Kołobrzeskie książki literackie 2012

Kategoria: eseje i szkice Utworzono: niedziela, 27 październik 2013 Opublikowano: niedziela, 27 październik 2013 Drukuj E-mail


Szymon Prowacki

Kołobrzeskie środowisko literackie nie jest duże. W sumie aktywnych twórczo - licząc pasjonatów amatorów i profesjonalistów razem - gromadzi kilka do kilkunastu osób. Mam tu na uwadze tych z indywidualnym dorobkiem książkowym. Część autorów zrzeszyło się w Stowarzyszeniu Kołobrzeskich Poetów, kilku należy do Związku Literatów Polskich lub tu i tu - albo nigdzie. Warty odnotowania jest fakt, iż część publikacji (a tyczy to członków SKP i dwóch mniejszych stowarzyszeń) wspiera finansowo lokalny Urząd Miejski. I tylko dzięki jego wsparciu niektóre z książek miały szansę ujrzeć światło dzienne.

W roku 2012 do grona wcześniej publikujących autorów dołączył debiutant: poeta Piotr Piątek.
Rok miniony przyniósł dziewięć książek pięciu autorów - plus publikację zbiorową Stowarzyszenia Kołobrzeskich Poetów "North-west".
Swoje książki wydali (w porządku alfabetycznym): Piotr Bednarski, Elżbieta Cherezińska, Agnieszka Dębek, Eugeniusz Koźmiński oraz Piotr Piątek. Większość publikacji wymienionych autorów doczekało się dłuższych lub krótszych omówień w prasie (m. in. w "Kołobrzeskich Wiadomościach" i "Gazecie Kołobrzeskiej") oraz w przestrzeni wirtualnej (m. in. na portalu literacko-artystycznym "Latarni Morskiej").
Przyjrzyjmy się nieco bliżej świeżym wydawnictwom, poczynając od almanachu Stowarzyszenia Kołobrzeskich Poetów.

1.
"North-west. Almanach Stowarzyszenia Kołobrzeskich Poetów", Instytut Wydawniczy ŚWIADECTWO, Bydgoszcz 2012, str. 134.

To rzecz zbiorowa SKP (kolejne w ostatnich latach), zawierająca utwory trzynastu autorów - o rozmaitym stopniu zaawansowania twórczego. Wiersze dwunastu i jedna proza - Eugeniusza Koźmińskiego. I tak w almanachu publikują: Piotr Bednarski, Agnieszka Dębek, Michał Filipowski, Alina Kornecka, Eugeniusz Koźmiński, Ewa Wiktoria Matyjaszczyk, Marcin Niedźwiadek, Elżbieta Niedźwiadek, Grażyna Perlińska-Siuda, Piotr Piątek, Sława Rudnicka, Irena Sawicz i Rafał Sienkiewicz. Zwykle autorzy zawodowo imający się zajęć zarobkowych jako marynarz, pielęgniarka, lekarz, prawnik, nauczyciel.
Książka zbudowana jest tradycyjnie, jak to w tego typu publikacjach występuje: blokami zawierającymi zwięzłe noty biobibliograficzne poszczególnych autorów oraz ich utwory - od kilku do dziesięciu wierszy. Plus wspomniana proza.

Mamy tu prezentację próbek tekstów doświadczonych i znanych szerzej twórców (P. Bednarski, A. Dębek, E. Koźmiński, E. Niedźwiadek), autorów jednej lub dwóch książek (M. Filipowski, A. Kornecka, E.W. Matyjaszczyk, M. Niedźwiadek, G. Perlińska-Siuda, Piotr Piątek, S. Rudnicka), a też autorów arkuszy poetyckich lub dotąd publikujących jedynie w prasie czy książkach zbiorowych (I. Sawicz, R. Sienkiewicz).
Przy bliższym oglądzie okazuje się, iż to rzecz nierówna literacko. Sporą część tekstów (a jest ich tu około stu dwudziestu) można było sobie darować. Dlaczego? Bo kopiują zastane figury, niewiele własnego wnoszą. Przypomina to raczej mielenie poetyckiej sieczki, niźli utwory o ambicjach wyższych. Zawiodła tu krytyczna selekcja.
Bez wchodzenia w szczegóły, reasumując: almanach ma większą wartość dokumentacyjną, niźli artystyczną.

2.
Piotr Bednarski: "Błękitne śniegi i inne rejsy po złote runo", Oficyna Wydawnicza VOLUMEN, Warszawa 2012, str. 356;  "Żywioł wszelki", Wydawnictwo ADAM MARSZAŁEK, Toruń 2012, str. 306; "Białe skrzydła", Wydawnictwo MINIATURA, Kraków 2012, str. 64; "Płaczące wierzby", Wydawnictwo MINIATURA, Kraków 2012, str. 80.

Imponujące żniwo: w jednym roku cztery książki. Piotr Bednarski (rocznik 1938, ur. w Oryszkowcach na Podolu) to pisarz o najznamienitszym dorobku z dotąd wymienionych. Od debiutu zbiorem wierszy "Arka przymierza" publikuje od ponad czterdziestu lat. W tym czasie opublikował przeszło trzydzieści książek poetyckich i prozatorskich. Wiele z nich uhonorowano nagrodami ogólnopolskimi, doczekał się też przekładów na języki obce: francuski, niemiecki, włoski, portugalski i rumuński (prozy "Błękitne śniegi" i "Rejsy po arcydzieło").

"Błękitne śniegi i inne rejsy po złote runo" to trylogia, zawierająca trzy mikropowieści: wspominane "Błękitne śniegi" (1996), "Rejsy po arcydzieło" (2006) - tu zmieniony tytuł na "Po Złote Runo" oraz niepublikowane przedtem "Śnieżne kraby". Wszystkie trzy części łączy jeden klimat, ten sam język, ta sama frazeologia i podejście do sensu istnienia - w próbie opisu mikroświata bohaterów trylogii, których ewolucja psychologiczna i moralna ukazana jest w konwencji przypowieściowej, o zacięciu poetyckim oraz mocnym zakotwiczeniu w Biblii. Tak można w wielkim skrócie opisać tę książkę autora "Spojrzenia przez ramię", akcentując dodatkowo świeżość postrzegania, a także uniwersalną nośność kulturowych kodów, ukrytych w książce.

Z kolei "Żywioł wszelki" to najobszerniejszy, z dotąd opublikowanych, wybór wierszy poety. Znajdziemy tu blisko dwieście dwadzieścia utworów z dziewiętnastu tomów. Dla porządku wymieńmy ich tytuły: "Arka przymierza", "Pieśń żeglarzy", "Barka słońca", "Popiół", "Przylot żurawi", "Spojrzenie przez ramię", "Miłość to ty", "Abba", "Złotorunne żmijowisko", "Świat-kwiat", "Syberyjski kosaciec", "Złote chryzantemy", "Tęsknoty", "Spotkania", "Głębszy oddech", "Nad pieśnią pieśń", "Złotowłosa Izolda", "Wiersze Prometeusza", "Jerychońskie róże".
Obszerny przegląd wyraźnie ujawnia motywy wiodące poezjowania P. Bednarskiego: wiarę, miłość i morze.
Przy czym, rozpatrując wątki metafizyczne i relacje poety z chrześcijańskim Bogiem, dostrzeżemy swoistą amplitudę. Poeta niejednokrotnie spiera się ze Stwórcą, zadaje "niewygodne" pytania, buntuje. Zwłaszcza w chwilach zwątpień i traumatycznych przeżyć. Lecz z czasem poeta "pokornieje", przechodząc na pozycje afirmacji tego, co doświadcza. Można to odebrać nie tylko jako świadectwo „zużycia” fizycznej materii, ale też jako przejaw otwierania głębszych przestrzeni duchowych.

Ważną okazuje się też strefa emocjonalna, zwłaszcza miłość. Tej poświęca P. Bednarski bardzo wiele utworów - zwłaszcza miłości ziemskiej. Które to uczucie posiada moc dźwigania z upadków i bywa zaczynem rozważań o znaczeniu szerszym.
I trzeci wątek, tak charakterystyczny dla twórczości autora "Rejsów po arcydzieło": morski. Ma to bezpośredni związek z pracą zawodową, bowiem pisarz wiele lat pływał po wodach mórz jako rybak i marynarz. Przeto siłą rzeczy doświadczenia z tym związane musiały przeniknąć do pisanych utworów. Jednak żywioł morza posiada u P. Bednarskiego nie tylko walory fizyczne. A sugestywne obrazy przemawiają do czytelniczej wyobraźni bogatą metaforyką.

Również w tomikach "Białe skrzydła" i "Płaczące wierzby" znajdziemy wspomniane wątki - choć eksponowane z rozmaitym natężeniem. Bo także tu wraca poeta do kwestii wiary, do kontekstu człowieka i Stworzyciela, do tropów metafizycznych, miłości i morza. Akcentując nadto elementy mitów i kultury.
Jeśli zaś idzie o stylistykę, sposoby artykulacji, powiedzieć trzeba, iż autor "Z głębokości serca" dopracował się własnego, oryginalnego języka. Cechą charakterystyczną jest upodobanie do rozlewności, potoczystej frazy i powracających "refrenów", a też zaśpiewów, które to w połączeniu z innymi środkami poetyckimi tworzą rozpoznawalny głos.

3.
Elżbieta Cherezińska: "Trzy młode pieśni" Wydawnictwo ZYSK i SKA, Poznań 2012, str. 624; "Korona śniegu i krwi", Wydawnictwo ZYSK i SKA, Poznań 2012, str. 768
.
Elżbieta Cherezińska - (rocznik 1972) z wykształcenia teatrolog, wtargnęła na scenę literacką w roku 2005 książką napisaną wspólnie z Szewachem Weissem "Z jednej strony, z drugiej strony", szybko umacniając swoją pozycję kolejnymi dziełami. Bo trzy lata później opublikowała rzecz "Byłam sekretarką Rumkowskiego. Dzienniki Etki Daum". W 2010 r. wyszedł jej thriller historyczny o Zjeździe Gnieźnieńskim 1000 roku "Gra w kości". Zaś w latach 2009-2011 do rąk czytelników trafił cykl skandynawski "Północna Droga": "Saga Sigrun", "Ja jestem Halderd" i "Pasja według Einara" - którego fabuła toczy się w Europie schyłku I tysiąclecia. I w 2012 r. ukazał się tom czwarty: "Trzy młode pieśni". Jak się okazuje, stanowiący domknięcie cyklu.

Nie sposób mówić o "Trzech młodych pieśniach" w oderwaniu od poprzednich tomów. Najogólniej rzecz ujmując mamy tu do czynienia z rekonstruowanym literacko światem wikingów. To panorama, wyjątkowo plastyczny fresk o iście epickim rozmachu rzeczywistości przesyconej nordycką mitologią. Postaci przewijające się stronami skandynawskiej sagi są żywe, barwne i zmysłowe. Mamy tu mężczyzn-wojowników i kobiety o silnych osobowościach, niejednokrotnie targanych namiętnościami. Jest tu zdrada i przyjaźń, miłość i nienawiść, okruciństwo rozmaitych odcieni zła i dobro, pogaństwo i "wszczepianie" chrześcijaństwa, twarde życie i śmierć o twarzach wielu.
Część ostatnia tetralogii, czyli "Trzy młode pieśni" prowadzi złożoną historię bohaterów przedstawionych wcześniej, dopuszczając do głosu ich potomków: Bjorna, Ragnara i Gudrun. Znów walka, krew, przemoc, zwątpienie, porywy wiary, miłość (ze sporą dozą erotyki) - słowem wszystko, czym żyć chcą oraz potrafią - i w co wyposażyła ich wyobraźnia autorki.
Podkreślić tu należy zdolność narracyjną E. Cherezińskiej, umiejętnie plotącej warkocze dialogowe z opisowymi. I walor dodatkowy: dbałość o szczegół, o konkret. Dzięki czemu rośnie (umowna przecież) wiarygodność snutej historii. Atutem jawi się też język: dynamiczny, prosty i pozbawiony natrętnej stylizacji (w czym celują niejednokrotnie inni autorzy specjalizujący się w pisaniu fabuł historycznych).

O podobnych zaletach mówić możemy w przypadku powieści "Korona śniegu i krwi". Mowa tu o walorach konstrukcyjnych i językowych. Natomiast historia jest zupełnie inna (i w miejscu innym) od "Północnej Drogi", choć dziejąca się w czasie zbliżonym. No, plus minus dwieście trzysta lat.
Po "Grze w kości" autorka wraca do dziedzin rodzimych. Oto mamy Polskę trzynastowieczną z jej atomizacją władzy i dzielnicowym rozbiciem. Od dawna już brakuje króla, księstewkami zawiadują poróżnieni Piastowie. Trwają podchody ubiegających się o władzę. Jednym z nich okazuje się książę Przemysł II - przyszły zdobywca korony. Któremu sekunduje Jakub Świnka - przyszły arcybiskup gnieźnieński, współtwórca królestwa i polskiego Kościoła. Tymczasem "w głębi lasów budzą się ludzie Starszej Krwi, a wraz z nimi zapomniane przez stulecia demony. Z herbów schodzą bestie, by w walce wspomóc swych panów. Sieć intryg coraz ciaśniej zaciska się wokół młodego księcia"... - przeczytamy o książce na książce.
Pod względem gatunkowym powieść należy umieścić w dziale fantastyki historycznej.

Niewątpliwie Elżbieta Cherezińska posiadła dar tworzenia misternych i pociągających treścią (a też klimatem) fabuł. Pisze kwieciście, dużo czerpiąc z lektur, a też własnej inteligencji - wspieranej zauważalną erudycją.
To powieści - jak to się mówi - do czytania; napisane z biglem, językiem odświeżonym. Nie chcą artystycznych sznytów. Wybierają radość rzetelnie skrojonej anegdoty, zaspokajając tym jedną z pierwszych potrzeb społeczno-kulturowych człowieka.
Spodziewać się należy po tej autorce nowych książek. I kto wie, gdzie nas zawiodą.

4.
Agnieszka Dębek "Co się stało z Luizą", Instytut Wydawniczy ŚWIADECTWO, Bydgoszcz 2012, str. 172.
Agnieszka Dębek - (rocznik 1975) jedyna w tym gronie z urodzenia kołobrzeżanka, z wykształcenia prawnik, debiutowała w 2002 r. arkuszem poetyckim "Wystarczy szept". Swoje utwory publikowała m. in. w "Latarni Morskiej", "Akancie" i londyńskim "Dzienniku Polskim", a też w kilku almanachach Stowarzyszenia Kołobrzeskich Poetów. W roku 2004 ukazał się jej zbiór wierszy "Barwy czasu", a w 2008 proza "Dziewczyna z hotelu i inne opowiadania".
Najnowsza książka prozatorska autorki, podobnie jak ta sprzed lat czterech, składa się z opowiadań. Konkretnie z czterech, o tytułach "Miasteczko", "Rejs", "Rapsodia" i "Co się stało z Luizą". Mieszczą się w kategoriach próz psychologiczno-obyczajowych. Konwencja realistyczna. Czas współczesny.
Widać w tych utworach upodobanie do przedstawiania sytuacji skrajnych, dramatycznych - z traumami w różnych odcieniach. Bohaterowie A. Dębek albo biorą udział w wypadkach samochodowych, albo łamią nogi, albo wyskakują ze szpitalnych okien, albo skaczą w samobójczym celu ze skały do morza, bądź uczestniczą w zabójstwie. A to tylko kilka spektakularnych przykładów z katalogu demonstrowanych nieszczęść.
Lecz sylwetki psychologicznie rysowanych postaci są nadto uproszczone, a ich motywy działania nie zawsze przekonują.

Na plus autorce "Barw czasu" policzyć trzeba zmysł konstrukcyjny i całkiem niezłą umiejętność prowadzenia narracji. Opowiadane historie toczą się nieźle i jako takim niewiele można zarzucić. Jednak piętą achillesową opowiadań, a właściwie parą pięt achillesowych A. Dębek są: niewiara w inteligencję czytelnika oraz język.
Mówiąc o niewierze mam na myśli przerosty zbędnych dopowiedzeń sytuacyjnych. Po prostu za często miast kilku słów czy zdań naprowadzenia otrzymujemy nadwyżkowy opis tego, co zwykle tłumaczy się "samo przez się".
I język. Zanadto, można tak określić, "puszczony" - daleki od wysmakowania, bliższy stylityce żurnalistycznej.
Jednak w tym wszystkim wydaje się, że gdyby autorka popracowała mocniej nad szwankującymi elementami, jej proza zyskałaby na wyrazie. A tym samym podniósłby się walor czytelniczy.
Przyszłość pokaże czy poradzi sobie z wymagającą materią prozy. Wiele wskazuje na to, że rozwój warsztatowych umiejętności A. Dębek jeszcze nie osiągnął szczytu.

5.
Eugeniusz Koźmiński "Narodziny wyspy", Instytut Wydawniczy ŚWIADECTWO, Bygdoszcz 2012, str. 84.

Eugeniusz Koźmiński, urodzony w Barcinie (rocznik 1940), wieloletni nauczyciel, obecnie szefujący Stowarzyszeniu Kołobrzeskich Poetów. Poeta, prozaik, laureat kilku konkursów literackich. Debiutował zbiorem wierszy "Wołanie mew" w 1998 roku (Nagroda Literacka "Głosu Nauczcielskiego"), wydając później prozę "Ptaki i ludzie" (2003) oraz tomik "Dziennik meduzy" (2005). W roku 2012 ukazał się jego nowy tomik poetycki: "Narodziny wyspy".

Z racji gęstości motywów morskich zbiór wierszy "Narodziny wyspy" niektórzy postrzegać będą w kategoriach literatury marynistycznej. Jednak byłby to błąd, gdyż obecność morza w najnowszym tomiku E. Koźmińskiego - choć intensywna i poetycko znacząca - nie stanowi decydującego wyróżnika dla przesłań zawartych między strofami. W znaczeniu takim, że obok niego znajdziemy równoległe tematycznie akordy.
Gdy ogarnąć całość, dają się wyłowić temat wiodący, związany z przemijaniem i końcem ludzkiej egzystencji. Refleksje z tym związane dotykają "w międzyczasie" cielesności (zwłaszcza w relacjach międzypłciowych), kotwicy zamieszkania, liryki nastrojów i kulturowych odwołań. Między innymi.
Tak powiada autor "Dziennika meduzy" w utworze "Chciałem, by w moich wierszach", domykającym tomik. To strofy znamienne, rodzaj wyznania, w pewnym sensie auto-da-fé:
"Chciałem by w moich wierszach było miejsce/ Na morza i pustynie/ Na prószenie kolibrów i skóry zwierząt afrykańskich/ Miejsce na kochanie i na niekochanie// Na łzy i śmiech/ Na coś co jest wierne i co zdradza o północy/ Co współczuje i co drwi// Chciałem by w moich wierszach było krwiste mięso/ I misterne koronki brabanckie/ Srebrny głos trąb groźny werbli warkot/ Coś na co się zgadzam i nie zgadzam// Żeby było trwanie i przemijanie pamięć i niepamięć/ Miejsce na każdą miłość i na każdą śmierć// Jednak w tych wierszach nie ma miejsca nawet dla mnie".
Jak z tego widać, tęsknoty za ogarnięciem doświadczanej rzeczywistości są wielkie. A ile z tego poetycko daje się przyszpilić, to już inna sprawa.

Dochodząc do finalnych wniosków: E. Koźmiński to twórca świadomy używanych słów, starannie budujący wersy. Strofika jest wyważona, by tak rzec - kontrolowana, jednocześnie w zauważalnej mierze nie stroniąca od zapożyczeń. Być może poeta nie wykształcił własnego języka, indywidualnie rozpoznawalnej stylistyki, lecz wiersze te są rzetelne i posiadają sporą wartość czytelniczą.

6.
Piotr Piątek "Dyrygent fal", Warszawska Firma Wydawnicza s.c., Warszawa 2012, str. 78
.
Piotr Piątek – (rocznik 1973) ur. w Elblągu, z profesji lekarz stomatolog. Dotąd publikował niewiele.
Debiutancki tomik o niezłym tytule i ciekawie zaprojektowanej okładce (autorstwa Agaty Środy) zawiera obszerne motto z "Tajemniczego przybysza" Marka Twaina: "Życie samo jest tylko wizją, snem (...) Prawdą jest to, co odsłoniłem przed tobą; nie ma Boga, wszechświata, rodzaju ludzkiego, ziemskiego życia, nieba i piekła. To wszystko jest snem - groteskowym i głupim snem. Nic nie istnieje prócz ciebie. Ty zaś jesteś jedynie myślą. (...) Znaki snów są widoczne, powinieneś był wcześniej je dostrzec." A na okładce z tyłu, obok foty autora, między innymi takie zdania: "Bycie człowiekiem to nie nagroda od losu - to wyzwanie i ciężka codzienna praca polegająca na oswajaniu świata i walce o człowieczeństwo Antropocentryczne wiersze Piotra Piątka to dokumentacja tej walki - od narodzin, przez pięć minut chwały i siły, po śmierć.(...)"

Jak to się ma do zawartości tomu, zbudowanego z sześćdziesięciu utworów (który nie ma spisu treści)? Trochę się ma, a głównie nie ma. Trochę to chciejba, a trochę okołopoetycka hucpa.
Skąd taka opinia? Ano stąd, że sugerowane wysokie "c" nijak nie przystaje do zawartości zbioru. W zbliżeniu wygląda tak, jak w (skądinąd akurat ciekawym) utworze "Środek ciężkości": "środek ciężkości/ codzienność/ rejestr ubytków/ cała księga strat/ spis rzeczy i miejsc/ niejako za małych/ na świętość// (...) środek ciężkości/ w pragnieniu/ zobaczenia całego świata/ w osobistej miniaturce/ trochę zaciemnionej/ trochę przeinaczonej/ trochę zabitej/ przez czas".

Debiutant, co trzeba mu oddać, stara się, lecz usiłowania twórcze w sporej mierze grzęzną na poetyckich mieliznach.
Mieszane odczucia po lekturze całości. Coś jarzy, coś w dal błyszczy - ale długa jeszcze droga do celu. Bo dotąd za wiele ogólników i oczywistych spostrzeżeń. Tak czy siak, trzymam kciuki. Każdemu debiutantowi należy dać szansę. Poczekajmy na zbiory - drugi i trzeci. Dopiero wówczas, w dystansie dłuższym, da się ustalić opinię bardziej wyważoną.

Szymon Prowacki