Spłaszczeńcy

Kategoria: felietony Utworzono: niedziela, 22 czerwiec 2014 Opublikowano: niedziela, 22 czerwiec 2014

Marian Lech Bednarek

Pokraka intelektualna i fizyczna, czy to jest moja figura stylistyczna, aby zobrazować własną pokorę? Ostatnio nie mogę wyjść poza tematykę subiektywności. I to jeszcze zamkniętej we własnych tylko opłotkach. Wszyscy w tym kręgu mi najbliższym, a może i całego województwa cuchną mi, cuchną mi czymś za bardzo znanym, co raczej napawa wstydem niż dumą. Wstydzimy się tego wszyscy, ale udajemy że tego nie ma. Co to jest? Jest to spłaszczenie ducha, które ciągniemy za sobą jak kikut nogi.

Robimy wtedy bardzo efektowne fotografie prasowe, stajemy w rzędzie, z odznaczeniami na piersiach i uśmiechamy się. Potem oglądamy się w tych gazetach, miesięcznikach, na kredowym lub offsetowym papierze. I dalej wstyd, unosi się nad ziemią jak chmura dymu.

Przygarbieni wewnątrz, wewnętrzne garbusy idziemy za swoimi nogami. Bo nogi już tylko rządzą gdzie mamy iść. Narzucają ilość kilometrów i kierunek. I idziemy za nimi jak za Panem Przywódcą, do Nowego Jeruzalem, gdzie przywita nas tłum regionalnych klusek z takąż samą kapustą. Gdy oklaski przycichną, mówimy „gówno jest słońcem”. I grzejemy się w tym słońcu. Jego promyki wszędzie docierają. Żadna chmura go nie zasłoni. W takim to pejzażu przemija nasz czas oszukany.

Oszukany czas nie przyszedł do głowy Heideggerowi, ale mnie przyszedł, mój własny byt i własny czas. Po heideggerowsku brzmiałoby to „Czas i byt oszukany”, po niemiecku Sein und zeit betrügen. Przeciwko takiej okupacji można jedynie wytoczyć, a nawet trzeba, armatę własnej fantazji. Wycelować w potwora spłaszczenia i walnąć. Spłaszczeniec będzie się chował, pomykał, oddając reklamowe strzały w moim kierunku. Ale nie wolno zwątpić. Znowu trzeba załadować armatę i wystrzelić. Wiadomo że jego prawdziwy odpór przyjdzie dopiero w niedzielę. Niedziela to dla nich wielki walec do spłaszczania. Horyzont zaludni się, będzie się ruszał jak zbliżające się bataliony. Spłaszczeńcy z chorągiewkami, z całym swym dobytkiem spłaszczenia, z jego wycelowanymi we mnie paluchami będą zbliżać się, by mnie okrążyć i pokonać. A to za każdym razem inaczej wygląda, gdy kalendarz naładowany świętami wyznacza rytm. A spłaszczeńcy to konkretnie kto? Ano ci, którzy pospolitość wynoszą na ołtarze, a urzędasy temu pomagają, zatwierdzając to wszystko paragrafami i nakazami, aż łańcuchy więzienne dźwięczą w powietrzu.

Już świta wtorkiem. Zgłodniałem. Załaduję armatę i pójdę spać. Czuję jak opanowuje mnie ciało śpiącego wilczura. Czasownik „spać”, najgłębszy z czasowników we wspólnie wdychanym i wydychanym powietrzu. To mi nasuwa osobę międzyludzką, taki homo sapiens H2O, coś co żyje między ludźmi, człowiek powietrzny, mediator, przeprowadza mediacje w każdym zakresie konfliktów. Kiedyś takim mediatorem w zakresie polityki był premier Tadeusz Mazowiecki, obecnie nieżyjący, prawy człowiek, bronił ludzi przed spłaszczeniem.

Nie było mnie.

Obudziłem się. Słońce normalne, świeci mi w okno. Cisza, jak zwykle, przed burzą. Na pewno bankowi szpicle namierzają już mój dom. Zaraz przydrepczą od nich listy i zajęczą esemesy. W tej instytucji tryby cały czas kręcą się spłaszczając horyzonty do plantacji białych niewolników. Od rana do wieczora pomruk przypominający zapracowany ul. Oszukany czas, ale zawsze można powiedzieć laborare est orare, czyli inaczej - nastrójmy gitarę. Armata fantazji wymierzona przeciwko spłaszczeńcom. Kiedyś mówiło się „Uwaga, nadchodzą barbarzyńcy!” . Dziś mówi się „Uwaga! Spłaszczeńcy już przyszli!” i rozmnożyli się według nowych traktatów. Spłaściochy wydają na świat nowe pokolenia spłaścioszków, które kiedyś dorosną i wezmą wszystko w swoje łapy, na pewno też jakoś dziwnie spłaszczone. No bo jak inaczej? Spłaszczona łapa jest jak łopata? Czy jak ssawka, która tylko ssie w białej rękawiczce? Czym jest spłaszczenie bez osoby? Arkuszem blachy w pobliskim markecie? Blacha nas pokonała. Ja pokonany dalej jednak mogę pisać, bo czy duszę można spłaszczyć?

Podobają mi się takie słowa jak: rewolucja, spłaściochy, beczkowóz, księżycówka (żona księżyca lub wódka), serenada, samosiejki, rusałki, stokrotka, przycichajka, poletko, kredens. No i mógłbym tak jeszcze długo wymieniać. Ale ogólnie można to zakończenie uznać za zdanie w obronie też pionu takiego jak wierzba, topola, brzoza i lipa.

Marian Lech Bednarek



Przeczytaj też felietony i prozy M.L. Bednarka – odpowiednio w działach „felietony” i „proza”, a także w "porcie literackim" recenzję jego zbioru opowiadań Sianoskręt (2012) pióra Agnieszki Narloch