książek – zbioru próz Sianoskręt (2012) – pióra Agnieszki Narloch oraz tomu wierszy Rozmowa z ptakiem (2014) – pióra Jolanty Szwarc