Spotkałam dziś Profesora Karola Modzelewskiego

Kategoria: eseje i szkice Utworzono: niedziela, 25 wrzesień 2016 Opublikowano: niedziela, 25 wrzesień 2016

Magdalena Tarasiuk

Nie miałam czasu na zastanowienie – zaczepić – ukłonić się, czy wyminąć bez słowa i stracić okazję, o której zawsze marzyłam.

Z Profesorem, a właściwie z jego córką i wnuczką zderzyłam się w kawiarni na Bielanach kilka lat temu. Wpadłam na ich stolik, zagadana przez telefon w drodze do kawiarnianej lady. Ewa to moja koleżanka z piątej i szóstej klasy szkoły podstawowej przy ulicy Twardej w Śródmieściu (nieopodal Placu Grzybowskiego, obecnie elitarne gimnazjum, a od teraz – nie wiadomo co).

Ucieszyłyśmy się bardzo spotkaniem po latach, króciutkim i niespodziewanym, tym bardziej magicznym. Wycofałam się wtedy szybko, żeby nie burzyć rodzinnych lodów i nie nudzić Profesora dość błahymi pogaduszkami.

Nasze szkolne koleżeństwo miało przyjazny charakter, powiem nawet, że – zakodowało we mnie miłość do poezji. Tuwim plącze mi się od jakiegoś czasu we wspomnieniach i przyłazi z różnych stron. Po zajęciach szkolnych czytałyśmy erotyki Tuwima z „Sokratesa tańczącego” (dla przypomnienia – V, VI klasa podstawówki – to nietypowa lektura dla dziewczynek z „wtedy” – rok 1970/71 .)

Dom Ewy był wyludniony, mama pracowała, Profesor, jak to dzisiaj ustaliliśmy – odsiadywał kolejny, polityczny wyrok. Przerwa między więzieniami trwała 7 miesięcy – i nie były to te właśnie miesiące. A więc Ewa miała wolną chatę – właściwie zawsze, bo mama całe dnie pracowała – nie miałam zresztą przyjemności jej poznać, czego bardzo żałuję. Mogłyśmy za to buszować po mieszkaniu, gotowałyśmy, właściwie ona gotowała dla siebie i mamy, ja patrzyłam zauroczona i przerażona – nikt w domu nie pozwoliłby mi gotować obiad dla całej rodziny.

Nie miałam wtedy świadomości, że Ewa jest córką „tego” Modzelewskiego.

Więcej powiem – nie miałam zielonego pojęcia, kto to jest „ten” Modzelewski!

Wersja oficjalna brzmiała: „ojciec wyjechał”.

– To proste. Nie chcieliśmy obciążać córki wiedzą, że jej ojciec jest przestępcą! – wyjaśnił mi dzisiaj Profesor. Ewa naprawdę myślała, że jeżdżę po świecie, zwiedzam obce kraje, miała pretensje, że nie przysyłam pocztówek, aby miała się czym chwalić koleżankom. Ja preparowałem listy. Bez kopert, dołączone do listów żony. Z więzienia. Tak się chroniło dzieci. Na ile wierzyła, to trzeba by zapytać Ewę.

Poza Tuwimem, słuchałyśmy pasjami Grechuty, głównie – „Wesela” – a więc znów poezja, tym razem Wyspiańskiego. Jakże się ucieszyłam, czytając w liceum ”Wesele” i jak bardzo było mi bliskie – dzięki Ewie.

Modzelewscy mieli telefon – co w tamtych czasach było nieczęste, a właściwie telefon mieli wybrańcy, albo wrogowie systemu. Profesor był ewidentnym wrogiem systemu, bo trudno go nazwać wybrańcem!

Nie przyznałam się nawet dzisiaj, jakie numery wyprawiałyśmy z tym telefonem. Zachowam to w tajemnicy, pozornej, bo telefon był na permanentnym podsłuchu.

O tym, że Ewa jest córką „tego” Modzelewskiego dowiedziałam się z telewizji już po "Solidarności”. Z programu odwilżowego, publicystycznego – „Godzina z…” czy jakoś tak. Dorosła Ewka siedziała w pierwszym rzędzie, a jej Tata odpowiadał na pytania dziennikarzy – tym razem już nie reżimowych.

Profesor na zakończenie naszej rozmowy powiedział: to chyba pani jest ta „Madzia Mydełko”, którą tak ciepło wspomina moja córka, opowiadając o podstawówce na Twardej.

Profesorze Drogi,  n i e  m a m   z i e l o n e g o  p o j ę c i a, tak jak nie miałam wtedy, że Pan to „ten” Modzelewski.

Magdalena Tarasiuk



Przeczytaj też inne teksty M. Tarasiuk w działach „proza”, „felietony”, „eseje i szkice”, a także w „porcie literackim” recenzje jej książek Tara (2011) autorstwa Wandy Skalskiej oraz I nie mów do mnie Dżordżyk (2014) pióra Jolanty Szwarc