Waldek - historia jednego dębu

Kategoria: eseje i szkice Utworzono: piątek, 21 luty 2014 Opublikowano: piątek, 21 luty 2014

Janusz Korbel

W środku Puszczy Białowieskiej od kilkuset lat rósł imponujący dąb. W XXI wieku osiągnął około 350 lat i przewyższał sąsiednie drzewa. Był ważny dla wielu użytkowników: turyści udający się do popularnej przez lata w pobliżu polany biwakowej zatrzymywali się pod nim, fotografowali, dla mieszkańców pobliskich domów bywał schronieniem gdy wiosną zaskoczyła ich ulewa w drodze powrotnej ze sklepu ale kiedy zasiedliły go szerszenie ktoś postanowił podpalić próchno w dziupli i pozbyć się natrętów. Dla grupy przyrodników stał się ważnym obiektem badań kiedy odkryto, ze zamieszkuje w nim pachnica dębowa. Dla zarządcy drogi wojewódzkiej był jednak zagrożeniem.

Najmocniej jednak zapamiętałem użytkownika tego dębu, który to użytkownik był czworonogim kundelkiem, własnością mieszkańca pobliskiego pustostanu. Dla obu drzewo było ważne: Waldek po prostu patrzył na nie każdego dnia i wiedział, że świat jest w porządku, natomiast jego piesek kilka razy na dzień przybiegał pod pień olbrzyma, żeby skorzystać z tego historycznego pomnika przyrody jako – pisuaru. Zapytałem kiedyś przyjaciela, historyka badającego drzewa Puszczy od 30 lat, kto ze znanych osób mógł to drzewo oglądać i usłyszałem imponującą listę – wcale nie domniemanych a raczej pewnych osób, które powinny drzewo podziwiać. Wszyscy oni byli użytkownikami lasu, chociaż każdy z innych przyczyn tutaj przyjechał. To oczywiście tylko wycinek znacznie dłuższej historii, ale dający się opowiedzieć, dzięki powiązaniu jej z jednym, konkretnym drzewem. Oto więc ten historyczny wachlarz specyficznych użytkowników – celebrytów.

Dnia 3 grudnia 1705 roku, po powrocie z Saksonii (szukając poparcia wśród senatorów w Grodnie) przejeżdżał tędy August II, z Łaski Bożej król Polski, wielki Książę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Kijowski, Wołyński, Podolski, Podlaski, Inflancki, Smoleński, Siewierski, Czernichowski oraz książę Saksonii etc. August, zapalony myśliwy, przyjechał do Białowieży kilka lat po spotkaniu z Piotrem I w Birżach na Litwie, gdzie wspólnie oddali się kilkudniowej pijatyce i zawodom w strzelaniu z armat. Można więc przypuszczać, że i zatrzymując się w Puszczy Białowieskiej król korzystał z uciech i podziwiał pierwotny charakter puszczy, bo już w roku 1701 wydał wskazówki i podpisał zalecenia, by ta puszcza, podobnie jak Nowodworska i Sokólska były przeznaczone do ochrony puszczańskiego charakteru i dzikich zwierząt. Zabroniono ścinania żywych drzew, bo król i jego otoczenie zachwycali się naturalnym charakterem lasu, wyraźnie oddzielając puszcze od lasów służących wycinaniu drzew i wypalaniu potażu.

Dąb miał wtedy zaledwie 20-60 lat więc król mógł go nie zauważyć. Pięćdziesiąt lat później było to już stuletnie drzewo i mógł je oglądać 27 września 1752 roku kolejny król August III, także zamiłowany myśliwy i także dążący do zachowania estetycznej funkcji pierwotnej puszczy, wzmacniając służby ochronne. Nieco później, 10 października 1791 roku niewykluczone, że patrzył na nasz dąb przyjeżdżając do Białowieży na polowanie książę Józef Poniatowski.

Z całą pewnością mijał go we wrześniu 1827 roku, mieszkający po wschodniej stronie Puszczy Józef Ignacy Kraszewski. Dla tego pisarza Puszcza była dostarczycielką wzruszeń i zachwytów nad wielkimi drzewami i ogromem dzikości. W lipcu 1898 mógł go podziwiać Wacław Sieroszewski – wszak był to już potężny dąb a Sieroszewski – etnograf i pisarz – odwiedził wówczas Puszczę w poszukiwaniu artystycznych i historycznych inspiracji. Dla niego las był zapisem dziejów i kultur.

Czterokrotnie koło naszego olbrzyma i w cieniu jego gałęzi przejeżdżała pociągiem Eliza Orzeszkowa. Pociąg tu zwalniał (choć w ogóle jechał bardzo wolno, bo carski zarząd apanaży zabronił wycinać drzewa wokół linii kolejowej, by rodzina imperatora i goście mogli podziwiać przejazd przez Puszcze w najbliższym sąsiedztwie wielkich drzew. Dopiero w okresie międzywojennym polscy kolejarze wycięli po obu stronach linii pas drzew, o czym dramatycznie pisał wybitny uczony europejski prof. Józef Paczoski jako o barbarzyńskiej ranie. Widzimy więc kolejny raz, że na przełomie wieków poza podejściem pragmatycznym do lasu było i inne – zwykle związane z elitami i artystami: niósł on ważne znaczenie estetyczne i kulturowe. Orzeszkowa pisze wręcz o dwóch rodzajach funkcji przyrody z perspektywy jej uczestników: spełnienie oczekiwania czegoś niezwykłego, ogromnego, rzadkiego, oraz spełnienie oczekiwania odkrywania źródeł wiedzy i piękna.

W sierpniu 1899 tym samym pociągiem przejeżdżała pod dębem także Maria Konopnicka, która prawdopodobnie podzielała poglądy Elizy Orzeszkowej i była reprezentantką tego samego kręgu użytkowników lasu. Wcześniej mógł oglądał go też wybitny malarz rosyjski Iwan Szyszkin, który przyjechał do Puszczy, żeby uwiecznić piękno dzikiej przyrody w odwiecznej puszczy litewskiej.

Jeśli przypomnimy sobie, że w tym samym celu Puszczę odwiedzali Antoni Kamieński, Bolesław Łaszczyński czy Leon Wyczółkowski - a krakowskie Towarzystwo Sztuki Stosowanej wydawało pocztówki z pejzażami leśnymi i żubrami, to widzimy, że kolejnymi użytkownikami lasu jawią się nam ...malarze.

W roku 1915, podczas pierwszej wojny światowej do Puszczy przyjechali przede wszystkim realizatorzy nowoczesnego na owe czasy planu gospodarki leśnej, pod kierunkiem Georga Eschericha, jednak także wówczas pod naszym dębem przyjechał ocenić przyrodę Puszczy światowej sławy uczony Hugo Conwentz.

Kolejny użytkownik – tym razem pragnący wyznaczyć obszary, których użytkować w sposób rębny i w ogóle użytkować dla celów innych niż ochrony nie należy. Nasz dąb był więc także świadkiem skrajnie różnych oczekiwań od lasu. Był też świadkiem kolejnych znanych postaci: wielokrotnie, w latach  1930, 1931, 1933, 1934, 1935, 1936, 1937 i 1938 Puszczę odwiedzał prezydent Ignacy Mościcki. Trudno uwierzyć, by przynajmniej raz nie przejechał pod tym dębem, jedną z najważniejszych dróg lub koleją.

Oprócz niego można też wymienić marszałka Edwarda Rydza Śmigłego w latach 1933, 1937 i 1938. A z nowszych „celebrytów” politycznych to z pewnością przejeżdżali pod około 300-letnim dębem Władysław Gomułka I Sekretarz KC PZPR w 1958, 1962 i 1963 oraz Nikita Chruszczow, Sekretarz Generalny KPZR (1958, 1962, 1963). Być może też Edward Gierek, bo sąsiednie uroczysko leśnicy nazwali „Gierkówka”. Wybudowano tam miejsce ogniskowe ze stołami, przewidując urządzenie wieczornej uczty w cieniu ogromnych puszczańskich drzew.

Nieopodal tego dębu Andrzej Wajda kręcił sceny do filmu Biesy. A ilu pocałunków i chwil romantycznych dąb był świadkiem, stojąc przy drodze, w pobliżu najpopularniejszego pola namiotowego czynnego przez wiele lat? Wszystko to w czasie przeszłym, bo w XXI wieku uznano, że ma dziuplę i stoi kilka metrów od drogi więc zagraża bezpieczeństwu publicznemu.

Odpowiednie procedury zostały wyczerpane, ktoś ocenił, że nie ma tam chronionych gatunków (ten ktoś być może nie wiedział nawet czym jest owad Osmoderma eremita) odpowiedni urzędnik przybił pieczątkę pod odpowiednią zgodą, przedstawiciel zarządu drogi uznał, że drzewo rosnące w pobliżu jest niebezpieczne i pewnego grudniowego dnia Waldek jadąc na rowerze koło „swojego” dębu zobaczył stojący tam samochód. Kiedy po kilku godzinach wracał, świat mu się zawalił. Dębu nie było. Pozostał tylko nikły odziomek, na którym siedział pies Waldka, równie jak on pozbawiony swojego świata, bo nie ma już drzewa, na którym od lat zaznaczał granicę swojego areału, więc i ów areał rozmył się w niepewności.

Biorąc pod uwagę, że dąb miał blisko 5-metrowy obwód w pierśnicy można przypuszczać, że krąg użytkowników lasu rozszerzył się o konsumentów okleiny dębowej (jeden metr sześcienny drewna to około 500-800 metrów kwadratowych okleiny) a na końcu tego łańcucha także o nabywców mebli z okleiną pochodzącą z naszego dębu. Ponieważ drzewo było wielkich rozmiarów, jego zniknięcie wywołała spore zainteresowanie społeczne. Dla telewizji był to atrakcyjny news, dla środowisk związanych z pozarządowymi organizacjami zarówno ekologicznymi, jak i zajmującymi się krajobrazem i kulturą był to przypadek sugerujący naruszenie prawa (wcześniej nasz dąb został uznany za pomnik przyrody, by po pewnym czasie, na wniosek gminy, być pozbawiony tego tytułu).

Nic więc dziwnego, że wycięciem dębu zajęła się policja i w ten to sposób krąg powiązanych z jednym tylko drzewem rozszerzył się o stróżów prawa.

(Wstęp do niepublikowanego opracowania wykonanego w ramach Narodowego Programu Leśnego. Opracowanie będzie prezentowane w kwietniu 2014 r.)

Janusz Korbel

 

 

Przeczytaj też w działach „eseje i szkice” oraz „felietony” inne materiały J. Korbela związane z ochroną dzikiej przyrody – w tym „Krótką historię ostatniej puszczy Europy”