Poeta, ***(brak pochwały), Zaproszenie, Nie należę już do was, Rzeźnia na Księżycu, To, co nieuniknione

Kategoria: poezja Opublikowano: wtorek, 14 lipiec 2015 Drukuj E-mail


Katarzyna Bereta


POETA

poeta na początku wieku

w średnim wieku

nie może pozwolić sobie na flirt

zakazane mu boczne arabeski

bo mógłby się ośmieszyć:

przecież nie pali i myje włosy

popełniłby faux pas

na zadymionych salonach

w czystym podkoszulku

 

poeta wciąż na początku

chociaż pośrodku

czyta o przypadkach pana cogito i niejakiego nn

nocami majaczy mu duszna inżynieria wersów:

połyka ją jak gorzką pigułkę

i wraca na rzymski bruk albo do greckiego polis

robi notatki na marginesie genesis i Darwina

bawi się w konstruowanie świata od nowa:

zwłaszcza gdy boli go ząb

 

poeta w środku bardziej przypomina jabłko:

ma kilka komór i kilka pestek

nie tak jednak jak pomarańcza

 

 

 

 

*** (brak pochwały)

nie pochwalam waszych białych koszul

z resztkami kochanek na kołnierzykach

ani garniturów pierra i christiana

do których nosicie męską biżuterię

nie pochwalam skórzanych teczek

mruczących długo i zalotnie

obojętne mi są paznokcie nienaganne

fryzury zawsze świeże

i buty podnoszące was

do rangi ojca chrzestnego

póki nie jesteście mężami prawa

nie pochwalam waszych zabawek

bujanych koników jaguarów

i całej tej gry z zasadami

 

 

 

ZAPROSZENIE

roześlę zaproszenia

zdążą się przygotować

wpiszą w kalendarz

i nie będą robić wymówek

powiem co zrobić

z myślami upchanymi

po szufladach albo nacinającymi

śliską powierzchnię dysku

rozdam książki gromadzone

na pohybel kurierom

i życzliwym sąsiadom

zapiszę wnętrze nauce

albo chorym na raka

i inne okropności

przynajmniej cząstka przeżyje

w słoiku lub czyjejś głowie

 

roześlę zaproszenia na pogrzeb

jeśli zdążę się przygotować

i ustawię przypominajkę

w laptopie bo nie wypada

spóźnić się na własny ślub

a tym bardziej pogrzeb

co by pomyśleli goście

 

(wymówkom)

nie byłoby końca

 

 

 

NIE NALEŻĘ JUŻ DO WAS

żegnam was liczących pomyłki

i potknięcia bez litości dla kostki

brukowej rzuconej ptakom

zamiast ziarna i wieprzom

miast pereł żegnam kroczących

pewnie wśród chmur

gwiazd i mlecznych światów

żegnam planistów śmiało

kreślących de en a i wysokość

zasiłku żegnam młode

wilczki czyhające na

moją nieuwagę by zamknąć

mnie szczelnym kordonem

niechęci żegnam starych

wyjadaczy przed którymi

drżą ściany sklepienia

i echo w studni

 

nie należę już do was

 

 

 


RZEŹNIA NA KSIĘŻYCU

człowiek wylądował na księżycu

w lutym trzynastego

 

przygotował krajobraz

rozkruszył domy

wypalił ulice

spopielił 130 tysięcy

 

nie powinno być ludzi

gdzie nie ma flagi

 

gdy lądował nad Dreznem

szalał wiatr historii

więc człowiek szybko odbił

stopę w księżycowym pyle

 

i wrócił na ziemię

po raz pierwszy

 

 

 

 

TO, CO NIEUNIKNIONE

każdy śpi na tapczanie gestapowca

którego führer nie miał lewego jądra

którego matka śpiewała piosenki

którego ojciec przysięgał wierność

 

każdy śni o wielkim polowaniu

na zające sarny i bażanty

zostawiające na śniegu ślady

pachnące krwią i prochem

 

każdy walczy przed snem

z wewnętrznym gestapowcem

z führerem pod tapczanem

ukrytym tam przed sądem

 

każdy gra przed sobą samym

wielki smutek po zającach

wielką traumę z braku jądra

wielki lęk przed prochem

 

Katarzyna Bereta

 

 

 

portal LM, lipiec 2015