Pamięć ocala

Kategoria: eseje i szkice Opublikowano: niedziela, 21 listopad 2010 Drukuj E-mail

Teresa Tomsia

 Jak oddzielić to, co prywatne od tego, co publiczne? Jak opowiedzieć wspólną historię państwa i narodu, obywatela i człowieka? Jak opisać masową deportację, nie gubiąc pojedynczego losu? Pamięć ocala. Pamięć pomaga zrozumieć. Pamięć nie wyklucza przebaczenia ani pojednania. Pojednanie domaga się prawdy. Prawda – żalu i skruchy.
 Z konsekwencji przypominania, w 70-lecie aneksji Kresów Wschodnich, że każdy z nas ma rodowy życiorys i powinnością jest znać dzieje przodków, ich czyny, postawy – kształtuje się styl, z jakiego czerpiemy, by wzmocnić swój własny głos. Chodzi o współczesny, odnowiony język ujawniania prawdy historii oraz dążenia do pojednania i porozumienia. Pomocna jest poezja, gdy trzeba zrozumieć dzieje. Poetyckie zawołanie z wiersza poznańskiego lirnika Witka Różańskiego przypomina nam o zobowiązaniach wobec naszej kultury i języka na wielkim targowisku, jakim staje się obecnie świat: zanieś mnie mowo polska / na nieprzebraną łąkę. Bezcenne pozostaje w kulturze polskiej to, czego nie można wycenić do końca,  zaszufladkować, sprzedać, zareklamować na miejskim billboardzie, ująć w logo – wszystko to, co jest wciąż nieprzebrane, nieodgadnione, do odkrycia. 

 W świadomym ożywianiu języka opowieści rodzinnej widzę szansę odświeżenia mowy wspomnieniowej, by nie stała się jedynie sentymentalnym westchnieniem, lamentem nad utraconym, litanią lub laurką, lecz by każda zapisana “nostalgia” o utraconym domu zdobywała swój indywidualny język, wyrosły również z doświadczeń współczesności, którym nas przekona, że warto jej słuchać.
 Dyskurs o Kresach i literaturze kresowej powstałej w kraju i zagranicą, nie jest wciąż wystarczająco obecny w oficjalnym nurcie publicystycznym i programach szkolnych. Polska samoświadomość narodowa została zniekształcona przez pomijanie pamięci o Kresach Wschodnich, skąd wysiedlono na rozkaz Stalina ok. 2 mln naszych rodaków w głąb ZSRR. Wielu z nich, po powrocie z zsyłki, przymusowo osiedliło się na Pomorzu i są dziś mieszkańcami Białogardu, Kołobrzegu, Koszalina czy Szczecina. 

 Kresy jako pojęcie geograficzne i mit kulturotwórczy podlegały wykluczeniu ze zbiorowej pamięci obywateli PRL-u urodzonych po 1945 roku, a zatem pozbawiano ich wiedzy o polskim dziedzictwie narodowym i trzeba tę pamięć odnawiać, ożywiać. 
 Znajomość zarówno historii Kresów, jak i ich obecności w pamięci zbiorowej i indywidualnej stanowi o rozpoznaniu własnej tożsamości, a także podstawę samopoznania. Samopoznania, które może pogodzić z historią, bez konieczności utraty własnej tożsamości – pisze Ewa Tierling-Śledź w zbiorowej debacie pt. “Idee, ideologie, metodologie” (20 lat literatury polskiej 1989-2009, Uniwersytet Szczeciński, 2008).
 Kiedy w młodości wracałam z podróży do domu w Świdwinie, w pomorskim miasteczku przesiedleńców, gdzie powojenne losy rzuciły moich rodziców, najmilszym widokiem był dla mnie wciąż  pejzaż naszej ulicy kwitnących bzów, zapach liści po deszczu i spokój uliczek prowadzących na pobliski cmentarz. Gdy w 1981 roku w Wydawnictwie Poznańskim zdecydowałam się opublikować debiutancki tomik wierszy „Czarne wino”, napisałam w nim o naszym mieszkaniu w suterenie poniemieckiego domu i próbie budowania tożsamości na Pomorzu. To był dla mnie najpilniejszy temat: „nasz” stary poniemiecki dom obrośnięty jasnym i ciemnym winnym krzewem. I najważniejsze pytanie: Kim jestem? Mój dom zaczyna się na Kresach, w opowieściach mojej babci i matki urodzonej na nowogródzkiej ziemi, ale tu, na Pomorzu, ma swój ciąg dalszy.

 Pamięć Kresów – jak napisał Leszek Szaruga w zbiorze szkiców i esejów „Dochodzenie do siebie” (Fundacja „Pogranicze”, Sejny 1997) – jest pamięcią zarówno doświadczeń indywidualnych i wspólnych. Osobliwość kresowej wspólnoty – wielojęzycznej, wielowyznaniowej i wielonarodowej – może być zagubiona w pamięci zredukowanej. Ocalenie świata, z którego wyszliśmy, ocalenie choćby tylko pamięci o nim, jest warunkiem sine qua non polskiej tożsamości. Przez kilka stuleci właśnie na Kresach kształtowały się jej zręby. Wówczas, gdy ową wspólnotową perspektywę utracimy, przyznamy rację owej „historii spuszczonej z łańcucha".
 Kresy są nie tylko pewnym terytorium utraconym przez państwo polskie, nie tylko „małą ojczyzną” tych, którzy zmuszeni zostali do jej opuszczenia. Są wartością nie dającą się zredukować do politycznych kategorii. Pamięć Kresów jest ocaleniem tej wartości – trudnej do zdefiniowania, lecz przecież, przynajmniej dla mnie osobiście, istniejącej realnie.
 Jej realność to nie tylko realność tekstów. To także realność niedefiniowalnych przeżyć ludzkiej zbiorowości. Kresy to –  zwłaszcza współcześnie – jeden z mitów polskiej kultury. Treść mitu zaś nie da się nigdy odczytać do końca, spowita jest pewną tajemnicą.

 W przeciwstawianiu mitów prawdzie historii znalazła swoją siłę poezja Zbigniewa Herberta, gdy ustami Pana Cogito wypowiadał moralny nakaz: Bądź wierny Idź. Kolejne pokolenia twórców wciąż próbują się mierzyć z tym niełatwym zadaniem, sięgając po różnorodne formy wyrazu, czasem kontrowersyjne – jak budowanie przez artystę plastyka obozu koncentracyjnego z klocków lego. Jeśli mit ojczyzny i mit rodziny nie zostanie opisany i odczytany na nowo w kontekście wydarzeń historycznych szerszego planu, stanie się mało pożywny dla następców (nauczycieli, uczniów, badaczy, interpretatorów i komentatorów historii), chodzi o to, by polskie opowieści o przeszłości nie zamykały się jedynie w ramach rodzinnej sagi, elegii o utraconym domu czy politycznego sporu, lecz by przypominały o wielowiekowych dziejach naszej polskiej unijnej tożsamości. Żeby nie stało się tak jak w przestrodze łódzkiego poety Zbigniewa Dominiaka, wnikliwego badacza odchodzącej legendy Kresów, który w wierszu “Przypowieść o historii i pamięci” napisał:

        Za grobem dziadka i za babki grobem
        Kończy się pamięć a zaczyna noc
        (Ktoś powiedział) ślepa noc historii

 I żeby młode pokolenie dorastające w Polsce, Francji, Niemczech, Ukrainie czy Norwegii nie uczyło się historii Europy, broń Boże, z programów pseudohistorycznych emitowanych w rosyjskiej telewizji “ku pokrzepianiu radzieckich serc”, z audycji fałszujących ludobójstwo (dokonane przez sowieckie władze na polskich oficerach w Katyniu) oraz  inne fakty związane z rozpoczęciem i przebiegiem II wojny światowej. Pamięć ocala. Fałszowanie pamięci prowadzi na manowce. Dojrzewanie społeczeństw do przyjęcia historycznej prawdy i właściwe rozpoznanie swego udziału w przemianach dziejowych okazuje się dla wielu wciąż bardzo trudnym zadaniem.



Latarnia Morska 1-2 (11-12) 2009 / 1 (13) 2010