„Wielkie rzeczy uczynił tu Pan”. Kaszuby oczyma Zbigniewa Jankowskiego

Kategoria: eseje i szkice Utworzono: niedziela, 24 styczeń 2016 Opublikowano: niedziela, 24 styczeń 2016


Agnieszka Kołwzan

Zbigniew Jankowski – poeta, prozaik i krytyk literacki – Kaszubem nie jest. Urodził się w Bydgoszczy, szkołę podstawową skończył w Sypniewie pod Złotowem, gimnazjum w Pile, Państwowe Liceum Pedagogiczne w Rogoźnie, zaś studia magisterskie w Katowicach. Po założeniu rodziny mieszkał w Rybniku, by w 1965 roku przenieść się do Kołobrzegu. Stamtąd w 1971 roku przeprowadził się do Wrocławia, jednak nie na długo. Cztery lata później znalazł się z powrotem nad morzem – w Sopocie, gdzie mieszka do dziś.

Liczne przenosiny zakończone wreszcie znalezieniem wymarzonego miejsca dla swojego domu tłumaczy Jankowski w wierszu Moje przeprowadzki:

„Tyle razy uciekałem od morze /za siódme lądy, / za słupy promieni / wbite w spękaną ziemię. / Tu jest mój dom – mówiłem – tu będę sobą. //  Ale słowa nasączały się jak spragnione gąbki / i morskim szumem nabrzmiewało powietrze. / Wtedy miękko unosił się dom pośród nocy / i jak psia buda w powodzi / żeglował z powrotem na północ”.

Owa nieustająca wędrówka rozumiana jako próba ucieczki przed przeznaczeniem to historia współczesnego Jonasza, który, choć początkowo zbuntowany przeciw predestynacji, w końcu godzi się ze swoim losem, zyskując w ten sposób spokój.

Kontakt z odmiennym kulturowo regionem zaowocował powstaniem cyklu wierszy poświęconych Kaszubom. Po raz pierwszy ukazał się on w czasopiśmie „Pomerania” (1984, nr 8). Nosił wówczas tytuł Z cyklu: Kaszuby, a wchodziło w jego skład jedenaście wierszy: Po wodę, Ziemia mowy, Walka ze Smętkiem, Don Kichot, Jastarnia, Łososie, Łabędź, Czekając na stolema, Gdy mówię Kaszub, Na kaszubskim brzegu, Dziejowa sprawiedliwość. Jako publikacja książkowa został ów cykl wydany w 1987 roku w tomie Falochrony pod zmienionym tytułem Kaszubeja. Również pierwotna zawartość uległa modyfikacji, większość wierszy zachowano (Po wodę, Ziemia mowy, Walka ze Smętkiem, Łabędź, Gdy mówię Kaszub, Na kaszubskim brzegu), kilka zostało odrzuconych (Don Kichot, Jastarnia, Łososie, Czekając na stolema, Dziejowa sprawiedliwość), kilka dodanych (Twarz starego rybaka, Ryba, Rybacki labirynt). Za podstawę do badań nad obrazem Kaszub w twórczości Jankowskiego obieram cykl późniejszy – Kaszubeję, zaś wiersze wcześniejsze, opublikowane w „Pomeranii” posłużą mi za uzupełnienie i kontekst.

Kaszuby ze swoją bogatą kulturą, językiem, pięknym krajobrazem, mieszkańcami silnie przywiązanymi do tradycji fascynowały Jankowskiego innością. Okazały się też odpowiedzią na podświadomie zadawane pytania:

„Tonę w Kaszubszczyźnie. Czytam tomiki wierszy, antologie, studiuję historię kaszubskiej literatury, wertuję słowniki. Do nocnych godzin. Czuję się, jakbym dostał w łeb masywną falą. To, czego szukałem na okrężnych drogach, tutaj czekało od wieków, w mowie szorstkiej jak trące się pod morskim chlustem kamienie, zduszonej jak skarga przez zęby.

Jeszcze nie pora o tym pisać, zbyt nagłe. Ale zdaje się, że po latach w brzuchu wieloryba zostałem wypluty na ojczystą „piaszczyznę”, surową, lecz prawdziwą, z morzem na wyciągnięcie ręki”.

Po raz drugi w kontekście odkrywania swego przeznaczenia pojawia się motyw Jonasza. Zarówno podmiot liryczny przytaczanego wcześniej wiersza Moje przeprowadzki, jak i narrator autobiograficznych zapisków postrzegają Kaszuby jako nieuświadomiony cel życiowej wędrówki, duchową kolebkę, rezultat działania wyższej siły, od którego nie można uciec. Przedłużeniem tego przekonania są wiersze cyklu Kaszubeja.

Neologizm „Kaszubeja” został zastosowany przez Jankowskiego dwukrotnie: jako nazwa interpretowanego przeze mnie poetyckiego cyklu oraz w tytule artykułów Odkrywanie Kaszubeji publikowanych  w „Pomeranii” pod koniec lat 80. Budzi on oczywiste skojarzenia z „epopeją” – poematem w podniosłym stylu opiewającym czyny bohaterów narodowych na tle wydarzeń przełomowych dla danej społeczności. Tak skonstruowany tytuł modyfikuje znaczenie całości – sugeruje, że nie będzie to zwykła opowieść o szarym człowieku, ale raczej epos o Kaszubach – historia o mieszkańcach regionu, świadectwo ich obyczajowości, języka, wierzeń, historia, która czyni z nich bohaterów na miarę antycznych herosów.

Jankowski wyjaśnia znaczenie ukutego przez siebie neologizmu na łamach „Pomeranii”:

„Wierzę w kaszubskie dno [rdzenny lud kaszubski – przyp. A.K.]. Teraz ono, przede wszystkim ono mówi prawdę o wielkim statku «Kaszubeja», który choć może jako naród nigdy już nie wypłynie, ale też się nie podda i nie da poskładać w dobrotliwy skansen. Między morzem a ziemią trwa w ciszy swego przemijania. / Jest coś z memento mori w kaszubskiej epopei”.

Przechodząc do omówienia cyklu, powagę tematu podkreśla już samo motto – słowa Hieronima Derdowskiego: „Ni ma Kaszub bez Polonii, / A bez Kaszub Polszczi” silnie akcentujące współzależność tożsamości narodowej i kulturowo-regionalnej.

To, jak wielkie znaczenie dla Jankowskiego mają Kaszuby, odzwierciedla otwierający cykl wiersz Po wodę. Podmiot liryczny – przybysz z odległej krainy – wita się z autochtonami, w pierwszych słowach odsłaniając cel wędrówki:

„Dzień dobry, / przyszedłem do was po wodę, / słoną jak prawda, / czystą jak otwarta brama”.

Wodę, którą bohater pragnie otrzymać, można rozumieć dwojako – zarówno dosłownie – jako nawiązanie do morza, jak i przenośnie jako symbol: prawdy, oczyszczenia z grzechu, nauki objawionej człowiekowi przez Chrystusa, źródła życia czy odrodzenia ducha i ciała. Wydaje się, że skoro każde z tych znaczeń odpowiada treści wiersza, nie sposób dokonać jednego i kategorycznego wyboru. Niemniej jednak gest podawania wody odsyła do fragmentu Ewangelii wg św. Jana, dotyczącego rozmowy Jezusa z Samarytanką, w trakcie której Chrystus prosi kobietę o wodę, objawiając jej prawdę o swej Boskiej naturze i o zbawieniu. Także i u Jankowskiego bohater poprzez spotkanie z innym, a uściślając – z Kaszubami, doświadcza prawdy, tym samym tak region, jak i jego mieszkańcy podlegają sakralizacji.

Podobnie ujmuje kwestię języka. Podmiot liryczny wiersza Ziemia mowy w kultywowaniu kaszubszczyzny odnajduje podstawę, grunt, podwalinę tożsamości:

„Teraz / w kaszubskiej muewie / niczym ranna mewa / wypatruję brzegu / podanego szorstko / jak z klifu wystający korzeń”.

Język okazuje się pełnić funkcję ostoi, bohater szuka w nim oparcia, mimo że jego użytkowników odbiera jako nieprzystępnych, co nota bene wynika z utrwalonego w kulturze wizerunku Kaszubów jako nacji niedostępnej i szorstkiej w obejściu. Kontakt z żywym językiem budzi jednak szacunek:

„I do pierwszej mowy / przypadając jak do ziemi / widzę: wielkie rzeczy / uczynił tu Pan”.

Obcowanie z mową pozwala dostrzec w Kaszubach ślady Bożej obecności.

Kaszuby to dla Jankowskiego również tradycja, której jednym z przejawów są klechdy. W wierszu Walka ze Smętkiem odwołuje się poeta do postaci silnie zaznaczonej w kaszubskich podaniach – Smętka – czarta prześladującego ludzi. Miejscem, gdzie ścierają się siły dobra i zła jest Półwysep Helski. Po jednej jego stronie znajduje się Smętek, po drugiej anioł:

„Tutaj z jednej diabeł, z drugiej / dmucha anioł. Między nimi / półwysep / po anielsku złoty, / po diabelsku kruchy”.

Silne wiatry targające półwyspem to wynik ścierania się dwóch przeciwstawnych mocy, to za ich przyczyną cypel zyskał obecny wygląd. Wydaje się podobny do anielskiej trąby, na której dźwięk ma przyjść z pomocą Bóg:

„To wydłużony w niebo / świetlistą bazuną archanioła / wzywa boskiej pomocy”.

Choć równie dobrze może być „jak pochylony w galopie czarci róg”, który niszczy statki. Diabelski charakter krajobrazu półwyspu tworzą też targane wiatrem sosny:

„Latem / sosny szponiaste i płaskie / przypadając do ostatniego gruntu / wyrywają sobie własny cień // W konarach wydłużonych Smętkowym pogwizdem / dziki piach wije gniazda / poronionym aniołom i uschłym diablętom”.

Wrażenie dzikości, pustki i zniszczenia potęguje oset, który „przymilnie podgryza / falochron gorący jak czarcie kopyto”. Półwysep helski został przedstawiony jako kraina ukształtowana przez walczące ze sobą siły nadprzyrodzone. Wpływ Smętka zaznacza się jednak silniej, bo nieustanny wiatr czyni tę ziemię piaszczystą, wymarłą, jałową, zaś roślinność, by przetrwać zmagania z żywiołem, dostosowuje się, dziczejąc.

Jednak to z tej ziemi, tak nieprzyjaznej i budzącej chwilami grozę, wg kaszubskich podań ma wyjść wyzwoliciel, do czego nawiązuje zamieszczony w „Pomeranii” wiersz Czekając na stolema:

„[…] ten półwysep – ta rozpaczliwa kołyska, / wciąż rodzi / nadzieję i wiarę. Z niej wyjdzie / twardy jak kaszubska pięść / wybawca”.

Zatopiony we mgle kraniec Helu wydaje się podobny łabędziowi, który oślepiony wilgotnymi oparami, po omacku traci grunt i upada:

„Brzeg Helu – /w skurczach podrzucana szyja, / dźwiga się i zapada / w ślepą białość. Wali głową / o nieobecną ziemię”.

Miasto na Półwyspie Helskim staje się także bohaterem ostatniego z wierszy w cyklu. Na kaszubskim brzegu ukazuje miasto zmagające się z żywiołami, przyczajone, uważne, gotowe do natychmiastowej obrony przed sztormem:

„Miasto / z dachami jak rybackie zydwestki / darte błyskawicami, / skulone w sobie, trzymające swego / pod zwalistą chmurą, w której / jak w przechylonej ładowni / wali się wszystko i miesza / przekleństwo z modlitwą, / pośpiech z otępieniem”.

Miasto porównane do statku miotanego sztormem jednak się nie poddaje, nieustępliwie trwa, choć bywa, że siły przyrody niszczą wszystko wokół.

„miasto, / w którym wichry wrzeszczą / jak koty zdzierane z drzew, / w którym oczy zmrużone jak napięte pazury, / a oddech sztywnieje w pękniętą krę, / miasto zaparte, zaciśnięte, całe / jak we własne serce / wsłuchane / w głuchy łomot falochronu”.

Upersonifikowane miasto, które uparcie walczy z żywiołami, zalęknione, a jednocześnie przygotowane na najgorsze, skupione, skoncentrowane, czujne, to istocie metafora jego mieszkańców, apologia wytrwałych, mężnych i zdeterminowanych Kaszubów.

Podobny wizerunek miasta został utrwalony w opublikowanym w „Pomeranii” wierszu Jastarnia:

„Ich rybackie checze, ściśnięte, /związane ze sobą / ciasnymi uliczkami –  / braterskimi więzami / na dobre i złe –  // bo tylko garść piachu / dano im pod stopy, / a i jej dopadają / wichry i wody”.

Niezłomność Kaszubów przejawia się również w wykonywanej przez nich z racji dostępu do morza pracy – rybołówstwie. Aż trzy wiersze cyklu powiązane są z rybakami. W Rybackim labiryncie podmiot liryczny wpisuje łowienie w kontekst mitologiczny:

„Którzy pracują na chwiejnym gruncie / wody / i w ugiętych kolanach / ważą swoje senne życie, // którzy wciąż od nowa / wciągają przez burtę / migotliwy kłąb Ariadny – / pękatą sieć, / co zawsze tak samo / rozsypuje się po pokładzie”.

Sieć porównana została do nici Ariadny, natomiast powtarzająca się, monotonna i zdająca się nie mieć końca praca rybaków nasuwa skojarzenia z mitycznym Syzyfem, skazanym na wtaczanie na górę ciągle spadającego kamienia. Z labiryntu codziennego trudu rybacy, w przeciwieństwie do Tezeusza, wyjść nie mogą, zakończyć ich wędrówkę może tylko starość, a potem śmierć. Tę myśl rozwija wiersz Ryba, którego bohaterem jest starzejący się rybak:

„Mój szwagier – rybak / posiwiał z rybą w palcach[…] // Dokoła tej ryby / przez trzydzieści lat / w sztormach i gładach / odbywał swój taniec noża”.

Życie upłynęło mu na pracy, na tyle absorbującej, czasochłonnej, że nie odczuł przemijania. Teraz powoli odchodzi w niebyt: „zdaje się […] / schodzić na drugi plan”. W przeciwieństwie do ryb, które, choć wciąż na nowo poławiane, nieustannie się odradzają, sprawiając wrażenie, że są stałe i niezmienne:

„Tylko ryba zostaje na pierwszym, / wciąż ta sama, / jakby tylko ona była / rzeczywista i wieczna. / Po każdym odjęciu noża / zrasta się i napełnia / jej biały brzuch”.

Permanentny kontakt z bezkresną wodą tworzy między rybakiem a morzem specyficzną i bardzo silną więź, co więcej rybak zdaje się budować swą tożsamość w styczności z żywiołem. Dlatego kiedy przestaje pracować i nie może doświadczać morza tak, jak czynił to do tej pory, odczuwa pustkę. Wydaje się, że jego morze znikło, a wraz z nim on sam:

„W swoich rejsach / zamotał się jak w pajęczynie. / Teraz patrzy / suchym okiem – / pająk zawieszony / nad miejscem po morzu”.

Choć rybacy aż trzykrotnie pojawiają się w cyklu Kaszubeja nie można powiedzieć, aby tylko z nimi utożsamiał Jankowski Kaszubów. Rdzennych mieszkańców odbiera przede wszystkim jako ludzi koegzystujących z żywiołami. W artykule Odkrywanie Kaszubeji nazywa ich „morzanami”, bo podobnie do Skandynaów czy Greków są związani z morzem duchowo, znają jego tajemnice. Zresztą sam dąży do szerszego, pełniejszego postrzegania morza, twierdząc, że do tego trzeba dojrzeć.

Jankowski patrzy na Kaszuby nie tylko przez pryzmat żywiołów, które warunkują przyrodę, a co za tym idzie kształtują kaszubską mentalność. Bierze pod uwagę też historię wielokrotnie ciemiężonego i wyzyskiwanego regionu:

„Kaszuby, kaszubszczyznę wyobrażam sobie jako statek wdeptany w morze przez najeźdźców. Statek uparty, wierny morzu i przymorskiej ziemi. Poszedł na dno, ale tak zamknął się w sobie, zatrzasnął w gorzkiej soli, że nie oddał zgniliźnie ani jednej deski. Nie uronił ani jednej staropolskiej głoski. Próbowały go drążyć i nadgryźć obce jego słowiańskiej naturze germanizmy, zaborcze topory tak zwanych faktów dokonanych odrąbywały go od macierzystego dna. Niczym łomy próbowały go podważyć germanofilskie teorie niektórych językoznawców – ale on trzymał się gruntu”.

Tym bardziej doceniał Jankowski trud działających na rzecz odrodzenia i kultywowania kaszubszczyzny entuzjastów, którzy tworzyli zrzeszenia, wydawali czasopisma publikowali książki, organizowali konkursy. Stąd wynika też obecność jego artykułów w „Pomeranii”, a także członkostwo w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim.

Kaszuby w twórczości Jankowskiego, to kraina szczególna i wyjątkowa – piękna, choć przez działanie żywiołów groźna. Wielokrotnie krzywdzona przez historię, ale uparcie trwająca. Wymagająca od jej mieszkańców hartu ducha, odwagi, determinacji i heroizmu.

Agnieszka Kołwzan

 

 

Przeczytaj też wcześniejsze teksty A. Kołwzan w tym dziale niżej: „Przestrzeń wypełniona miłością. Wątki teilhardowskie w poezji Zbigniewa Jankowskiego” oraz „Miłość powszechna Pierre’a Teilharda de Chardin na tle wybranych koncepcji miłości dwudziestowiecznych myślicieli”