Dariusz znad Brdy, Friedrich znad Neckaru

Kategoria: eseje i szkice Opublikowano: środa, 16 luty 2011


Krystian Medard Manteuffel

                                    Przeczytane w Niemczech


            Well, now that we have seen each other,  
            If you’ll believe in me, I’ll believe in you.

            Lewis Carroll; wyznanie Jednorożca 
            w zbiorze Through the Looking Glass

 

 1.
   Intrygującym jest niewątpliwie dla każdego pasjonata poezji trzymać w ręku zbiór wierszy o tak frapującym tytule jak Czaszka Kartezjusza. Pierwszym odruchem jest chęć odświeżenia  sobie wiedzy o tym filozofie, zanim poznamy bliżej poetę; pokaż mi swoich przyjaciół, powiem ci kim jesteś. I niewątpliwie jest to myśl właściwa i trzeba to zrobić, gdy czasem nasza wiedza na ten temat sprowadza się do tego, co z tego samego powodu uczyniliśmy chcąc zgłębić Herberta. A było to już lat temu...  
Ale Lebioda zmienia swój zbiór natychmiast z intrygującego w przewrotny, bowiem po otwarciu okładki czytamy wiersz o... czaszce jednorożca, jedynie tytuł wiersza „Krew jednorożca” zwodzi nieco. I to wiersz uhonorowany pozycją otwierającą zbiór, jeszcze przed stroną tytułową, wprost jako motto tej książki. Co jest do cholery?! Ale wiersz już nas chwycił i wciągnął! Jednorożec! Jednorożec to jedna z tych postaci, o których racjonaliści mówią: postać mityczna, ignorując całkowicie jego odwieczną obecność w kulturach całego świata. W krajach Dalekiego Wschodu i Europy, Mahrebu i Orientu jak na obu kontynentach amerykańskich. Oczywiście, że racjonalizacja cywilizacji ludzkiej doprowadziła do jego zaginięcia, a nawet ignoruje jego istnienie w przeszłości, ale widywano go w Chinach, Mongolii, w Imperium Tatarskim, Persji, w Karpatach, Asyrii, Babilonie, Elamie, Chaldei, Ziemi Świętej, Egipcie, Afryce, Polsce, Skandynawii, na Florydzie i na granicy kanadyjskiej. A także w Japonii, w Niemczech i oczywiście w Indiach. Jest symbolem czystego rozumu, mądrości, inteligencji; wspaniałości, monarchii absolutnej, siły; agresywności, dzikości, nieustraszoności, odwagi, męskiej aktywności, szybkości; szlachetności, cnoty, uwznioślonej płciowości; pokoju, samotności, życia zakonnego; śmierci; czystości, dziewictwa; kobiecej bierności, łagodności. Pragnienie spotkania jednorożca jest wciąż tak samo żywe, a gdy pragnienie się spełnia, kryjemy się z tym przed światem. Istnieją przeto wcześniejsze opisy tego sympatycznego i pomocnego poetom zwierzęcia. Franciszkański kronikarz Salimbene de Adam pisze, iż brat Iohanninus de Ollos de Parma, gdy był w Egipcie i odwiedzał chrześcijan w niewoli saraceńskiej, widział jednorożca.
   Niewątpliwie to, co prezentuje nam Dariusz Tomasz Lebioda, to opis unikalny, a ponieważ jednorożec jest symbolem czystego rozumu, poczesne miejsce dla tego wiersza w zbiorze, w którym będziemy oczekiwać odbicia racjonalistycznej przecież filozofii Kartezjusza, jest też w pełni uzasadnione.

...twoim przeznaczeniem jest wieczność
a nigdy jej nie zaznasz

twoim przeznaczeniem jest śmierć
a nigdy jej nie dotkniesz

twoim przeznaczeniem jest byt
a nie istniejesz...

- refleksjonuje poeta znad Brdy oględziny czaszki zwierzęcia. Twoim przeznaczeniem jest byt, a nie istniejesz! Antyteza racjonalistycznej filozofii kartezjańskej, stawiana, aby posłużyła do przeprowadzenia dowodu dla tezy Kartezjusza? Dla fascynacji tą tezą naszego wielkiego współczesnego, Zbigniewa Herberta? To byłoby nawet na miejscu. Dr Lebioda jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu im. Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Jest krytykiem literatury. Znam tomy jego opracowań krytycznych o literaturze polskiej okresu romantyzmu. Dążenie śladami petów tego okresu daleko w obszary kosmogonii, aby dotrzeć do źródeł przesłania odbieranego przez tych geniuszy romantycznych jest bezprzykładne w polskiej krytyce literackiej. Drobiazgowe i dokumentalne. Ale wróćmy do tej postaci jednorożca. Lebioda nie był osamotniony roztaczając przed nami ego tego zwierzęcia. Pionierskie zasługi w literaturze pięknej czasu nowożytnego należą do Lewisa Carrolla, od którego wziąłem motto do tej recenzji. W latach osiemdziesiątych głośny stał się film Blade Runnera „Łowca androidów”. Mógł on niebawem być legalnie rozpowszechniany w Polsce, ponieważ rodząca się nowa rzeczywistość nosiła w sobie od zarania cechy pokrewne do wymyślonych przez amerykańskiego reżysera. Do tej pory nie udało nam się zidentyfikować z całą pewnością, skąd wzięły się Androidy w naszym życiu publicznym. A także łowcy tych androidów. I tak jak w filmie, dziś nie wiadomo już, łowcy, czy łowieni są androidami. Ci z filmu przybyli z kosmosu zdesperowani krótkotrwałym życiem, jakie im pozostało. Gdy w rozwijającym się w jego toku akcji filmu qui pro quo, nikt nie był  już pewny, kto tam jest androidem, a kto człowiekiem, sami bohaterzy zaczynają wątpić kim są i stawiaja sobie pytanie: A kto z nas żyje naprawdę?, jednorożec proponuje rozsądnie: Well, now that we have seen each other, if you’ll believe in me, I’ll believe in you. Może jedną rzeczywiście żyjącą postacią jest sam jednorożec, który miał pojawić się we śnie głównego bohatera, który – nomen-omen – nazywa się Desckard? A może nasze życie jest snem?.. No cóż, za chwilę stwierdzimy sami, że takiej percepcji tego, co nazywamy „życiem” René Descartes nie przewidział. René Descartes był racjonalistą!
  
2.
   Jeśli nawet jakiś pojedynczy wiersz „nie trafia do naszej duszy”, to trzeba wtedy sięgnąć po cały zbiór i czytać tak, jak zbiory wierszy czytać należy: od początku, nie pomijając motta, kolejno, do ostatniego. Nic już na to nie poradzimy, że komercjalizacja doprowadziła do tego, że mnożą się wydawnictwa nie wydające coś lecz za coś. Biorąc do ręki zbiór poezji musimy spojrzeć na wydawnictwo i na nazwisko autora; jedno z  tych danych rozpoznawczych zagwarantuje nam dobrą literaturę. Poczesne miejsce dla wiersza „Krew nosorożca” w zbiorze zatytułowanym Czaszka Kartezjusza powoduje, że od tego momentu będziemy czuli specyficzny, nieco mistyczny, krwioobieg nieodgadnionego zwierzęcia zagłębiając się w wierszach całego cyklu. Wiersze tego cyklu, pojedynczo i w postaci całego zbioru, tłumaczone były i czytane na spotkaniach poetyckich w USA i w Niemczech, w Czechach i na Litwie, we Francji wszędzie wywołując wrażenie czegoś, co istniało w nas, a my o tym nie wiedzieliśmy. Lebioda oglądając czaszkę siedemnastowiecznego racjonalisty wypełnia ją poezją eschatologiczną inspirowaną czasem z początku wieku dwudziestego, po wydarzeniach, które wstrząsnęły światem, poruszyły umysły i zrodziły filozofię ponowoczesną, jak nazywa się ją teraz w jej zaraniu. Punkt wyjścia dla rozmyślań dla filozofii kartezjańskiej i eschatologii będzie zawsze jeden: tu i teraz. Jednak podczas, gdy kartezjanizm poprowadzi nas do Boga tylnymi drzwiami, zwanymi ZWĄTPIENIE, eschatologia otwiera nam drzwi frontowe, którymi jest NADZIEJA. Jak ma się dziś, czterysta lat od utkwienia Kartezjusza w śnieżnych zaspach pod Ulmem, (Lebioda wspomina ten fakt w wierszu tytułowym!) relacja między eschatologią, teologią nadziei, a jego ówczesnymi, racjonalistycznymi medytacjami, potępionymi przecież przez Watykan?  Każda z tez filozofii znanych wówczas Kartezjuszowi skłaniała go do stawiania antytez. Każde stwierdzenie filozoficzne było niewystarczające dla bezkrytycznego zaakceptowania. Nic nie było pewne, włącznie z tym, co nazywamy otaczającym nas światem, a nawet jego własne istnienie zdawało się wątpliwe w tak natrętnym uczuciu zwątpienia. Pewne było dla niego jedynie to, że myśli. Idąc drogą dedukcji z faktu, że istnieje myślenie można wysnuć wniosek, że istnieje też coś, co myśli, czyli ja istnieję. Gdyby moje myśli dotyczyły wyłącznie mnie samego, znaczyłoby to, że jestem  sam i są moje myśli i nie ma nic więcej. Ponieważ zaś myśli krążą wokół określonych faktów, rzeczy i osób, muszą one też istnieć, no bo skąd znalazły się one w moich myślach? Myśląc zaś racjonalnie nie mogę pogodzić i z tym, że ta otaczająca mnie rzeczywistość, która już nie jest złudzeniem, mogła się wziąć z niczego; ktoś musiał ją stworzyć. Nie byłem to ja sam, bo nic takiego nie pamiętam. Musiał to być więc ktoś inny. Pytając innych ludzi dochodzę do wniosku, że to też nie oni. A zatem musi to być jakaś istota wyższa. Kartezjusz uważał,  że takim tokiem rozumowania dowiódł z absolutną pewnością istnienia Boga.
   Tak rozumował, być może faktycznie 22-letni René Descartes wówczas w zaśnieżonych wzgórzach Schwäbische Alb lub nad brzegiem zamarzniętego Dunaju koło Ulmu, podczas tej dziwnej Wojny Trzydziestoletniej. Miał już za sobą akademię jezuicką La Fleche i uzyskał już pierwszy stopień naukowy po dwuletnich studiach na uniwersytecie w Poitiers  Uważał się za racjonalistę. Z racjonalności świata wynikała dla niego racjonalność Boga. Jak się ma do tego teologia eschatologiczna, w której upatruję  rodowodu poezji Dariusza Tomasza Lebiody? Pojęcie eschatologia wywodzi się od greckich słów: ta eschata — rzeczy ostatnie oraz ho logos — słowo, mowa, nauka. Jest to więc etymologicznie i dosłownie nauka o rzeczach ostatecznych, czyli o śmierci i zmartwychwstaniu, o powtórnym przyjściu Chrystusa i sądzie, o niebie, czyśćcu i piekle. Jako filozofia eschatologia oddaje prymat osoby nad rzeczą, a jako pojęcie teologiczne (teo-logia - nauka o Bogu), poszukuje teologicznego uzasadnienia dla nadziei — jako ostatecznej prawdy o przyszłości człowieka i świata.
  
   Dariusz Tomasz Lebioda w roku 2002 wykładał na The State University of New York w Buffalo jako "visiting proffesor". Prowadził wykłady również na Uniwersytetach w Wilnie, Kijowie, Brnie, Fryburgu, w Fundacji Orensanza w Nowym Jorku, w Audytorium Daga Hammerskjölda w ONZ. Jego poezja osadzona jest mocno i jednoznacznie w nurcie biorącym swój początek w boskim ruach i zmierzającym w kierunku eschatologicznej przyszłości. Opływa i unosi z sobą dzieje jednostki i unosi je do wspólnego nam oceanu. 
 
3.                                                                         
   Jak ma się więc dziś, czterysta prawie lat po tej śnieżnej zimie z Roku Pańskiego 1918 na 1919 pod Ulmem, której ślady odnajduje Lebioda w czaszce Kartezjusza, relacja między filozofia racjonalistyczną a prawdą objawioną, na której opiera się eschatologia: Relacja ta wymaga rozpatrzenia w podwójnej perspektywie, jako że prawda ukazana nam przez Objawienie jest zarazem prawdą, którą mamy pojmować w świetle rozumu. Tylko w takim podwójnym ujęciu można określić rzeczywistą relację między prawdą objawioną a wiedzą filozoficzną (…) relację między tymi dwoma porządkami poznania.
 
   Szedłem dzisiaj rynkiem starego Nürtingen. Pytałem o Hölderlina. Był tutaj dopiero co – odpowiadały pochylone do mnie poufale kamieniczki starego miasta. Przy straganie jednorożec wyjadał siwowłosemu ogrodnikowi rumianą marchew z koszyka.
   - Co za pogoda! – dziwił się stary ogrodnik sprzedający warzywa. – Za dwa dni grudzień a na termometrze dwadzieścia stopni. Tego nikt nie pamięta!
   - Widział pan Hölderlina? – zapytałem. Friedricha? Tak, był tutaj dopiero co, gadał z tym jednorożcem. Dziwny człowiek, dziwne zwierzę, dziwne czasy...
   Jednorożec rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie; miał piękne, długie rzęsy: był jednorożcem rodzaju żeńskiego.
 
   Po powrocie do domu sięgnąłem ponownie po książkę Dariusza Lebiody Deskartes’ Schädel. Atomowa Leda na okładce jak na polskim wydaniu. Będę teraz sięgał – już to czynię – po tę książkę jeszcze często, tym razem po pojedyncze jej wiersze tak, jak czynię to nieraz z dobrą powieścią obudzony ze snu na jawie przez retrospekcję sceny kiedyś opisanej, kiedyś przeczytanej z pragnieniem sprawdzenia, czy stało się coś nowego, czy czas coś zmienił?
   -  ... jak przez sen czuję przetaczająca się przeze mnie krew mistycznego zwierzęcia; moim przeznaczeniem jest wieczność, a nigdy jej nie zaznam; moim przeznaczeniem jest śmierć, a nigdy jej nie dotknę; moim przeznaczeniem jest byt, a nie wiem, czy istnieję...
   - ... w dworskiej sypialni szwedzkiej królowej Krystyny umiera jej gość, który twierdził, że ma dowód na istnienie Boga; w ustach czarna ślina; to arszenik... – czy czas wykryje w jego czaszce ślad zbrodni?..
   - ... odchodzi miłość, odchodzą szepty barw, gasną drżenia chwil... – już prawie wiem na czym polega śmierć...
   - ... to mógł być mój grób (...) ... o przemijanie chwil, o wnikanie, wnikanie w ciemność...
   -  ... kość przy kości, czaszka przy przestrzelonym hełmie ... każda  wojna  jest rzeźnią piękna, każda śmierć jest wojną przegraną...
   - ... dobry boże znajdź dla  niej jakieś leprozoria niebieskie; znajdź dla niej kalekich aniołów  (...)  pozwól przez całą wieczność opatrywać rany twojemu synowi...
   - ... ostatnia msza rozgrywa się w kryształowej ciszy diamentu...
   - ... perła ...zaczęła płonąć a z ognia wyszła lekka jak ptasi puch ostateczna jak łabędzi śpiew helena...
   - ... wizja zatrzymana w kadrze Salvatore Dali: ...słonie na owadzich nogach - rozwścieczony koń trojański nagie kobiety i ledwie - widoczny anioł sinego świtu dokąd prowadzą ścieżki - pośród skał kto mieszka w miastach na krawędzi chmur - kto wznosi błędne mosty i prowadzące donikąd mury kto - szepcze zgiń przepadnij kto w strzępach przestrzeni - szuka złotych pereł – gaśnie gorzki kurz – nie ma już drogi do emaus...
   - ... zakopali go pod małym klonem który dziś jest wielkim drzewem...
   - ... a może prosił boga o przebaczenie i darowanie winy - prometeusza a - może zwątpił w magię e = mc² i szukał - formuły w którą dałyby się zamknąć życie i śmierć - nikt się nigdy nie dowie 
   - ... ej czarne kwiaty ej czyste zioła - ej przełęcze połoniny niebieskie - to proch poety w trawie tak woła - to czas zarasta brunatnym zielskiem...
   - ... opiewam tych którzy - nie zdążyli pożegnać – barw...
   - ... gdy (...) ...gdy (...) ...gdy (...) świat wydarzył się we – mnie...
   - ... siedząc w parku johna fergusona (...) ...byłem tak spokojny (...) - jakby śmierć - nie istniała - jakbym już wiedział - to czego wiedzieć - nie wolno...
   - ... tutaj siedzi na trawie długimi - palcami muska zielone źdźbła - i jest poza tym miejscem i - poza czasem (...) - jej życie potoczy się swoim torem i -  moje dni dobiegną kresu...
   - ... przywiozłem z central parku garść kamieni
   - ... tyle lat minęło urodzili się nowi ludzie - wybudowali wyższe wieżowce - a on stale w drodze stale czekający - na jedno pańskie skinienie...
   - ... karlica która chodzi od ławki do ławki (...) - i prosi o kilka centów - śpiewa (...) - ale nikt jej nie słucha - nikt nie kładzie monet - na jej dłoni - wtedy (...) zasypia - zanim zbudzi ją policjant  - śni się jej - że nagle urosła i została - miss america
   - ... kruchy chłopiec (...) - krzepki mężczyzna (...) - minęło wiele lat - i pan bóg – odwrócił - klepsydrę - do góry – nogami...
(…)
    No tak, czego ja właściwie szukam? To tylko czas biegnie dalej; w książce Lebiody zasnęły zapisane słowa, te same w języku polskim i w niemieckim.
  
*   *   *

nie zatrzymasz
chwili

nie ocalisz
uczuć

wszystko zniweczy
czas

wszystko oddali się

ale uratujesz
dobro

uniesiesz
ciepło

znajdziesz
prawdę

zanim zmienisz
się w pył

ogarniesz okiem
świat

i ujrzysz byt
z oddali  

to wystarczy

...Wszystko jest, jak było pod okładką z niemieckim tytułem Descartes’ Schädel, wszystko znaczy to samo, co w innych językach tego świata; trwa, zastygło pod ręką poety, jak twarz Chrystusa na Chuście Weroniki. Was bleibt aber, stiften die Dichter – słyszę skądś głos Friedricha znad potoczystego Neckaru. Poeci utrwalają to, co ma przetrwać.

Niemcy, Schwäbische Alb
                                                                      Krystian Medard Manteuffel


(portal LM luty 2011)