Ręce precz!

Kategoria: eseje i szkice Utworzono: poniedziałek, 01 sierpień 2016 Opublikowano: poniedziałek, 01 sierpień 2016


Magdalena Tarasiuk

Nie mam prawa oceniać Powstania Warszawskiego. Szczególnie decyzji o jego rozpoczęciu. To rola historyków i analityków historii. Mam za to prawo i - w pewnym sensie - obowiązek przekazania opinii mojej babki Marianny.

Jej przeżycia wojenne opisałam w zbiorze opowiadań warszawskich „Tara”. Nie były to jakieś spektakularne wyczyny bojowe, bohaterska obrona barykady czy opieka pielęgniarska nad rannymi powstańcami. W mojej najbliższej rodzinie nikt nie brał udziału ani w działaniach frontowych, ani w konspiracji, ani w Powstaniu Warszawskim. Moi dziadkowie i ich urodzona w 1937 roku córka (kiedyś będzie moją matką) przetrwali wojnę na Targówku-Zaciszu w wielorodzinnym, zrujnowanym jeszcze przed wojną, domu, w jednej izbie, bez wody, z wychodkiem na podwórku. Pracowała tylko babcia – robotnica Rygawaru. W czasie wojny produkowano tam kalosze dla Niemców.

Babcia nosiła ciężkie kopyta i obciągała je ciepłą jeszcze gumą (będzie zatruta chemikaliami całe późniejsze życie). Dziadek woził mydło „na handel” do lewobrzeżnej Warszawy. Kartki żywnościowe „wyrabiała” babcia. Na jej głowie spoczywało nakarmienie rodziny. To była jej walka.

We wczesnej młodości wstydziłam się tego jej beznadziejnego, niebohaterskiego życia. Moi rówieśnicy mieli pradziadków i dziadków – herosów, żołnierzy Powstania Warszawskiego – często na Powązkach, albo w miejscach nieznanych pochówków. Oni mieli czym się chwalić. Byłam na tyle bezczelna, żeby jej to wyrzucać i wypominać. Młodość jest harda, cyniczna i okrutna. A przy okazji głupia. Rzygałam patriotycznym patosem, wznosiłam się na szczyty egzaltowanej ekspiacji – w Jej zastępstwie, niejako. Czułam się skalana jej „tchórzostwem”.

Na dodatek Marianna nienawidziła Powstania. I nie bała się ani nie wstydziła do tego przyznawać. Ja nienawidziłam tej jej nienawiści. Dostawała szału, gdy jej wnuczka trzęsła się cała w ekstazie (o ile sobie przypominam byłam żałosną, grafomańską idiotką w tych moich parapatriotycznych popisach), a na koniec odśpiewywałam „Pałacyk Michla”. To przelewało czarę, może nie goryczy, ale wytrzymałości mojej babki.

– Bozia się postarała, żeby cię ośmieszyć – odziedziczyłaś głos po mnie. Dam ci dobrą radę –  n i g d y  n i e  ś p i e w a j  s w o j e m u  m ę ż o w i !  A o Powstaniu Warszawskim możemy pogadać, jak urodzisz córki, a teraz wynocha po kartofle!

Dlaczego nienawidziła, nie będę tłumaczyć, opowiedziałam w moich o Niej wspomnieniach. Niestety, nie zdążyłam jej powiedzieć, że zrozumiałam i przepraszam. Dokąd żyła, sądziłam, że mam jeszcze czas. Gdy czas się kończył, nie rozumiała już, co się do niej mówi. Nie zdążyłam.

Marianna nienawidziła Powstania, ale z wielką miłością, atencją, szacunkiem wypowiadała się o Powstańcach Warszawskich. Jej stosunek do nich był kompletnie rozbieżny z tym, co mówiła o samym zrywie 1944 r. Zrozumiałam znacznie później, co miała na myśli, mówiąc o córkach. Mam dwie córki, już dorosłe. I wiem, że nie puściłabym ich do walki, wiem również, że nie pytałyby o zgodę – są harde, samodzielne w myśleniu i decyzjach.

Czy ja bym poszła do Powstania Warszawskiego? Nie wiem, co byłoby wtedy. Z dzisiejszą wiedzą historyczną – nie. Jestem „tchórzem” takim, jak moja babka Marianna.

Myślę, że są tysiące takich  n i e b o h a t e r ó w. Niektórzy swoje współczesne bohaterstwo opowiadają: „w stanie wojennym groziło mi nawet więzienie.” Inni, cyniczni, owładnięci obsesją rządzenia dewastują pamięć Powstania Warszawskiego. W imię populizmu i swoich własnych, politycznych interesów. Zapominają, że choćby się udławili, udziału w zrywie powstańczym nie wezmą. I nie  p o l e g n ą  na polu chwały.

Zrobili to za nich Inni w 1944 r. – Ci, dla których prawo do szacunku i wdzięczności jest wartością niezbywalną, a naszym  o b o w i ą z k i e m  i   p r z y w i l e j e m  jest Im tego prawa nie odbierać.

Wara od Powstańców Warszawskich!

Magdalena Tarasiuk

 

 

Przeczytaj też inne teksty M. Tarasiuk w działach „proza”, „felietony”, „eseje i szkice”, a także w „porcie literackim” recenzje jej książek Tara (2011) autorstwa Wandy Skalskiej oraz I nie mów do mnie Dżordżyk (2014) pióra Jolanty Szwarc