Jan Subart „Opętanie. Liban”, PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY w likwidacji, Warszawa 2015, str. 310

Category: port literacki Created: Monday, 20 July 2015 Published: Monday, 20 July 2015 Print Email


Agnieszka Narloch

NA KRAWĘDZI FANATYZMU

Jan Subart podkreśla na wstępie do książki Opętanie. Liban, że imiona osób prywatnych i niektóre szczegóły ich biografii zostały zmienione. Ta odautorska wskazówka zaciera się jednak w trakcie lektury utworu, który nosi znamiona bardziej dokumentarne, aniżeli czysto prozatorskie.

Pisarz zdaje sobie sprawę z tego, że „Bliskiego Wschodu można dziś mieć dosyć. Jego wszechobecność w mediach jest tyleż natarczywa, co mętna” (s. 13). W tym aspekcie wymienia stereotypy, jakie panują w Polsce na temat terroryzmu, okrucieństwa czy zbrodni w imię wiary. Wylicza też zaskakujące związki Libanu z Polską, jak na przykład eksport broni. Przy tym dzieli się zastanawiającym stwierdzeniem, że „[(a)uto]portrety zabójców, te z mediów i te w naszych głowach, to przede wszystkim opowieści o nas samych. O naszym opętaniu” (s. 14).

Subart dokonuje nieco dyskusyjnej »samooceny« tekstu, jakoby „[…] w Opętaniu język poezji przeplata[ł] się z językiem historii” (s. 16), co ma mieć także związek z poetyckim myśleniem mieszkańców tego kraju. Autor dość zręcznie posiłkuje się fragmentami z utworów poetyckich i piosenek, choć w polskim przekładzie ich ładunek emocjonalny wydaje się ulegać zatraceniu. Wyznacznikiem stylu książki nie jest jednak ani poetyckość, ani nawet historycyzm, lecz brak usystematyzowania. Subart tłumaczy to w książce faktem, że pamięć jest procesem dynamicznym, a „[e]mocje i dynamika pamięci mają co najmniej takie samo znaczenie, jak chronologia czy oparte na niej strategie” (s. 17). Sytuacja geopolityczna Libanu zostaje więc zarysowana w sposób przeglądowy, a przez to bardziej czytelny i namacalny. W tym państwie nie ma podręczników współczesnej historii, dlatego Subart próbuje ją zrekonstruować na podstawie wycinków z prasy, wspomnień naocznych świadków wydarzeń oraz swoich własnych obserwacji.

Ten barwny kraj, rozciągnięty pomiędzy Morzem Śródziemnym i pasmami górskimi Liban i Antyliban, opisuje kawałek po kawałku. Pisarz wychodzi nieco szablonowo od opisu wnętrza libańskiej restauracji w Warszawie, gdzie spotyka kelnera pochodzącego z Metn. To skłania go do opowieści o pochodzącym stamtąd poecie – Khalilu Hawim. Pisze również o Shweir, skąd pochodził przyjaciel Hawiego z młodości – Antoun Saadeh i William Hawi. Ponadto zamieszcza wspomnienie mieszkańca tej miejscowości z 2006 roku, kiedy izraelskie lotnictwo postanowiło zniszczyć m.in. najwyższej klasy pasy startowe na bejruckim lotnisku. W restauracji „Le Cedre” wisi także plakat przedstawiający Bsharri z obowiązkowym cedrem. Tam znajduje się m.in. Las Bożych Cedrów, sławny ośrodek narciarski i muzeum poety Gibrana Khalila Gibrana.

Subart przecina te opisy wątkiem o miłości, którego główną bohaterką jest początkowo Ina – ukraińska tancerka i studentka matematyki na Uniwersytecie Warszawskim. To właśnie z nią zwiedził Dahiyeh – zaniedbane przedmieście Bejrutu, gdzie „(c)iasnota wymusza powstawanie kolejnych pięter i dobudówek – istnych cudów sztuki inżynieryjnej” (s. 59). Ina nie podzielała jego fascynacji tym krajem. On sam zresztą podnajmował brudny pokój u Jirzyka, który „[…] nie pozwalał m[u] czuć się w Bejrucie jak u siebie” (s. 122).

Potem z Baalbek, które uchodzi za polityczne centrum Hezbollahu, dostaje się do Ronda (części Bourj Hammoud – wschodniego przedmieścia Bejrutu). W tej dzielnicy pozwolono zbudować szałasy Ormianom, którzy przeżyli pogromy tureckie. Tu urodził się Hassan Nasrallah – przywódca Hezbollahu, określonego w tekście przez prywatnego terapeutę jako „partia szatana” (s. 69). Z kolei w drugiej części książki Subart zamieszcza wspomnienia Ryszarda – emerytowanego dyplomaty i oficera politycznego UNIFIL-u. Wyjaśnił on, że Partia Boga pełni na południu nie tylko funkcję militarną, lecz także wspiera miejscową ludność. Co więcej powiedział, że „[w] niektórych regionach Syryjczycy wchodzili do sklepów i brali, co chcieli. Kałasznikow był kartą kredytową. W tym sensie ich obecność w Libanie szła dalej, niż Sowietów w Polsce” (s. 246).

Natomiast tajemnice Bourj Hammound odkrywała przed nim Szerin. Jej zdaniem „Liban uczy pokory. Możesz starać się ile wlezie, potem spadnie bomba i koniec. Nikt nie jest panem swojego losu. Tylko wy w Europie udajecie, że jest inaczej” (s. 56). Wkrótce potem Subart wraca myślami do Iny i do Hamry – reprezentacyjnej części Bejrutu Zachodniego. Tutaj znajduje się m.in. słynny hotel Commodore, z którego dziennikarze wojenni rozsyłali korespondencję na cały świat.

Autor odwiedził też Ain al-Hilweh, leżący we wschodniej części Sydonu. To największy z 12 obozów palestyńskich w kraju, wokół którego rozciąga się tzw. osiedle nielegalne. Co prawda po arabsku oznacza „słodkie źródło” (s. 135), ale jest on otoczony kolczastym murem. Swoją kwaterę mają tu organizacje Osbat al-Ansar oraz Al-Kaida. Subart obejrzał setki domów, w których pracowało PU. Ta organizacja pracuje w Libanie nad poprawą losu Palestyńczyków, a od wybuchu wojny domowej w Syrii także uchodźców z tego kraju. Pisarz relacjonuje, że „[l]udzie pokazywali niechlujnie zamurowane dziury i miotali się między wdzięcznością a żalem, że de facto wszystko zostało po staremu” (s. 146).

Z kolei tajemnice libańskiego kultu Matki Boskiej odsłoniła przed nim Szerin, zabierając go na mszę do Harissy. Znajduje się tam Sanktuarium Matki Boskiej Pani Libanu, które przyciąga więcej odwiedzających niż Maghdouché. W Libanie jest bowiem zarejestrowanych aż osiemnaście (!) wyznań. Obie historie miłosne Subarta nie zakończyły się zresztą happy endemIna i Szerin zdecydowały się na »stateczniejszych« partnerów.

Na wskroś przejmujące są zamieszczone w książce wspomnienia: Smar Haran Kaiser detalicznie relacjonuje sposób zamordowania swojej rodziny przez terrorystów Abu Abbasa. Domniemanego sprawcę zabójstwa jej córki uwolniono, po tym jak w 2008 roku Izrael i Hezbollah wynegocjowały wymianę więźniów. Co znamienne, tego rodzaju porozumienia nie należą do rzadkości, a kluczową rolę odgrywają w nich często sami Niemcy.

Wątek niemiecki pojawia się też w dalszej części utworu, kiedy Subart opisuje członków libańskiego związku byłych więźniów politycznych w Syrii. W tym kontekście niemiecka reżyserka spektaklu zwierza się pisarzowi: „Wiesz, że niemieckie krzesło wymyślił nazista, który schronił się na Bliskim Wschodzie? To okropne, ale wciąż czuję się winna. Choćbym uciekła na koniec świata, Hitler wszędzie mnie dopadnie” (s. 267). Bettina pracowała bowiem przed wyjazdem do Libanu w kolońskim Centrum Dokumentacji Nazizmu.

Ponadto Subart przedstawia portrety innych osób powiązanych z Libanem, jak Roya i jego polskiej narzeczonej. Z perspektywy chrześcijanina tłumaczy pisarzowi, że w Bsharri „[z]abijanie stanowi część naszej natury. Prawo dzikiego zachodu jest proste. Jesteś dla mnie miły, dobrze, jak nie – trafiasz do piachu” (s. 228). Pierwszy mąż Elżbiety także był Libańczykiem. Został potem menadżerem wspomnianego już Commodore, gdzie podziewały się rzesze dziennikarzy ciągnące do Bejrutu. Bywalcy preferowali pokoje z oknem nad basenem, ponieważ w razie ostrzału można było wyskoczyć i błyskawicznie schronić się w piwnicy. Natomiast dość zaskakujące są refleksje Soni – francuskiej ekspertki od pomocy rozwojowej w PU: „Powiem wprost: jestem egoistką i kieruję się własną satysfakcją. PU mi jej dostarcza” (s. 257). W jej ocenie nowe zadanie oznacza, że ktoś cierpi. Podstawowy problem upatruje w biedzie, będącej podłożem dla ekstremistów.

Subart prezentuje Liban wraz z jego zapleczem geograficznym, socjologicznym i historycznym. Robi to w sposób niechronologiczny, aczkolwiek z zachowaniem ciągu myślowego. Ten reportażowy wywód przyozdabia rysem epickim, włączając w tekst fragmenty z libańskich wierszy (np. Hawiego i Darwisha) i piosenek. W książce pojawia się też wątek miłosny, który skutecznie burzy stabilną konstrukcję utworu. Można go uznać za fakultatywny i nazbyt wymuszony ze względu na ciągłe powielanie frazy w stylu: „Historia z Szerin była całkiem świeża. Mogła się jeszcze potoczyć zupełnie inaczej” (s. 152). Ponadto w Opętaniu zamieszczono przejmujące zdjęcia z murem usianym kulami (str. 153) oraz z mieszkalnymi ruinami (str. 197). Mnogość zastosowanych materiałów źródłowych, technik pisarskich i rzetelna praca autora nad omówionym materiałem zasługuje więc na najwyższe uznanie.

Jan Subart „Opętanie. Liban”, PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY w likwidacji, Warszawa 2015, str. 310

Agnieszka Narloch

 

Przeczytaj też w dziale „eseje i szkice”  eseje J. Subarta „Boże igrzysko całkiem ludzkie czyli wojna słów”, a także w „porcie literackim” recenzję jego wcześniejszej książki Handlarz wspomnień albo bitwa poetów (2009)