Festiwal Poezji Słowiańskiej 2016

Kategoria: eseje i szkice Utworzono: poniedziałek, 28 listopad 2016 Opublikowano: poniedziałek, 28 listopad 2016


Ewa Witke

Z każdą edycją Festiwalu Poezji Słowiańskiej coraz wyraźniej widać (i słychać) jego progresję. Żywy festiwalowy organizm pulsuje, tłocząc poetycką krew coraz intensywniej. I choć jego liryczny głos nie objawił odkrywczej formy, w pałacowym salonie Kotulińskich zabrzmiał pociągająco, dostarczając duchowych (i estetycznych) przeżyć. Tak to właśnie z poezją jest, że – przy odpowiednim nastawieniu – emanować potrafi w każdych warunkach. Równie dobrze czuć się może na ulicy, w metrze, w przedziale pociągu, jak i w bibliotece czy domowym zaciszu. A od święta – jak teraz -  nawet w warunkach dostojnych, nacechowanych wykwintną odświętością.

Organizator kolejnej już edycji  festiwalu -  Ryszard Grajek - miał własny pomysł na przygotowanie wydarzenia. Uroczyste otwarcie festiwalu nastąpiło w czechowickim Miejskim Domu Kultury. Teatr Muzyczny Movimento, kierowany przez Barbarę Bielaczyc, wystawił  spektakl poetycko-muzyczny Wojciecha Młynarskiego i Macieja Małeckiego „Cień”.
W tytułowej roli ujrzeliśmy Ewelinę Stanclik. Rolę uczonego zagrał Piotr Maga. W przerwie – okolicznościowa wystawa projektu Poemformance; prace Beksińskiego połączono z wierszami Piotra Zemanka ( laureata wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich).

Niebanalne przestrzenie wnętrz festiwalowych zmagań dobrze służyły poetyckiemu słowu. Poeci prezentowali swe utwory w MDK w Czechowicach-Dziedzicach i w Pałacu Kotulińskich. A w kuluarach trwała wymiana poglądów, nawiązywały się nowe kontakty i odnawiały wcześniejsze. Atmosfera podniosłości (sprzężona ze specyficznym towarzyskim ”luzem”) udzieliła się prawie wszystkim.
W tym kontekście nie dziwiły konkretne refleksje, próbujące jeśli nie przenicować, to przynajmniej dookreślić elementy poetyckiego świata – jego znamiona, środki wyrazu. Dochodzono między innymi i do takiego wniosku, że poezja być może nie wymaga wielu i wielkich słów – a poszukiwanie właściwych będzie trwało i trwało (choć nieraz są tuż obok, na wyciągnięcie ręki). Jak zanotował swego czasu Zbigniew Herbert:
oddam wszystkie przenośnie / za jeden wyraz / wyłuskany z piersi jak żebro / za jedno słowo / które mieści się / w granicach mojej skóry

Odkryciem była młodziutka Zuzanna Szturc, ubiegłoroczna  laureatka Przeglądu Dziecięcej i Młodzieżowej Twórczości Literackiej LIPA. 
W tym roku konkursowi przewodniczył Tomasz Jastrun, Jan Picheta i Juliusz Wątroba.
Warto zaznaczyć, że to jeden z najstarszych konkursów poetyckich w Polsce, początkiem sięgający1983 roku. Wprawdzie ustępuje miejsca „Czerwonej Róży” - konkursowi organizowanemu w Gdańsku od czasów słynnego Klubu Studenckiego "Żak" i Konkursowi Amatorskiej Twórczości Artystycznej (Namysłów od 1966 r.), jednak w swoim regionie LIPA wydaje się nie mieć sobie równych (gdy chodzi o staż). Jej dwukrotnym laureatem był Mariusz Kusion z Krakowa. Na festiwalu zaprezentował swój debiutancki tom Zarządzanie zasobami emocjonalnymi.

W Książnicy Beskidzkiej – Bielsko Biała prof. dr hab. Anna Węgrzyniak, opierając się na konkretnych danych, wnikliwie analizowała polską poezję na świecie. Wywiązała się żywa dyskusja w wypełnionej po ostatnie krzesło auli, gdyż z nieco odmiennymi poglądami (dotyczącymi noblistów), wystąpił Aleksander Nawrocki, organizator pierwszego Festiwalu Poezji Słowiańskiej w Polsce (rok 2008, Warszawa). Poeta, redaktor naczelny „Poezji dzisiaj”. Notabene, organizator Światowych Dni Poezji UNESCO.

Mówiąc o strychach i piwnicach w poezji (temat drugiego wykładu) niewątpliwie nasuwa się myśl o twórczości mrocznej, jaką jest poezja Rafała Wojaczka. Maciej Szczawiński redaktor Polskiego Radia Katowice, autor książki Rafał Wojaczek, który był, wspominał ową barwną i dość kontrowersyjną postać, której poezja dopiero po śmierci autora stała się przedmiotem kultu (a życie poety do dziś obrasta mitami).

O Wojaczku wspomniał także Ivan Motyl z Ostrawy, autor ciekawie przedstawionych utworów. Słuchając jego poezji miało się wrażenie uczestnictwa w „prowokacji”. Utwory zachęcały do metafizycznego maratonu i poszukiwania głębszych znaczeń substancji życia – nie tylko w wymiarze doczesnym. Piękna to była i wartościowa przygoda z poetyckim słowem.

Do ciekawych osobowości poetyckich Festiwalu należeli również: Sławomir Krzyśka z Gniezna, Juliusz Wątroba, Henryk Cierniak, Danuta Niemczyk. Na scenie zobaczyliśmy także Barbarę Solarską - znaną nie tylko z twórczości poetyckiej, gdyż opublikowała kilka książek o tematyce związanej z regionem (Śląscy Sybiracy – do polecenia).
Skoro o regionie, to nie sposób nie wspomnieć o Wacławie Morawskim (prezesie SAP Oddz. Bielsko-Biała) – nie tylko poecie, ale również organizatorze wystaw fotograficznych o tematyce przyrodniczej.
Stowarzyszenie Pisarzy Polskich reprezentowali: Łucja Dudzińska z Poznania (poetka, redaktor serii wydawniczej Na Krechę, prezes FONT /Fundacji Otwartych na Twórczość) i Wacław Kostrzewa (poeta i organizator Pszczyńskiej Jesieni Poetyckiej).
Obecna była też Barbara Spychalska-Granica (autorka kilku powieści) z Pszczyny oraz związani z tym miastem Leszek Sobeczko i Adam Marek.

Ważnym punktem programu czwartej edycji Festiwalu było spotkanie z młodzieżą w Liceum Ogólnokształcącym im. M. Skłodowskiej-Curie w Czechowicach-Dziedzicach, w którym uczestniczyli Łyczezar Petrow Seliaszki oraz Łucja Dudzińska.
Gość z Bułgarii jest autorem dwudziestu tomów poetyckich, prozatorskich i eseistycznych, a też tłumaczem, w którego przekładzie ukazało się kilkanaście polskich książek.
Łucja Dudzińska – prezentowała utwory z tomiku Tupanie ze sobą po drodze, wyróżnionego przez ZLP -  jako najlepszej książki poetyckiej bieżącego roku.
Nie brakowało również fraszek w języku esperanto Jerzego Handzlika i utworów Katarzyny Kosek z Zabrzega.

Festiwalowi goście, poza programem festiwalu, przespacerowali się przez Bramę Wybrańców do Muzeum Zamkowego w Pszczynie i zobaczyli jeden z piękniejszych ogrodów w Goczałkowicach-Zdroju – Ogrody Kapiasa.

IV Festiwal Poezji Słowiańskiej przeszedł już do historii. Wielkie podziękowania należą się organizatorom (bo trud był niemały), a też uczestnikom intensywnych i jakże inspirujących poetyckich wydarzeń. Zostają dobre wspomnienia i nadzieja udanych spotkań za rok.

Ewa Witke