Matka w twórczości Zbigniewa Jankowskiego

Kategoria: eseje i szkice Utworzono: sobota, 30 lipiec 2016 Opublikowano: sobota, 30 lipiec 2016 Drukuj E-mail


Agnieszka Kołwzan

„TRZEBA PRĘDKO POWRÓCIĆ DO MATKI”

Zbigniew Jankowski to wierny już od ponad półwiecza swemu literackiemu powołaniu pisarz, który od momentu wydania debiutanckiego zbioru miniatur lirycznych Dotyk popiołu (1959) do chwili obecnej opublikował ponad trzydzieści tomów poezji. Najnowszą książkę zatytułowaną Biała przędza przekazał czytelnikom niedawno, bo w 2014 r. W przeciągu tych wszystkich lat bywał i krytykiem literackim, i redaktorem, i radiowcem, i kierownikiem domów kultury, i twórcą grup poetyckich, z których najbardziej znaną była Kołobrzeska Grupa Poetycko-Plastyczna REDA. Mimo nieustającej aktywności nie jest postacią znaną szerszemu ogółowi. A szkoda.

Jego różnorodna semantycznie twórczość odczytywana zarówno w marynistycznym jak i metafizycznym kontekście to interesujące świadectwo nieustannego stawania się. Przemiany, jakie zachodzą w podmiocie lirycznym wynikają poniekąd z jego relacji z innymi. Jak zauważa Zofia Zarębianka: „[…] w kontakcie z drugim odkrywa siebie. Drugi, jego spojrzenie, miłość i akceptacja stwarzają go do człowieczeństwa, wyzwalają ukryte możliwości. Życie rozwija się w spotkaniu, w nieustannym dialogu z drugim”.

W sposób szczególnie interesujący została przekazana w poezji Z. Jankowskiego więź z matką, której przydaje autor wiele znaczeń: matka pojawia się jako symbol heroizmu i niewzruszonej wiary, a także życiowej mądrości i drogi do samopoznania. Dlatego kilkakrotnie w wierszach z różnych tomów podmiot liryczny wyraża potrzebę powrotu do matki. Powrót ma odbyć się nie w sensie dosłownym – fizycznym, lecz duchowym. Bohater przykazuje sobie ponownie odkryć wartości uosabiane przez matkę, choćby wiązało się to z przypomnieniem bolesnej przeszłości. Paradoksalnie powrót do matki staje się możliwy u kresu jej życia. W wierszu Spotkanie z matką wyznaje, że w obliczu starości zwiastującej śmierć dochodzi do całkowitego zjednoczenia:

„Przenikaliśmy się sobą / […] aż w końcu nie musieliśmy rozumieć, / że jesteśmy jedno, / a co było przeciw, / do nas się wgarnia, chowa…”.

 

Matka jako symbol heroizmu

Matka, Stanisława Jankowska (z domu Stachowiak), zarówno w poezji jak i prozie autobiograficznej Z. Jankowskiego łączy się z wspomnieniami z czasów dzieciństwa i młodości. Narrator, a przypadku poezji podmiot liryczny, przywołując obrazy z przeszłości, wraca pamięcią także do matki, która, mimo doświadczenia drugiej wojny światowej, śmierci trojga dzieci, choroby alkoholowej męża i trudnych warunków bytowych, żyła godnie. Uosabiała niezłomność i siłę charakteru. W autobiograficznej książce Posłańcy żywiołu narrator pisze tak:

„[…] Zastanawiam się, skąd ona miała tyle sił. To szycie po nocach, «przerabianie z niczego», – «żeby nie mówili, że jesteście z pijackiego domu». To jej wieczorne czekanie na ojca, oczy zaczerwienione od płaczu. […] Te jej w czasie okupacji wielokilometrowe wędrówki poza miasto, przez zaspy śniegu, szpalery Niemców – żeby potem przed nami wykruszyć z dzbanka do miski grudy zmarzłego mleka. A jeszcze – trzy trumny z dziećmi… I w malutkim mieszkanku kilkuletnie umieranie jej sklerotycznej matki, której «za nic w świecie” nie oddałaby «w państwowe ręce»”.

W zacytowanym fragmencie narrator rozpamiętuje heroizm matki, zmagającej się każdego dnia swego dojrzałego życia z dramatyczną codziennością. Rodzicielka zdawała się nigdy nie ustawać w walce o życie, zdrowie, dobrobyt i godność swych dzieci. Za wszelką cenę pragnęła uchronić je od śmierci, chorób i głodu. Zabiegała o to, by, mimo alkoholizmu ojca, zapewnić dzieciom poczucie bezpieczeństwa.

Zaprezentowany obraz matki wiecznie zapracowanej, zatroskanej, cierpiącej, ale też pełniącej funkcję ojca wpisuje się w utrwalony w świadomości zbiorowej, historyczno-kulturowy wizerunek matki w Polsce w latach drugiej wojny światowej i po niej. Jak pisze Regina Renz: „[…] ożywiony i zaktualizowany został [wówczas] ideał Matki Polki. W Polsce przejmowanie ról męskich przez kobiety w razie potrzeby było zawsze oczywiste”. Podobne spostrzeżenia przekazuje Kamila Budrowska: „Po roku 1945 utrzymano stary wzór kobiety oparty na cnotach opiekuńczo-podtrzymujących, odwołujący się do etosu poświęcenia”.

Wysiłek matki nie był w stanie zniwelować bolesnych doświadczeń dziecka, które, będąc już dojrzałym mężczyzną, wspomina przeszłość jako czasy wypełnione cierpieniem. Reminiscencja matki mimowolnie kojarzy się narratorowi z dzieciństwem naznaczonym wojną, alkoholizmem ojca, śmiercią bliskich i biedą:

„[…] Nie zawsze było [co jeść]. Matka sprzedawała łupiny od kartofli. Zawsze czujna, niepewna, modląca się o każdy powrót i o «szczęśliwe nawrócenie krzywdziciela rodziny»”.

Heroizm matki nie tyle wynika z jej kurczowych starań o przetrwanie potomstwa, ile z postawy wobec dojmujących doświadczeń. Matka ani nie złorzeczy, ani nie buntuje się przeciw Bogu, ani nie oskarża Najwyższego o swe cierpienia. Trwa w nadziei i wierze, przyjmując z pokorą każde kolejne, wydawałoby się – nie do udźwignięcia, bolesne zdarzenie. Nie poddaje się, działa nieustannie, poświęca się, zapomina o sobie. To dlatego zostaje nazwana „pietą obmurowaną szarym domem”.

Maryjna paralela pokrywa się z powszechnie przyjętym i kultywowanym w Polsce modelem macierzyństwa, w którym ideałem matki jest Matka Boska: „Matka Boska jest ukazywana jako wzór dla kobiet-matek; to ona wyznacza zakres sprawczości wielu kobiet religijnych. Symbolika maryjna jest ważnym elementem podstawowego wzoru tożsamościowego, dostępnego polskim kobietom: Matki Polki”.

Podobny wizerunek przedstawia podmiot liryczny wierszy Z. Jankowskiego. Utwór zatytułowany przewrotnie Ojczyzna (Kto żyje, 1980) ukazuje matkę na tle jej najdramatyczniejszych przeżyć:

„Trzeba prędko wrócić do matki, / a przecież ona / tylko stała w miejscu, / płakała w miejscu, / gdy mieli rozstrzelać ojca, / klęczała w miejscu, / gdy wrócił w podartym mundurze, / grzebała w miejscu / troje młodszego rodzeństwa”.

Ojczyzna, wyraz oznaczający pierwotnie majątek dziedziczony po ojcu, ojcowiznę, a współcześnie kraj, w którym się ktoś urodził, został tu użyty jako tytuł wiersza o matce, w ten sposób podmiot liryczny podkreśla bliską więź z rodzicielką; to ją uznaje za źródło wartości, swoistą duchową kolebkę.

Matka ukazana została w sposób pełen sprzeczności; określają ją czasowniki, które wyrażają jej aktywność, jednak ta aktywność jest ograniczona – matka stoi, płacze, klęczy, grzebie. Podmiot liryczny sygnalizuje jej niemożność wpływania na los. Czterokrotne powtórzenie wyrażenia „w miejscu” uwypukla statyczność działań, a jednocześnie przywołuje skojarzenie ze skamieniałą z bólu po utracie dzieci Niobe. Choć przywołane zdarzenia dotyczą matki bezpośrednio, może ona jedynie poddać się ich biegowi i okazać wobec nich swe uczucia. Owo ograniczenie zostało również podkreślone modulantem „tylko”. Stanie, płakanie, klęczenie, grzebanie zmarłych, niemożność odmiany losu, miłość do najbliższych pozwalają wpisać postać matki w średniowieczny topos stabat Mater Dolorosa (stała Matka Boleściwa), który wyrażał cierpienie Maryi uczestniczącej w krzyżowej śmierci swego Syna. Podmiot liryczny, przydając tragedii matki kontekst maryjny, wyraźnie ją sakralizuje.

 

Matka jako symbol niewzruszonej wiary

Portret matki uosabiającej pełne zawierzenie Bogu wielokrotnie pojawia się w twórczości Z. Jankowskiego. W autobiograficznych szkicach Posłańcy żywiołu narrator charakteryzuje wiarę matki jako niewzruszoną, niezłomną, trwającą mimo spadających nań nieszczęść: „Jej wiara z kamienia i – jakby na przekór wybuchającej niedowierze ojca – wierna jak kamień”.

Analogiczny obraz przedstawia wiersz Znowu nic nie wiem (Port macierzysty, 1995). Podmiot liryczny pyta matkę o sens jej cierpienia, pyta, jaki cel przyświeca Bogu zsyłającemu na człowieka tak dojmujące doświadczenia, pyta, dlaczego to właśnie jego matce przyszło przeżyć dwie wojny, głód, śmierć trojga własnych dzieci, matki, brata, siostry i męża?:

„Jak sądzisz, mamo, / o co Mu chodziło? //  Żeby jeszcze jedno ciało / wychlusnęło się z krwi, / przebiegło przez progi i pola,/ wpadło w dwie wojny –  / dwa doły wapienne / z wyszczerzonymi głodami? // Żeby w tych dołach rodziło, / a potem pchało pod górę / trzy trumny z dziećmi, / trumnę z matką, zastrzelonym bratem, / obrzękłą siostrą / i z mężem trumnę, już prawie obojętną, / ciągnącą po piachu / długą koleinę / zgody na wszystko, co ześle On?”

Mężczyzna pragnie dociec, dlaczego w obliczu tych wszystkich niezawinionych przecież cierpień matka nadal wierzy. Jak to jest, że wciąż potrafi się modlić?:

„Jak sądzisz, mamo, / Dlaczego nie sądzisz, nie klniesz, / Nie płaczesz, nie żyjesz, tylko / Siedząc na skraju łóżka / W tym różańcu się wijesz…”

Jej niezłomna postawa budzi w podmiocie lirycznym bunt. Nie pojmuje on hiobowej pokory, z jaką matka przyjmuje wszystkie zdarzenia. Jak starotestamentowi przyjaciele bogobojnego męża z Us, chce, żeby zaczęła stawiać Bogu pytania:

„Ocknij się, mamo, / pod nogi mu strząśnij to wszystko, / o sens Go zapytaj”.

Z czasem wątpliwości podmiotu lirycznego przekształcają się we wdzięczność. Dziękuje matce za jej wiarę, za pośrednictwem której wreszcie on sam uwierzył: „Dziękuję ci/ za to świetliste ziarno wiary”. Cały czas towarzyszy mu jednak świadomość własnej ułomności, jego wiara – w przeciwieństwie do wiary matki – jest pełna zwątpienia, wzlotów i upadków. Matka staje się symbolem żarliwego oddania się Bogu:

„Co zrobić, mamo, by jak w twoich rękach [różaniec] / iskrzył się do oczu, zapalał / ofiarnym stosem / i cicho dogasał/  jak proch u stóp Pana”.

Zastosowane tu metafory ognia o biblijnej proweniencji pokazują swego rodzaju etapy wiary w życiu człowieka. Iskra – to znak początku, momentu dostrzeżenia Boga; płonący ofiarny stos konotuje czas pełnego zawierzenia, pokornego poddania się woli Bożej; natomiast stawanie się prochem u stóp Stwórcy – ewokuje obraz śmierci, przejścia na „drugą stronę”, stania się na powrót ziemią. Przez nie wszystkie z różańcem w dłoni przeszła matka.

Co ciekawe, w omówionych utworach matka jawi się jako pośredniczka między synem a Bogiem. To ona, rodząc syna, ściska w dłoniach medalik, co stanowi symbol pokładania nadziei w Stwórcy, to ona jako pierwsza uczy dziecka pacierza, prowadzi do kościoła, pokazuje, jak żyć w zgodzie z dekalogiem. To ona ofiarowuje mu swą modlitwę, gdy dorasta i zaczyna kroczyć swoimi ścieżkami, to z niej, jako dojrzały mężczyzna, czerpie poniekąd wzór do naśladowania. Przedstawienie matki jako swoistego pomostu między człowiekiem a Stwórcą nasuwa skojarzenie z Bogurodzicą, najstarszą polską pieśnią religijną, w której Maryja – Matka Jezusa – zostaje ukazana jako pośredniczka między Bogiem a człowiekiem.

Łaski żarliwej wiary oczekuje zarówno podmiot liryczny wierszy Z. Jankowskiego jak i narrator jego prozy autobiograficznej:

„Powraca do mnie wiara matki? Ale szeroka i prawdziwa jak oddech. Tym szersza i prawdziwsza, że mieszczę się w niej ze wszystkimi swoimi wątpliwościami, sporami, nawet ironią i kpiną”.

W cytowanym fragmencie poza osobistym wyznaniem na temat wiary odnaleźć można również świadectwo samopoznania. Narrator jest w pełni świadomy swych ograniczeń. A aktowi doświadczenia prawdy o sobie towarzyszy matka.

 

Matka drogą do samopoznania

Dzięki matce zarówno narrator Posłańców żywiołu jak i podmiot liryczny poezji Z. Jankowskiego doświadczają prawdy o sobie. Samowiedza zdobywana jest w konfrontacji z rodzicielką, której postawa wobec doświadczeń życiowych, ludzi i Boga stanowi ważny punkt odniesienia.

Doskonałym tego świadectwem jest wiersz Powrót do matki z tomu Wiązanie tratwy (1976). Podmiot liryczny, kierując swą wypowiedź do matki, dokonuje niejako podsumowania swego dotychczasowego życia. Opisuje moment dorastania – wyboru własnej ścieżki życiowej, poznania świata, który stawał się coraz większy i coraz bardziej kuszący nowymi możliwościami i perspektywami:

„[…] odchodziłem od ciebie / z piłką w ramionach / jak z rosnącym globusem. // To on / zaroił się obręczami horyzontów, / zaczął mnie łowić / w oślepiające oka / przestrzeni”.

Po latach podmiot liryczny dochodzi do wniosku, że nadszedł czas powrotu, bo zafałszowana rzeczywistość, do której odszedł od matki, oślepiała go. Okazuje się, że to, co reprezentowała sobą rodzicielka jest prawdziwe i dobre:

„Teraz wracam / z zamkniętymi oczami, / jakby z odwrotnej strony”.

Podobne refleksje zawiera wiersz Antypody z cyklu Różaniec z matką. Mężczyzna opisuje spotkanie z matką po powrocie z rejsu. Rozmowa, którą prowadzą, pozornie nie ma sensu, wydaje się, że starsza kobieta cierpi na zaburzenia pamięci, zdarzenia z dawnej przeszłości jawią się jej jako teraźniejsze. Jednak podmiot liryczny dostrzega w tym logikę:

„Pochylasz się ku niej jak z burty, / a ona / nie wyciąga rąk, nie pyta /

o wielki świat. / Od początku wiedziała, / że twój wirujący globus /  jest w środku pusty”.

To, czemu oddał się podmiot liryczny, jest bezwartościowe. Żadna z podróży, które odbył, nie przyniosła mu bowiem prawdy o sobie. Źródło wiedzy o nim samym od zawsze tkwiło w matce, ale trzeba było oddalenia, by mógł to pojąć. Dopiero z perspektywy czasu dostrzegł, że uosabiane przez rodzicielkę wartości, które wcześniej porzucił, są tymi, do których pragnie w końcu powrócić.

W wierszu Matka mówi: zostają dokładnie opisane składniki matczynej duchowej schedy. Podmiotem lirycznym, inaczej niż w uprzednio przytaczanych utworach, jest matka, która strofuje syna. W pełnych łagodnego wyrzutu słowach, przypominających łajanie niesfornego dziecka, pyta, co zrobił z jej duchowym dziedzictwem:

„Znowu rozczochrany twój umysł, / rozpełzany jak deptane mrowisko. / Gdzieś ty rozchlapał / ten kubek ciszy, / który ci dałam… // […] Kto ci podrzucił / tę petardę popłochu, / rozmrowionych ambicji, /  kto w tobie rozniecił/  te sztuczne ognie wiwatów…”.

Na miejscu wewnętrznego spokoju, w który wcześniej wyposażyła go matka, pojawił się popłoch, niezdrowe, bo zbyt liczne ambicje oraz fałszywy sukces. Marnotrawny syn porzucił to, co stałe i niezmienne dla tego, co efemeryczne i nieprawdziwe. Dał się omamić doczesnymi pragnieniami. Jednak nie wszystko stracone, zdaje się mówić matka. Wybacza dziecku pomyłki, oczekując nań cierpliwie. Ma świadomość tego, że jej syn, choć błądził po krętych ścieżkach życia, wszedł już na właściwą drogę. On już wie, zna prawdę, przewartościował swe kredo, dojrzał.

Ów „kubek ciszy” w zestawieniu z ostatnią strofą wiersza można odczytywać jako metaforę wiary. Wiarę bowiem usiłowała od najmłodszych lat zaszczepić mu matka, tę wiarę potem zgubił („rozchlapał kubek ciszy”), by wreszcie do niej dorosnąć:

„Ale już dobrze, synku, dobrze, / teraz wiesz: / jest tylko Cisza / i ona woła / do wspólnego stołu”.

Podmiot liryczny wchodząc w rolę matki, wkładając w jej usta słowa pełne zarówno wyrzutu, przebaczenia, miłości jak i oczekiwania na zjednoczenie, dokonuje swoistego rachunku sumienia. Podsumowuje dotychczasowe życie, które wydaje mu się jałowe i pozbawione najważniejszego – Boga. Bowiem tylko w wieczności, przedstawionej tu za pomocą metafory ciszy (pisanej notabene wielką literą) rzeczy nabierają właściwych proporcji, a spotkanie i scalenie matki z synem staje się możliwe. Drogą do przewartościowania światopoglądu i poznania samego siebie po raz kolejny okazała się matka.

 

Matka w twórczości Z. Jankowskiego to postać niezwykle ważna, to dzięki konfrontacji z jej heroiczną postawą i niewzruszoną wiarą dochodzi do przemiany, poznania prawdy o sobie. Obraz matki uderza wielowymiarowością i autentyzmem, co jest o tyle interesujące, że w pewnej mierze nakłada się jednocześnie nie tylko na utrwalane od wieków w literaturze polskiej motywy, ale i na tradycyjny, funkcjonujący w powszechnej świadomości wizerunek matki-Polki. Rodzicielka ukazana jest bowiem jako: opiekunka domowego ogniska, autorytet, opoka, pośredniczka między swym synem a wiarą, bogobojny Hiob, tragiczna ofiara czasów, w której przyszło jej żyć i matka bolesna. Z drugiej strony, opisane zwłaszcza w autobiograficznej prozie, zmagania matki odzwierciedlają losy wielu polskich kobiet w powojennej rzeczywistości, mogąc służyć za ich symboliczną egzemplifikację.

Co ciekawe, zarówno narrator jak i podmiot liryczny tworzą jednakowy wizerunek matki. W obu tych formach przekazu podkreślone zostają identyczne elementy jej biografii, cechy charakteru, duchowość, w obu matka podlega sakralizacji. Świadczy to o integralności postrzegania świata przez narratora i podmiot liryczny, a co za tym idzie – o wysokim stopniu nasycenia wątkami autobiograficznymi poezji Z. Jankowskiego.*

-----------------------------------------------------

* Z publikacji "Integralia IV. Wymiary studenckiej humanistyki", red. naukowa A. Lica, M. Kardasz, Elbląg 2016.

Agnieszka Kołwzan

 

 

Przeczytaj też wcześniejsze teksty A. Kołwzan w dziale „eseje i szkice' : >Poeci są ultrazmysłami filozofów<. Twórczość Zbigniewa Jankowskiego wobec filozofii Pierre’a Teilharda de Chardin” , „>Wielkie rzeczy uczynił tu Pan<. Kaszuby oczyma Zbigniewa Jankowskiego”  oraz „Przestrzeń wypełniona miłością. Wątki teilhardowskie w poezji Zbigniewa Jankowskiego

W powiązaniu ze Z. Jankowskim (w tym samym dziale): tekst programowy grupy „Reda” „Poezja i żywioł” oraz artykuł Jacka Klimżyńskiego „Reda w gęstniejącej mgle”; nadto w „porcie literackim” omówienia i recenzje książek poety: Biała przędza (2014), Morze polskich poetów (2013), Zaraz przyjdzie (2011), Biały delfin (2009), Odpływ. Sztuka ubywania (2005)